Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwsze spotkanie

Nightmare

Była noc. A dla ciebie była ona akurat najcięższa. A to czemu? Twoi przyjaciele wpadli na ich zdaniem GENIALNY pomysł na dłuuuuuuugi maraton horrorów. Od rana do wieczora. Tyle musiałaś ich naoglądałać, że nie mogłaś iść spać. Podczas jednego z nich po prostu powiedziałaś "walić to" i poszłaś się walnąć na łóżko. Bo to było u ciebie w domu. Prawie od razu walnęłaś się na łóżko, twarzą na poduszkę. Chciałaś tak zostać, ale usłyszałaś jakieś szmery. Podniosłaś głowę i zerknęłaś w tamtą stronę. Jednak nic nie dojrzałaś i trochę się zdenerwowałaś. 
-Kuba spie****aj. Wystarczy, że zmusiłeś mnie na ten maraton, więc teraz łaskawie daj mi spać debilu.
Jednak nikt się nie odzywał. Przymrużyłaś powieki zdenerwowana i odwróciłaś się na plecy. Podparłaś się na łokciach i spojrzałaś w stronę drzwi od pokoju. Jednak nic nie wskazywało, żeby ktoś po tobie tu wszedł. Rozejrzałaś się po pokoju i w pewnym momencie w rogu dostrzegłaś jakieś takie zielonkawo-granatowe oko. Podniosłaś jedną brew, po czym pokręciłaś głową na bok.
-[Imię] za dużo horrorów. Albo mi coś dosypali do coli.
Przetarłaś oczy piąstkami oczy i potem znowu spojrzałaś przed siebie. Otworzyłaś szeroko swoje oczy z lekkim strachem. Przed tobą był najprawdziwszy czarny szkielet z tym jednym okiem i jakimiś mackami. Kiedy mrugnęłaś, jego już nie było. 
-Chyba na serio coś mi dosypali. 
Ścisnęłaś swoje skronie i po chwili położyłaś się z powrotem do łóżka i nawet nie wiesz kiedy zasnęłaś

Error

-O TY KU**A! SPIE****AJ MI Z TYM!
Krzyknęłaś na swego przyjaciela, z którym grałaś w who's your daddy i ty akurat byłaś dzieckiem. A że twojemu kumplowi odwaliło za przeproszeniem, to latał za tobą z chyba dobrze sama wiesz czym.
-Hehehehehe. Dziecko! 
-Spie****aj!
Zaraz po tym krzyku, twoją grę wywaliło. A dokładniej to wywaliło ci wszystko oprócz ogólnie komputera. Był włączony. 
-Co jest?
Spróbowałaś włączyć jakieś okienko, ale nic z tego. Za chwilę zaczęłabyś albo walić w ten komputer jak Leopold, albo byś to waliła i po prostu zresetowała system. Gdy już miałaś to zrobić, ekran zaczął ci się gliczować.
-Co do jasnej?!
Nie zaprzestałaś prób resetu, aż do pewnego momentu. Po którymś razie prób, zaczęłaś dostrzegać jakąś postać w ekranie. Aż nie zobaczyłaś w miarę dokładniejszego wyrazu. To był czarny szkielet z takimi jakby paskami od oczodołów. Wyglądało trochę jak łzy. Spojrzał się dosłownie na ciebie a ty spadłaś z krzesła, z lekkim krzykiem. 
-Aułć
Podniosłaś się rozmasowując swoje plecy i spojrzałaś na ekran. Czy to na serio się zdarzyło? Wyłączyłaś ostatecznie komputer i postanowiłaś wyjść na dwór

Dust

Zaczęło się niewinnie. Wyszłaś z swoją przyjaciółką na pizzę i potem miałyście iść do parku. Taki wasz wypad. Od kiedy obie poszłyście do dwóch innych szkół to wasz kontakt się lekko urwał. Dlatego starałyście się jakoś spotykać w dniach wolnych czy weekend. Dziś akurat wybrałyście pizzę. W końcu żadna z was nie musiała się odchudzać. Jak tak szłyście do pizzeri, kątem oka dostrzegłaś jakiś ruch. Odwróciłaś się w tamtą stronę i trochę cię to zaciekawiło. Tylko u ciebie to wyglądało trochę jakby ktoś tam zasłabł. Przeprosiłaś na chwilę swoją przyjaciółkę i tam poszłaś. Jednak nikogo nie zobaczyłaś. Byłaś w ciemnym zaułku i gdy miałaś już wracać do swojej przyjaciółki, poczułaś czyjś oddech na szyi. Szybko się odwróciłaś z naszykowanymi pięściami, ale nikogo tu nie było. Potem czyjś szatański śmiech co cię sparaliżowało i potem czyjeś słowa.
-Na twoim miejscu bym nie był taki naiwny
Odwróciłaś się w tamtą stronę i znowu nic. Postanowiłaś jak najszybciej opuścić to miejscu i wrócić do swojej przyjaciółki

Horror

Las. Jedno z twoich ulubionych miejsc. Zawsze jest tu na tyle cicho, że można poukładać swoje myśli i wymyślić jakiś tam plan na następny dzień. Głównie z tego powodu przychodziłaś tu bardzo ale to bardzo często. Nawet nie zwracałaś uwagi na to, że w telewizji zaczęli trąbić o jakimś mordercy, który jako główne miejsce do zabijania ludzi upatrzył sobie właśnie las. Ty jakoś tu przychodziłaś codziennie i nic ci się nie stało. Byłaś cała i żywa. Jednego dnia, ubrałaś się bardziej sportowo i wzięłaś sobie mały plecaczek, do którego spakowałaś bandaże czy plastry. Wiedzie tak na wszelki wypadek. Ale był jeszcze powerbank czy butelka wody. Włożyłaś do uszu słuchawki i włączyłaś pierwszą lepszą muzykę. Chciałaś sobie trochę pobiegać i tak. Po lesie. Nikogo tam nie powinno być jak cały czas straszą. Wbiegłaś do lasu i od razu zaczęłaś biegać swoimi ścieżkami. Słuchawki wszystko skutecznie tłumiły, co dla ciebie teraz powinno być jakimś zbawieniem. A to czemu? Od razu jak wbiegłaś do lasu, zostałaś dostrzeżona przez wiadomo kogo. A to próbował w ciebie rzucić siekierą, albo coś, ale zawsze byłaś szybsza. W końcu nie wytrzymał i postawił na coś innego. Jak tak sobie biegłaś, to po chwili przed tobą runęło jedno z drzew. W porę odskoczyłaś i wyjęłaś słuchawki. Wypuściłaś powietrze z świstem i z lekkim śmiechem ruszyłaś w drogę powrotną. Oj biedny Horror. Nieźle się zdenerwował jak nie udało mu się ciebie zabić czy bardziej wystraszyć.

Killer

Do tego spotkania doszło...Coż...Nietypowo. A to czemu? Więc tak. Nie lubiłaś za bardzo przemocy, ale przy sobie zawsze miałaś jakąś broń. Ale nie palną. Najczęściej to był scyzoryk, albo automat. Ale tylko do samoobrony. No i czasami był przydatny, gdy trzeba było co przeciąć czy coś tam innego. Używania tego uczyłaś się sama. Nawet jak w domu wiedzieli co masz do samoobrony, to nikt nie chciał ci pomóc i byłaś skazana na siebie. Najczęściej wybierałaś takie miejsca, gdzie nikogo nie ma, abyś miała ciszę i spokój no i aby nikomu nic nie zrobić przez przypadek. Tego dnia wybrałaś jakieś takie opuszczone "podwórko" w opuszczonej już kamienicy. Przynajmniej ty to nazywasz opuszczone. A według plotek ktoś wymordował wszystkich mieszkańców. Tak czy tak przynajmniej miałaś super miejsce do ćwiczeń. Jak byłaś na miejscu, wyjęłaś kredę którą też ze sobą wzięłaś i na jednej z ścian narysowałaś tak jakby tarczę strzelniczą. Odsunęłaś się trochę i wyjęłaś swój automat. Odblokowałaś go i naciskając drugi przycisk rozłożyłaś swoją broń. Chwilę tak patrzyłaś, po czym wzięłaś głęboki, po czym rzuciłaś w nim w narysowaną wcześniej tarczę. Trafiłaś w bok swojego targetu. Już podchodziłaś aby wyjąć swoją broń, gdy coś ci śmignęło obok twarzy. Zatrzymałaś się w połowie kroku i spojrzałaś przed siebie. Jeden wbity nóż w sam środek targetu. Nawet nie zdążyłaś zareagować, bo po chwili ktoś cię złapał i przyłożył nóż do szyi. Jednak po chwili zniknął, a ty nadal nie mogłaś dojść do siebie. Kiedy tylko do ciebie dotarło co się stało, wzięłaś swoją broń i postanowiłaś opuścić do koszmarne miejsce

Cross

Siedziałaś sobie na polanie i patrzyłaś w niebo. Była noc, ale nie taka zwyczajna. To była noc spadających gwiazd. Niby zapraszali cię abyś spędziła z kimś tam czas, ale ty nie chciałaś. Wolałaś samotnie posiedzieć i sobie popatrzeć na to wszystko. Na chwilkę opuściłaś głowę w dół, bo zaczęła cię boleć nieco szyja od tego patrzenia w górę. Przyłożyłaś do szyi swoją dłoń i pokręciłaś nieco głową z przymkniętymi oczami. Co jak co, ale takie siedzenie ma swoje minusy. Kiedy ból trochę ustał, otworzyłaś swoje oczy i spojrzałaś przed siebie. Ten widok cię nieco zaskoczył. W mgnieniu oka pojawiła się jakaś wyrwa w powietrzu a z niej wyszedł jakiś szkielet prawie cały ubrany na biało i czarno. Chwilę tak się mu przyglądałaś. Jedno cię zastanawiało. Jak mięciutkie jest to futerko przy tym jego stroju. Tak. Pojawił się szkielet i zamiast uciekać to ty się zastanawiałaś jak mięciutkie jest to futerko. Dopiero po jakimś czasie zorientowałaś się, że ten szkielet też się patrzy na ciebie. Oczywiście stojąc bokiem. Oprzytomniałaś i wstałaś na równe nogi. Wzięłaś swoją torbę i ruszyłaś w drogę powrotną. Myślałaś, że ci się przewidziało, więc za bardzo się tym nie przejmowałaś. W końcu co wymysł twojej wyobraźni może ci zrobić? Jednak ten szkielet był prawdziwy i nawet nie miałaś pojęcia, że przez całą drogę powrotną cię śledził. Weszłaś do domu w niewiedzy, że on jest niedaleko oraz z nadal tym samym pytaniem: "Jak mięciutkie jest to futerko"

Dream

Więc tak. Spałaś. Byłaś wykończona po całym tygodniu ciężkiej pracy w szkole, plus praca dodatkowa aby sobie nieco zarobić na własne potrzeby. Fakt dostawałaś kieszonkowe od rodziców, jednak chciałaś też sama trochę zarobić czy też pomóc innym. Taka byłaś. Optymista chcący jakoś pomóc innym. Tego dnia miałaś sporo sprawdzianów, plus jeszcze gburowaty klient, który wszystkiego się czepiał. Po całym dniu, po prostu walnęłaś się na łóżko i prawie natychmiastowo zasnęłaś. Byłaś w jakiejś pustce. Było tam strasznie ciemno, a dookoła unosiła się taka jakby złowroga aura. Nie wiesz skąd, ale miałaś odczucie, że ktoś będzie chciał cię dorwać i kto wie co zrobić. Zaczęłaś uciekać i po jakimś czasie słyszałaś jakieś odgłosy. Twoje serce zaczęło bić szybciej. Pot leciał ci po skroniach a w uszach słyszałaś jak buzuje ci krew. I tak uciekałaś, aż nie pojawiło się jakieś światło. Jego wiązka poleciała za ciebie. Nie wiesz co cię podkusiło, ale zatrzymałaś się i zerknęłaś za siebie. To była jakaś strzała. W jej blasku dojrzałaś coś ciemnego i jakieś jedno oko. Potem pomiędzy tobą a nim pojawił się szkielet w pelerynie. Napiął łuk i skierował w tamtą stronę. 
-[Imie] musisz się obudzić! I to jak najszybciej!
Nawet nie wiesz kiedy, byłaś znowu w swoim pokoju. Regulowałaś oddech i ciągle się zastanawiałaś nad pewnymi rzeczami. Co to był za szkielet i skąd znał twoje imię

Ink

Byłaś taką początkującą artystką. Oczywiście tylko z hobby, bo też się uczyłaś, ale czegoś innego niż malarstwa. Twoje rysunki i tak najlepsze nie były, więc nie chciałaś iść do szkoły plastycznej. Najczęściej były to patyczaki, więc czym tu się chwalić? Przynajmniej takie było twoje zdanie. Któregoś dnia, gdy miałaś trochę czasu wolnego, weszłaś na dach bloku i patrzyłaś się na otaczający cię krajobraz. Postanowiłaś, że spróbujesz go uwiecznić. Wyjęłaś swój szkicownik i otworzyłaś go na pierwszej czystej kartce. Wyjęłaś także swój ołówek i zaczęłaś kreślić jakieś tam kreski. Po jakimś czasie zaczęło to wyglądać trochę tak samo jak to co było przed tobą. Wzięłaś się za poprawianie szkicu, by potem zaczął nakładać cienie. Kiedy wersja czarno-biała była skończona, podniosłaś szkicownik na wysokość swojego wzroku i chwilę się temu przyglądałaś i cicho westchnęłaś. Twoim zdaniem najlepiej nie wyszło, ale potem usłyszałaś czyjś głos, co cię nieco wystraszyło.
-Moim zdaniem wyszło ci super.
O mały włos nie upuściłaś swego szkicownika. Zerknęłaś w tamtą stronę i zobaczyłaś szkieleta z czarnymi plamami na twarzy. Posłał ci tylko szeroki uśmiech i może nieco się uspokoiłaś.
-D-Dziękuję. Ale moim zdaniem aż tak super to nie jest.
-Jest! Upsi. Ja muszę już lecieć. Na pewno się jeszcze spotkamy.
Wstał i znowu uśmiechnął się szeroko. Po czym dużym pędzlem machnął w powietrzu tworząc tak jakby portal, do którego wszedł i po chwili zniknął. Na serio nie wierzyłaś w to co się stało, ale zerknęłaś jeszcze raz na próbę rysunku i potem zaczęłaś wracać do siebie 

Blueberry

Przechadzałaś się tak bez sensu po parku i rozglądałaś się dookoła. Teoretycznie nic nowego. Dzieciaki bawiące się na placu zabaw. Rodzice siedzące niedaleko obserwujące swoje pociechy czy też plotkujący o czymś tam. Po jakimś czasie usłyszałaś jakiś krzyk. Od razu postanowiłaś tam pójść. Ty tam nawet pobiegłaś. Aby zobaczyć jakieś dziecko, które klęczało i płakało. Podbiegłaś do niego.
-Hej. Co się stało?
Jednak nie odpowiadał. Tylko rozpłakał się na dobre, a jak spojrzał za ciebie to znowu krzyknął i skulił się. Zerknęłaś za siebie aby zobaczyć jakąś zakapturzoną postać. Zakryłaś chłopaka, czekając na cios, który nie nadszedł. Zaskoczona spojrzałaś za siebie, aby zobaczyć jakiegoś szkieleta w zbroi i tak jakby błękitną kokardą.
-Nie bój się człowieku. Wspaniały Blueberry sans cię uratuje. 
Tamtemu drugiemu najwidoczniej się to nie spodobało. Po chwili dostrzegłaś też jeszcze dwójkę innych szkieletów. Jednak ten Blueberry podszedł do ciebie i gdzieś was teleportował i zniknął zaraz po tym. Rozejrzałaś się, ale nigdzie go nie dojrzałaś. Chłopczyk zaczął już powoli się uspokajać i potem pomogłaś mu odnaleźć jego rodzica. Potem tylko rozmyślałaś o tym co się stało. Albo śnisz, albo zjadłaś coś nieświeżego

Sans

Pracowałaś w jednej kawiarence jako kelnerka aby sobie dorobić. Tylko w tej kawiarence było tak, że kelnerki jak i kelnerzy musieli jeździć na wrotkach. Pierwsze dni najlepsze nie były, ale potem zaczęłaś coraz lepiej jeździć, aż w końcu byłaś jedną z najlepszych. I przez to wszystko jazda na wrotkach czy rolkach sprawiała ci niezwykłą frajdę. Czasami po pracy jeździłaś sobie tak po parku aż do domu. Czyli innymi słowami byłaś nawet aktywna i nie potrafiłabyś usiedzieć w miejscu przez jakiś czas. Musiałaś przynajmniej trochę poćwiczyć. Pewnego dnia po pracy oczywiście zmieniłaś swoje buty na rolki i narzuciłaś torbę na ramię. Jeździłaś tak sobie aż nie dostrzegłaś kogoś kto tylko sobie siedział oparty o drzewo i tak jakby spał. Postanowiłaś podjechać bliżej i dopiero po chwili dostrzegłaś, że to nie był człowiek tylko szkielet. Jednak nie wystraszyłaś się za bardzo. Podjechałaś bliżej i po chwili chrząknęłaś.
-Niezdrowo jest tak leżeć i nic nie robić.
Założyłaś ramiona na piersi i czekałaś aż ci odpowie.
-Nieładnie to tak przeszkadzać komuś w drzemce.
A więc tak chce się z tobą bawić? Dobra.
-Niefajnie jest tak nie uprawiać żadnej aktywności fizycznej.
Cały czas tak się sprzeczaliście, aż on nie zniknął gdzieś. Lekko się zdenerwowałaś, ale postanowiłaś, że jak na kolejny raz go spotkasz to siłą go zaciągniesz na wrotki i nie pozwolisz aby tak się lenił

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro