Rozdział XXV
Aria :
Więź. Siedzę na schodach tarasu wpatrując się w ciemny las przede
mną, a w głowie kołacze mi się jedna myśl : Więź. - Co niby ma Ona oznaczać? - Przepowiednia zaczyna być coraz bardziej skomplikowana. Dzieją się naprawdę dziwne wydarzenia. Wszystko na raz. Matka Ziemi i Żywiołów działa szybko. Szybciej niż byśmy się tego spodziewali. W przeciągu dwóch miesięcy od przyjazdu Liama na nasze terytorium zaszły ogromne zmiany. Ludzie jeszcze nie zdają sobie z nich sprawy, ale wkrótce, to się zmieni. Między nich wejdą nowe Rasy. Ludzie będą musieli zdecydować czy chcą z nimi żyć w pokoju.
Moje rozmyślania przerywa Liam siadając obok mnie. Podaje mi kubek z gorącą czarną kawą i pyta..
-O czym tak rozmyślasz?
-Hmm.. O wszystkim i o niczym zarazem. - odpowiadam
-Czyli? - dopytuje się Liam
-Zastanawiam się co może oznaczać ta “Więź “ i jak bardzo zmieniło się nasze życie odkąd tu przybyłeś.
-Też mnie nurtuje, to co się dzieje. Zastanawiam się jak my sobie z tym wszystkim poradzimy.. Matka Ziemi i Żywiołów coraz więcej zrzuca na nasze barki. - stwierdza Wilk
-Zgadzam się z Tobą. Dobrze, że możemy liczyć na pomoc
Twojego brata.- mówię
-Tak. Będzie trzymał w ryzach naszych Ojców żeby się zbytnio nie mieszali.
Chwilę milczymy po czym mówię..
-Chyba powinniśmy się już zbierać.
Liam spogląda na zegarek i kiwa głową na potwierdzenie.
_
Liam :
Biorę pusty już kubek po kawie od Arii i zanoszę go do kuchni. Potem kieruję się do sypialni żeby zabrać spakowane już torby z rzeczami moimi i Arii. Ona zaś czeka na mnie przy samochodzie. Zatrzaskuję drzwi wejściowe, a kluczyki chowam do kieszeni dżinsów. Podchodzę do bagażnika auta, otwieram go i wrzucam tam nasze torby. Oboje z Arią jednocześnie wsiadamy do samochodu. Po chwili jesteśmy już na głównej drodze prowadzącej do Bazy Delty. Księżyc wysoko świeci na niebie. Srebrzysta poświata oświetla nam drogę.
Mija zaledwie 20 minut i parkujemy w podziemnym garażu Bazy.
-Widzę, że już wszyscy są . - odzywa się Aria
-Dołączmy do nich. - mówię
Wysiadamy z auta i podchodzimy do Logana i zebranych chłopaków Delty.
Witamy się z nimi i włączamy do przerwanej naszym przyjazdem rozmowy..
-Jakie ustalenia? - pytam Logana
-Plan jest taki, że każdy pojedzie swoim samochodem. O pracowałem dla każdego z nas inną trasę podróży żeby nie wzbudzać zbytniego zainteresowania. Tak by się stało jak byśmy jechali w grupie. - odpowiada
-Masz rację. - stwierdzam
Logan podaje nam mapy z wyznaczoną trasą i kontynuuje..
-Spotkamy się wszyscy na wschodniej granicy między terytorium Wilków, a Ludzi. Tam będą już na nas czekali Gwardziści Twojego brata, Liamie.
-Rozmawiałeś z Aronem? - pytam Logana
-Tak. Twój brat zaoferował pomoc, więc ją przyjąłem. Nie potrzebujemy dodatkowych problemów. Gwardziści pomogą nam przejechać bezpiecznie przez terytorium Dzikich Wilków. - oznajmia
-No tak. Nie pomyślałem o tym…
-Dzikie Wilki? - pyta Aria
-To Wilki, które nie należą do żadnego stada. Nie mają swojej sfory i żyją na obrzeżach naszych terenów. - wyjaśniam
-Są niebezpieczne? - zadaje pytanie Sam
-Zdarza się, że atakują bez konkretnej przyczyny. - odpowiadam
-Mamy pozwolenie na obronę jeżeli by doszło do starcia. - mówi Logan
-Masz na myśli, że możemy ich zabić jeżeli zaatakują. - tłumaczy słowa Logana, Drake.
-Tak. - potwierdza Dowódca.
-Zapowiada się niezła przygoda. - stwierdza Kayl
-Na, to wygląda. - mówi Aria.
-Wybiła północ. - informuje Matt
-Ruszajcie. Droga zajmie wam mniej więcej trzy godziny. Gdy do trzecie w wyznaczone miejsce nie wysiadajcie z samochodu. Czekajcie na mnie. - rozkazuje Logan
Wszyscy zgodnie z ustaleniami ruszają swoją trasą. Jako ostatni wyjeżdżamy z podziemi Delty. Aria rozkłada mapę na swoich kolanach i mówi mi jak mam jechać. Ciemne auto, którym mkniemy wtapia się w otoczenie. Burzowe chmury przysłoniły księżyc. Niebo przeszyła pierwsza błyskawica.
-Zapowiada się burza. - przerywa
ciszę Aria
-Lubię burzę. - odpowiadam z uśmiechem
-Hmm.. Ja chyba też.. - stwierdza
Mamy już za sobą przebytą połowę drogi. Jak na razie nie napotkaliśmy żadnych utrudnień. Pogoda robi się coraz bardziej niebezpieczna. Burza przybiera na sile. Wiatr się wzmaga, a deszcz jest coraz bardziej gęsty.
-Im jesteśmy bliżej granicy tym mój Wilk wyczuwa jakieś zagrożenie.. - mówię cicho
-Też czuję się jakoś nie sfojo . - odpowiada Aria
-Coś się wydarzy.
Czuję, to w kościach.
-Miejmy nadzieję, że to zwykły stres wywołuje u nas te obawy.
Nie wiem czy miała bym siłę na kolejne niespodzianki.. - stwierdza Aria
Zapada między nami cisza, którą po chwili przerywa dzwonek mojego telefonu. Spoglądam na wyświetlacz i wiedzę, że dzwoni do mnie Sam, więc odbieram..
-Co jest? - pytam
-Jestem już na miejscu. - Mówi Niedźwiedź
-My też niedługo powinniśmy
się zjawić. - odpowiadam
-Dwa duże terenowe samochody stoją po drugiej stronie granicy. -
przekazuje Sam
-To pewnie Gwardziści. Nic nie rób. Czekaj w aucie tak jak kazał Dowódca. - mówię stanowczo do Sama
-Okay. - potwierdza i się rozłącza.
-Kto dzwonił? - pyta Aria
-Sam. Jest już na miejscu. - odpowiadam
-My też zaraz tam będziemy. Skręć w lewo, a potem po stu metrach powinien byś skręt w prawo. Kurczę! Prawie nic nie widać przez ten deszcz. - mówi lekko zła
-Dlatego patrzę wzrokiem Wilka.
-Spryciarza z Ciebie.
-Czasem zdarza mi się myśleć, ha ha. - śmieje się sam z siebie
-Jak na razie dobrze na tym wychodzimy Kochanie. - kwituje Aria
Jadę zgodnie ze wskazówkami Arii. Gdy skręcamy w prawo widzę oznakowanie graniczne. Jesteśmy na miejscu. Parkuję samochód za autem Sama. Burza nadal przybiera na sile. Zgodnie z rozkazami Logana czekamy w samochodzie.
-Chyba przyjechał Kayl. - mówi Aria
Patrzę tam gdzie Ona i stwierdzam, że ma rację. Tuż za nim pojawia się Drake.
-Brakuje jeszcze tylko Matta i Logana. - oznajmiam
-Pewnie zaraz będą. - odpowiada
Błyskawica uderza w drzewo nieopodal powodując, że zaczyna się palić. Nie trwa, to długo gdyż gęsty, mokry deszcz gasi czerwone płomienie trawiące zieloną naturę. Do samochodów po drugiej stronie granicy dołączają dwa kolejne. Rozpoznaje jeden z nich. Należy do Arona .
-Mój brat też tu jest. - mówię do Arii
-Skąd wiesz? - pyta się
-Rozpoznałem jego samochód. Drugi od lewej. Widzisz? - wskazuje jej palcem kierunek w, którym ma patrzeć
-Widzę. Chyba nie jest sam..? - mówi
-Tak. Ktoś koło niego siedzi.
Naszą rozmowę przerywa przyjazd Matta, a następnie Logana. Ten drugi wysiada z samochodu i daje znak żebyśmy zrobili, to samo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro