Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIX

Ten rozdział dedykuję: OlaRzepa3 Czarne_Jagnie walkever LewaSzyszka

Drake :

Idziemy już dobrą godzinę za grupą Zwiadowców. Coraz głębiej wchodzimy w las, który robi się coraz ciemniejszy mimo tego, że jest środek dnia.

-Ciekawe ile jeszcze będziemy iść?- mówię do Sama idącego obok mnie

-A co? Nóżki Cię bolą? - śmieje się Kayl

-Uważaj bo jak mnie wkurzysz, to…

-Dajcie spokój, chłopaki. - przerywa mi Sam

-To On zaczął. - mówię wskazując palcem na Kayla

-Bądź od niego mądrzejszy i go olej. - radzi mi Matt

-Ale z was frajerzy! - oznajmia śmiejąc się Kayla

-Dobrze, że Ty nim nie jesteś. - odpowiada mu drwiąco Sam

Już miałem coś powiedzieć gdy nagle wyszliśmy na ogromną polanę. Zwiadowcy byli kilka kroków przez nami i właśnie rozmawiali z jakimiś dwoma mężczyznami. Przystanęliśmy i czekaliśmy na dalszy rozwój sytuacji.

-O czym Oni tak tam gadają? - zastanawia się Matt

-Za daleko stoją. Nic nie słychać. - stwierdza Kayl

-Ty Idioto! Przecież mamy nowe zdolności. Musimy tylko dojść jak ich używać w ludzkiej postaci. - odpowiadam mu

-Sam chyba już doszedł jak, to robić. - mówi Matt

Wszyscy kierujemy wzrok na Sama, który stoi kilka kroków dalej od nas i uważnie wpatruje się w Zwiadowców. Po chwili odwraca się ku nam mówiąc..

-To strażnicy. Zdają raport dowódcy Zwiadowców.

-Jaki raport? - pytam

-Z tego co się działo na ich terenie podczas jego nieobecności. - wyjaśnia Sam

-Przecież tu nie ma żadnego zagrożenia, więc po co im strażnicy? - pyta Kayl

-Ale Debil z Ciebie! Przecież są różne rasy Wilków i każda ma swoje terytorium. Jedna Wataha może być zagrożeniem dla drugiej. Czy Tobie wszystko trzeba tłumaczyć? - pytam

-Drake, spokojnie. Mamy prawo nie wiedzieć pewnych rzeczy. Wszyscy jesteśmy tu nowi i wszystko jest nowe dla nas,więc proszę współpracujcie. - mówi Sam

Po tych słowach ruszamy dalej za Zwiadowcami mijając strażników i wkraczając na ich terytorium. Przechodzimy przez polanę i znowu wchodzimy w las. Tym razem jednak po zaledwie przejściu kilometra docieramy do celu.

_

Sam :

Między drzewami stoją niewielkie drewniane domy. Do Dowódcy Zwiadowców podbiega mały chłopiec krzycząc radośnie..

-Tato, Tato patrz! Opanowałem już prawy sierpowy.

Chłopiec wymachuje pięściami w powietrzu demonstrując Ojcu, to czego się nauczył.

-Jestem z Ciebie dumny, Synu. A teraz biegnij do Matki i powiedz, że zaraz będziemy. - prosi go Dowódca

-Tak, jest!

Odpowiada chłopiec i biegnie do jednego z największych drewnianych domów. Dowódca i jego trzech Zwiadowców, którzy nas tu przyprowadzili odwracają się ku nam.

-Nie przedstawiliśmy się sobie. Jestem Jacob. Ten po prawej, to Andrew, za nim stoi Casper, a po mojej lewej , to  Dorian. - mówi Dowódca

-Ja jestem Sam. Ci obok mnie, to Matt, Drake i Kayl. - przedstawiam nas

Jacob podaje mi dłoń. Jego uścisk jest stanowczy i mocny.

-Teraz pójdziemy do mojego domu i zjemy porządny obiad. - mówi

-Jestem za. - odpowiadam

Niestety nie jest nam dany odpoczynek. Z pomiędzy drzew wybiega Dziki Wilk. Wszyscy jak jeden mąż stajemy jak wryci w ziemię. Dowódca Zwiadowców na szczęście szybko otrząsa się z chwilowego szoku i zaczyna spokojnym głosem wydawać polecenia swoim podwładnym.

-Andrew. Zagoń wszystkie dzieciaki do mojego domu. Tylko żadnych gwałtownych ruchów. Rozumiemy się?

-Tak jest, Jacob.

Andrew zgodnie z poleceniem Dowódcy porusza się za domami starając się być jak najmniej widocznym i zgarnia po drodze wystraszone Wilczki.

-Casper, Dorian. Zajdźcie, to bydle od tyłu. Jak już zajmiecie pozycję, to na mój znak przemienicie się.

Chłopaki kiwają głowami wyrażając tym przyjęcie rozkazu. W ciągu kilkunastu sekund są już na tyłach wroga. Jacob odwraca się ku nam i pyta..

-Gotowi do kolejnej walki?

-A mamy jakiś wybór? - pytam

-Nie. - odpowiada Dowódca z kpiącym uśmiechem na twarzy

-Ej, patrzcie. Coś z tym Dzikim jest nie tak. - mówi Matt

Wszyscy skupiamy wzrok na stojącym po środku wioski Zwiadowców, Dzikim Wilku. Nie atakuje nas, ale widać, że jest gotowy do ataku, ale tak jakby go coś powstrzymywało. Jakby na coś czekał.

-Rzeczywiście. Tamten, który nas zaatakował podczas przejazdu przez ich terytorium był owładnięty furią. - stwierdzam

-Ten za, to wydaje się jakby czekał na pozwolenie do ataku. - zauważa Kayl

-Jego oczy są dziwne. Bez wyrazu. Jakby bez życia. - dodaje Drake

-Macie wszyscy rację. Omówimy, to później bo walki jednak nie da się uniknąć. - uświadamia nas Jacob

Po jego słowach Dziki Wilk atakuje. Jacob i reszta Zwiadowców przemienia się w Wilki w mgnieniu oka. Nam przemiana zajmuje trochę więcej czasu. Gdy dołączamy do walki, Wilki są lekko zbite z tropu. Pierwszy raz widzą inny gatunek po przemianie niż swój. Drake jako Czarna Pantera zwinnie unika szczęk Dzikiego, którego potem swoimi pazurami mocno rani w pysk. Kayl rykiem Białego Tygrysa sprawia, że Dziki kuli się pod oznaką siły jaką zaprezentował Tygrys. Matt za, to prawie nie różni się od Wilków Zwiadowców. Dorównuje im posturą i siłą, która pozwala mu powalić wroga na ziemię. Od strony polany przybiegają do nas już po przemianie strażnicy, którzy stali na granicy terytorium. Wszyscy okrążamy Dzikiego czekając na jego kolejny ruch. Długo, to nie trwało. Zwinnie podnosi się z ziemi i rzuca ku Jacobowi. Staję przed nim chroniąc go swoim ogromnym gabarytem Niedźwiedzia i odpieram atak. Dziki Wilk znów pada na ziemię. Zaczyna ciężko rzęzić i ku naszemu zdziwieniu ulega przemianie w Człowieka. Nie będąc już dla nas zagrożeniem również powracamy do Ludzkiej postaci.

-Zdecydowanie coś jest nie tak. - oznajmia Dowódca Zwiadowców

-Jakim cudem On się tu wogóle znalazł? Przecież Dzicy nie opuszczają swojego terytorium. - zastanawia się Dorian

-To już drugi atak z ich strony jednego dnia. - dodaję

-Cholera! Kolejne ubranie do śmieci! - podsumowywuje Drake

Wszyscy jak jeden mąż wybuchają śmiechem na jego komentarz.

-Casper! Andrew! Zabierzcie tego nieprzytomnego Dzikiego do klatki. Później jedna z naszych Leczących do niego zajrzy. - wydaje rozkaz Jacob

-Trzeba powiadomić Króla Arona. - mówię do Dowódcy

-Najpierw się ogarniemy. Zagrożenie tymczasowo opanowane.

Przytakuję nie chcąc się sprzeciwiać.

-Wszyscy niech wracają do swoich obowiązków,a wy Nowo Przemienieni chodźcie za mną.

Zgodnie z poleceniem kierujemy się za Jacobem zupełnie nieświadomi tego, że na Zamku odbywa się podobna walka do naszej..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro