Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15."Susan żyje"

Maratonu nie będzie:( miało być 8KOMENTARZY , a jest tylko dwa więc xd. Macie jeszcze czas:) aczkolwiek rozdzał dodaje dziś następny chyba w środę(?)

Obudził mnie dźwięk przychodzącego sms'a. Był on od mojego "wybawcy".

Wybawca: Haha nie tak dużo pytań:) nie powiem ci wszystkiego, bo nie mogę:) to nie są żarty , ani nie jesteś w ukrytej kamerze.

Ja:To dlaczego to robisz?

Wybawca: Bo chcem ci pomóc.

Ja:Zabiłeś mojego pana od matematyki?

Wybawca: Od dziś będziesz bezpieczena. Powinnaś się cieszyć i mi podziękować.

Ja: Cieszyć się?! Z czego? Że zabiłeś człowieka?! To jest żałosne. Nie chcem mieć nic wspólnego z mordercą.

Wkurzyłam się! Zabił człowieka! On jest nie normalny. Mam mu podziękować?! Chyba pójść z tym na policje.

____________________________________

Do mojego pokoju wparowała Megan. Przestraszyłam się, lecz nie dałam po sobie tego poznać. Zachowywałam się normalnie, choć gesia skórka na ramieniu pozostała.

-Wyjeżdżam-oznajmiła.

-Wyjeżdżasz?-zapytałam

-Tak. Do mojej koleżanki.

-Gdzie?

-Do Meksyku. Ona mieszka w małej wiosce bez telewizji, ani internetu, więc nie będzemy mogli się ze sobą kontaktować.

-Ile tam będziesz?

-Niewiem. Tyle ile potrzeba. Od siedmiu do ośmiu miesięcy.

-Jedziesz tam , aby usunąć dziecko?

-Nie. Nie usunę. Urodze i odam je w dobre ręce.

-Nie boisz się wyrzutów sumienia?

-Nie.

-Ach tak. Ja zapomniałam, że ty boisz się reakcji rodziców. Ale Megan oni ci pomogą. Może na początku będą źli, ale pomogą ci. Tak samo jak, ja i babcia.

-Postanowiłam już i nie zmienie zdania. Samolot mam o dwudziestej.

-Megan...

-A i jeszcze jedno zapytaj rodziców i babcie o Susan, bo tylko ty nie znasz prawdy.

-Co? Jakiej prawdy?

-Susan żyje...-zrobiło mi się ciemniej przed oczami. Po chwili zendlałam...




Hmm? I co dalej!?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro