" Walka przekonań"
Elijah
Wchodzę z kuzynem do klubu bokserskiego, gdzie Darcy postanowiła się ze mną zmierzyć. Ze mną? Chyba ma coś nie tak z mózgiem. Błagam! Nie zawaham się jej uderzyć, więc jeśli będzie strzelać typowe kobiece fochy, to zacznę jej się śmiać prosto w twarz. Sama tego chciała. Wygram to i zaliczę jej seksowne ciałko, wbrew temu, co twierdzi. Idziemy do łóżka rozumie się samo przez się, więc nie mam zamiaru jej tego odpuszczać.
- Stary! - zagaduje Christopher. - To ona? - wskazuje na jeden z ringów, gdzie drobna szatynka wyżywa się na worku treningowym.
- Ta - stwierdzam. - To moja ofiara.
- Szczerze? - spogląda na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Patrząc na nią, to będziesz biegał nago po piasku.
- Wątpisz we mnie? - pytam zjadliwie i zaciskam dłoń w pięść. - Nie dam się dziewczynie. To słaba istotka.
- Kto? Moja wnuczka? - pojawia się obok nas pewien starszy mężczyzna z popcornem i colą w ręce. - Darcy wygra! - mówi pewnie. - Gdzie mój tron? Yy wróć! Gdzie moje krzesło? Drake?
- Ja pierdziele, dziadku stul pysk - odzywa się młodsza wersja faceta. No niezła rodzinka.
- Ooo Elijah - śmieje się szatynka. - Widzę, że już masz pełne gacie. Zapraszam na ring
- Idę się przebrać, kruszynko.
- Ta kruszynka spowoduje, że stracisz cenne klejnoty. - wchodzę do szatni, a za mną kuzyn, który szczerzy zęby w uśmiechu.
- Masz przejebane - stwierdza. - Wybacz Elijah, ale coś czuję, że będę cie zbierał z tej maty.
- ZAMKNIJ RYJ!
- Ona profesjonalnie ćwiczy boks!
- Skąd to wiesz?
- Jej technika mówi sama za siebie. Widziałem jak wali w ten pieprzony worek. Stary to profesjonalistka.
- Nie boję się tej suki. Mam zamiar ją przelecieć i wygram tą walkę. Zobaczysz. - wzrusza ramionami.
- Zobaczymy.
****
Drake
- Młody nagrywaj to! - mówi dziadek. - Chcę to potem pokazać Ryanowi i Milowi. Joelowi podrzucę płytkę na grób.
- Normalny jesteś?
- Nie i się tego nie wstydzę. DARCY! JUHU! - macha do niej. - Daj mu wycisk! Nie trawię gościa!
- Nawet go nie znasz! - dziwię się.
- Wystarczy, że wygląda jak pizda. - odpowiada i opycha się popcornem. - Z resztą chce walczyć z kobietą. Czyli nie zawaha się jej uderzyć. Więc nie mam do niego szacunku, gamoniu. - opieram się o oparcie krzesła i obserwuję jak Elijah wchodzi na ring. Oczywiście nie zabrakło tutaj Liama, który w życiu nie odpuściłby sobie takiego widowiska.
- Drake - marudzi dziadek. - Dlaczego ten popcorn się skończył?
- Bo go zeżarłeś! Cicho bądź, bo zaczyna się walka! - współczuję temu facetowi, będzie cierpiał. Darcy zawsze walczy do końca i to jego będzie trzeba stąd wynieść na noszach. Sam nie wiem, co ja tu robię, ale w sumie chwila wytchnienia od tatusiowania to chwila pełna zajebistości.
- Będziesz biegał nago po plaży - nabija się Darcy.
- Przelecę cię - odpowiada Elijah z cwanym uśmieszkiem.
- Nie - śmieje się. - Nie to chciałeś.
- LEJCIE SIĘ JUŻ! - krzyczy dziadek. - Nie przyszedłem tutaj na pogaduchy! Darcy zmiażdż go jak dżdżownicę! Niech mu flaki nosem wyjdą! - Elijah wykonuje pierwszy ruch, który jest tak przewidywalny jak sraczka po wzięciu środków przeczyszczających. Darcy bez problemu odpiera atak i uderza gościa w nerkę. Auć. - TAK! GNIEĆ GO! MOCNIEJ! NIECH GNIDA CIERPI! - walka niespodziewanie przybiera inny repertuar. To Elijah blokuje ruchy mojej siostry i powala ją na ziemię.
- Ups - mówię.
- Widziałem, że Darcy nie da rady z tym typem. Trudno nie będzie widowiska.
- On chce ją przelecieć!
- To grzech? - bierze łyk coli, ale oczywiście kubeczek jest pusty i rurka powoduje dźwięki siorbania. - Daj spokój! Darcy sama się na to zgodziła. - kręcę z dowierzaniem głową. Ten człowiek ma zmienne humorki jak moja żona. Oboje są w ciąży, czy jak? Nie.. sorry. Przecież to Collins.
- DAWAJ STARA! - ekscytuje się Liam. Darcy z gardą podnosi się z materaca i z większą determinacją rzuca się na Elijaha.
- To moja dziewczynka! - mówi dziadek, gdy chłopak pada na ziemię. - Nigdy w nią nie wątpiłem!
- Czyżby?
- Wątpisz w moje słowo, szczylu?
- Jakże bym śmiał - mówię sarkastycznie. - William Collins to wrota prawdy.
- I tak trzymaj. W JAJA GO! TAK! MOCNIEJ! JESZCZE!
*****
Darcy
- Wstawaj cieciu - syczę do poobijanego Elijaha. - Pokaż jaki jesteś męski. - nie podnosi się z maty i wiem, że już tego nie zrobi.- Wiedziałam, że jesteś zwykłym pozerem.
- Wstanę - jęczy i trzyma się za krocze. - To był cios poniżej pasa.
- I to dosłownie - śmieję się. - Czas na bieg nago po plaży. Są godziny szczytu. Ludzie będą mieli niezłe widowisko.
- Nie skończyłem walki! - oburza się.
- A wstaniesz z maty? - pytam prowokacyjne. Podnosi się powoli do pozycji siedzącej, a ja niemal od razu uderzam go w twarz. Nie pozwolę mu wstać. Przegrał i będę go bić tak długo, aż nie przyzna się do tego, że jest słaby.
- DOBIJ GO! MOCNIEJ! BEZ ZĘBÓW BĘDZIE SEKSOWNY! - krzyczy dziadek. - Nie bój się o rękawice bokserskie! Kupię ci nowe! Po prostu mu przypierdol!
- Walczysz? - nachylam się nad nim i nogę przyciskam do jego obolałego miejsca. Zaraz mogę go załatwić na cacy. - Sam chciałeś bez zasad, więc cierp. Chcesz walczyć?
- NIE! - krzyczy, a ja zabieram nogę. - Wygrałaś. - z uśmieszkiem triumfu unoszę ręce do góry.
- TAK! MOJA WNUCZKA DAŁA CZADU! OOOOŁ JEEEE!
- Elijah, czekam na ciebie na zewnątrz. Plaża czeka - schodzę z ringu i odbieram od Liama butelkę wody. Wygrałam. Jestem z siebie dumna. Udowodniłam, że jest słaby.
-----
Hej misie ❤️
Nie mogło zabraknąć Willa 😂😂
Jeśli chcecie dołączyć do fankluby Collinsów możecie pisać do
KarinaZaborowska
lwicatanca
NirvanaDumb
WolfHorseKaja
Oczywiscie wiadomość prywatna. Podajcie swoje imię i nazwisko i coś jest na zdjęciu profilowym. Ewentualnie możecie wysłać link do waszego profilu 😘😘 wszystkich chętnych zapraszam.
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro