Rozdział XVIII
Liam :
Jesteśmy otoczeni. Sam i Drake są ciężko ranni. Nie mogę im pomóc bo są po drugiej stronie hali gdzie doszło do wymiany ognia. Przeciwnik skutecznie rozbił nasze szeregi i doprowadził do tego, że musieliśmy się rozdzielić. W grupie byliśmy bardziej odsłonięci. Widzę jak Kayl próbuje przedrzeć się w ich kierunku przez krzyżowy ogień karabinu maszynowego przeciwnika i niestety obrywa jedną z kul w ramię. Tryska krew. Pocisk trafił w tętnice. Chłopak pada na betonową posadzkę i czołga się do sterty palet pod ścianą żeby się za nią schować. Próbuję go osłaniać, ale nie jestem w stanie tego zrobić gdyż nie mogę strzelać w kilku kierunkach jednocześnie.
-Niech, to szlag!
Przeklinam pod nosem. Wyglądam z za beczek po paliwie za którymi się ukrylem żeby w miarę możliwości rozeznać się w sytuacji. Odkąd po rozkazie Hendersona o kontynuacji akcji weszliśmy jeszcze głębiej w gniazdo żmij nasze szanse na wyjście z tego cało zmalały prawie do zera. Moja pierwsza misja okaże się kompletną porażką jeżeli zaraz czegoś nie wymyślę. Spoglądam w prawo i dostrzegam, że Matowi udaje się niepostrzeżenie zbliżyć do mnie. Zastygam w bezruchu by nie zwrócić na siebie uwagi strzelców znajdujących się na poddaszu hali. Daję ręką znać, że może się zbliżyć. Gdy przykuca obok mnie słyszę jego świadczący oddech.
-Oberwałeś ? - pytam szeptem
Kiwa głową i pokazuje, że dostał kulkę w żebra , która prawdopodobnie uszkodziła płuco. Kamizelka kuloodporna powoli przesiąka szkarłatem jego krwi. Skubańce mają cholernie dobrą broń. Biorę głęboki wdech i pytam..
-Gdzie jest Logan?
Matt wskazuje drzwi po lewej stronie. Jakimś cudem Loganowi udało się wydostać z otwartej przestrzeni hali. Mam nadzieję, że nasi przeciwnicy tego nie zauważyli. Zgodnie z planami budynku, które szczegółowo omówiliśmy na zebraniu drzwi prowadzą do piwnicy gdzie prawdopodobnie jest przetrzymywana Zakładniczka. Żeby się udało ją ocalić muszę opanować sytuację dziejąca się tutaj na hali. Trzeba zlikwidować strzelców z poddasza. Tylko ja z naszego zespołu nie oberwałem.
Jeszcze..
Spoglądam na Mata i wiem, że długo nie pociągnie jeżeli nie otrzyma szybko fachowej pomocy lekarskiej. To samo tyczy się pozostałych. Gorączkowo staram się wymyślić jakieś wyjście z tej patowej sytuacji. Obecnie strzelanina ustala i zapanowała głucha cisza. Kto by pomyślał, że wpakujemy się w takie bagno?! Miała, to być prosta i szybka akcja odbicia Zakładniczki, a przemieniła się w rzeź. Straty wyłącznie są po naszej stronie. Gdy podjechaliśmy pod budynek, który był kryjówką Handlarzy poczułem, że coś jest nie tak. Mój Wilczy zmysł wył na alarm, lecz go zignorowałem. Mój błąd. Pierwszą falę ataku odparliśmy tuż po wejściu za bramę posesji. Potem każdy kolejny zdobywany kawałek przestrzeni okupowany był naszą stratą. Jakimś cudem udało nam się dojść do przedostatniego etapu akcji i najbardziej ryzykownego. I tu na otwartej przestrzeni hali starego budynku fabryki polegliśmy. W mojej głowie panuje jeden wielki zamęt. Kompletnie nie wiem co mam teraz zrobić? Nie wiem czy iść likwidować strzelców na poddaszu hali czy próbować się przedrzeć do wejścia ku piwnicy i podążyć za Loganem?
-Kurwa!
Rzucam kolejne przekleństwo i już zbieram się do podjęcia decyzji co robić gdy nagle ponownie rozlegają się strzały. Wostrzam wzrok i w półmrok dostrzegam Logana, który osłania swoim ciałem dziewczynę, która się za nim schowała. Prawdopodobnie, to jest nasza zakladniczka. Udało mu się ją znaleźć. Kieruję swoją broń w kierunku wrogich strzałów, ale po kilku wystrzałach kończy mi się amunicja. Matt pokazuje, że też ma już pusty magazynek. Nie dobrze. W ogóle nic nie idzie zgodnie z planem. Czuję jak rośnie we mnie złość. Adrenalina pobudza mojego Wilka do życia. Niewiele myśląc zaczynam niezdarnie zdejmować z siebie ubranie tak by nie wystawić się na postrzał. Logan schronił się razem z dziewczyną za stertą palet koło Kayla. Nie powstrzymuje się dłużej i pozwalam mojemu ciału na przemianę. Czuję jak rośnie we mnie siła. Halę wypełnia mój gardłowy warkot. Wyskakuje z mojej kryjówki i nagle wszystko bierze szybki obrót. Dopadam drani którzy nas otoczyli i jednego po drugim rozszarpuje na kawałki. Czuję w pysku metalowy posmak ich krwi. Jakimś cudem żaden wystrzelony w moim kierunku pocisk nie trafia do celu. Dopadając ostatniego z oprawców zadaję mu szybką śmierć. Buzuje we mnie wściekłość. Próbuję się opanować,ale coś nie pozwala mi wrócić do Ludzkiej formy. Staję na środku hali ciężko dysząc. Dokoła jest pełno krwi. Widzę jak Logan kieruje się ku mnie wcześniej oceniając szybkim wzrokiem czy jest już bezpiecznie. Staję przede mną nie okazując strachu. Nie powiem ma jaja żeby tak podchodzić do rozjuszonego Wilka, który w każdej chwili może rozszarpać mu gardło. Gdy się odzywa jego słowa niosą się echem po hali...
-Nie damy rady uratować naszych. Już za późno. Rany są zbyt poważne. Możemy jedynie towarzyszyć im w ich ostatnich chwilach na tym
padole. - oznajmia
Potrząsam łbem nie chcąc pogodzić się z tym wyrokiem. Coś na pewno da się zrobić... Spoglądam w kierunku tych którzy w ostatnim mi czasie zaakceptowali mnie jak swojego.
Stali się dla mnie ważni..
To nie może się tak skończyć..
W moje myśli zakrada się szalony pomysł. Czuję, że może, to być dobre wyjście. Skoro Arii się udało im też powinno. Są osłabieni, ale i tak nie mają już nic do stracenia. Mam nadzieje, że Matka Ziemi i Żywiołów da im potrzebną siłę do przemiany. Szybkim susem doskakuję do Mata i gryzę go w ramię. Następnie dopadam do Kayla, który z przerażeniem w oczach patrzy jak zatapiam kły w jego udzie. Sam i Drake są nieprzytomni gdy do nich podbiegam. Ledwo słyszę ich oddechy. Nie tracąc czasu w obu zatapiam moje szczęki. Logan dalej stoi po środku hali przyglądając się z niedowierzaniem temu co właśnie przed chwilą zrobiłem. Ja również zastygam w bezruchu czekając co się wydarzy..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro