Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11.Pan od matematyki

Przepraszam, że tak późno z rozdzałem, ale jak już pisałam byłam u babci i nie miałam czasu na pisanie. Zapraszam na next i ładnie prosze o komentarze i gwiazdki<3

do stołówki. Nikogo tam nie było. Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Odwruciłam się , aby zobaczyć pana od matematyki.

-Dzień dobry-powiedziałam niepewnie-Chciał mnie pan widzieć?

-Nie mów do mnie "pan", czuje się wtedy tak staro, a mam przecież tylko czterdzieści pięć lat. To nie dużo, prawda? -powiedział

Nie chciałam mu mówić , że jest stary. W sumie to chyba nie jest , aż tak dużo?

-Każdy czuje się na tyle lat na ile wygląda-ucieszyłam się , bo idealnie wybrnełam z tej sytuacji. Przynajmniej tak myślę.

-Masz rację. Jak jesteśmy sami to mów do mnie po imieniu. Darek.
-Myślę, że to zły pomysł...

-Dlaczego? -powiedział i podeszedł do mnie.

-Będę czuła się nie zręcznie...-przerwał mi dotknięciem. Pogłaskał mój policzek.

-Cassidy wiem , że w szkole nie masz za dobrych kontaktów z rówieśnikami. Mogę sprawić, że będzesz miała lepszy kontakt ,niż Megan, a w zamian będzesz przychodziła co sobotę do mnie. Na godzinę, aby się zabawić. Czasami w szkole w pokoju nauczycielskim , lub za szkołą obciągniesz mi. Co ty na to?-zapytałam

Było mi nie dobrze. Myślałam, że zaraz zwymiotuje. Jeszcze nikt nigdy tak mnie nie upokorzył. Nawet Megna, kiedy wrzuciła na facebooka kompromitujące mnie zdjęcia.

-Pan oszalał?-zapytałam zanim ugryzłam się w język.

-Daje ci propozycje...

Przerwałam mu kierując się do wyjścia. Niestety nie było mi dane wyjść , gdyż pan Darek pociągnął mnie za rękę. Przycisnął do ściany. Wyrywałam się. Niestety na próżno. Zaczęłam krzyczeć.

-Pomo...-zostałam uciszona uderzeniem z liścia. Zamroczyło mnie na chwile, a on to wykorzystał rozrywając mi koszule i rzucając na ziemie.

Z nosa ciekła krew, a w pucach brakowało powietrza. Siły opadali.

Zaczął dotykać mnie wszędzie , tymi brudnymi rąkami. Miałam dość! Powoli zaczęłam szlochać.

Rozpiął spodnie, a paskiem związał mi ręce. Po chwili rozerwał , również mi spodnie. Byłam w bieliźnie, lecz nie na długo. Uderzył mnie jeszcze parę razy. Po chwili weszedł we mnie. Chciałam krzyczeć, lecz nie potrafiłam wypowiedzieć , już  ani jednego słowa. Wchodził i wychodził, ja już nic nie robiłam. Nie krzyczałam. Nie wyrywałam się. Miałam wrażenie , że nawet nie odycham, lecz odychałam.

Niewiem kiedy , ale skończył. Miałam wrażenie, że trwało to bardzo długo. Nie szlochałam. Tylko łzy ciekły. Nie wydawałam , żadnego dźwięku.

____________________________________

Weszłam pod prysznic. Cała zapłakana. Woda lała się , a ja szorowałam ciało szczotką. Chciałam pozbyć się brudu.

"Najsmutniejszy rodzaj smutku to kiedy płaczesz pod prysznicem , albo w łużku w nocy...w miejscu gdzie jesteś sam , ponieważ nikomu nie pokazujesz , co naprawdę czujesz" -pomyślałam i wziełam żyletkę. Teraz wraz z wodą leciała krew.

Byłam wściekła! Upokorzona! I smutna, że zostałam potraktowana , jak dziwka. Zrozpaczona. I zraniona. Do tego boje się, że to się jeszcze może powtórzyć, bo przecież tam tego "człowieka" będę widzała codziennie.

Susan wkrótce do ciębie dołączę. Prędzej , niż myślisz...



Jestem z rozdzałem! Pisałam go godzinę!  Pozdro dla mnie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro