Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

''Epilog''

Liam

- Co tu się dzieje? - pytam mojego ojca, który znosi do samochodu walizki. Czyżby jakiś ważny rodzinny wyjazd, o którym nikt mnie nie raczył wcześniej poinformować?

- Wyjeżdżamy. Teraz! - mama zbiega ze schodów z kolejnymi walizkami i podaje je ojcu. - Wracamy do Brazylii.

- Co? Dlaczego?

- Bo tu nie jesteśmy legalnie - warczy ojciec. - A nie mam zamiaru siedzieć za kratkami, jak ktoś to odkryje.

- Ale nikt o tym nie wie - oburzam się. Nie mam zamiaru opuszczać miasta, w którym się wychowałem, tylko poprzez pieprzony strach rodziców. Ja tu mam wiele spraw do zakończenia.

- Collinsowie wiedzą. - zamyka bagażnik i spogląda na dom mojego dzieciństwa. - Lewe obywatelstwo to był bardzo zły pomysł. Wsiadaj do samochodu i nie zadawaj więcej głupich pytań! - nie wierzę. Mam ochotę coś rozwalić, ale nie ma w pobliżu niczego, co byłoby dobrym workiem. Pieprzeni Collinsowie! Niepotrzebnie wygadałem się kiedyś tej małej, wrednej, suce, że nie mieszkam w San Francisco do końca legalnie. Zdobycie obywatelstwa tutaj jest bardzo trudne, a sfałszowanie dokumentów było znacznie łatwiejsze. Wsiadam do samochodu i ostatni raz spoglądam na dom, w którym zostawiam wszystkie swoje wspomnienia. W tym roku spędziłem tutaj ostatnie święta. Sylwester powitam już w Brazylii. KUUUUUUUUUUUUURWA!

*****

Jayden

- Czego chcesz? - Gillian otwiera mi drzwi w samym szlafroku i kapciach z króliczkami. Włosy ma mokre, a mina może wystraszyć niejednego delikwenta, ale nie mnie. Ja tutaj przyszedł z bardzo ważną, życiową misją. Jako moje nowe postanowienie, postanowiłem być milszy dla brata, dlatego muszę naprawić kilka swoich życiowych błędów.

- Mam prośbę. - silę się na swój najlepszy uśmiech.

- Mów.

- Chcę cię prosić, abyś trzymała się z dala od Cody'ego i Darcy. Nie psuj im tego, co mają, bo wyglądają razem naprawdę uroczo. Chcę dla brata wszystkiego dobrego, a Darcy jest jego promykiem szczęścia, dlatego błagam daj sobie z nim spokój. - spogląda na mnie przez chwilę w dużym szoku, ale po chwili uśmiecha się figlarnie i chwyta moją koszulę w prawą dłoń.

- Dobrze. Zostawię go w spokoju - odpowiada.

- Dziękuję. - uśmiecham się. Cieszę się, że tak łatwo jest się z nią dogadać.

- Ależ proszę bardzo. A może ty masz ochotę się mną zająć? - rozwiązuje swój szlafrok, a mój wzrok od razu ląduje na jej zajebistych piersiach. Kurwa! Skoro Cody nie chce korzystać, to ja z miłą chęcią to zrobię.

- Oczywiście - odpowiadam i wchodzę z nią do jej mieszkania. Zamykam drzwi, aby po chwili dosłownie się na nią rzucić.

****

Darcy

Za dziesięć minut będzie północ, a co się z tym równa? Nowy rok, kolejny początek nowych wyzwań. Dziadek Will stoi na drewnianym stoliku w różowych kapciach babci. Są na niego o wiele za małe, ale oczywiście Delia nie pozwoliła mu wejść na stolik w gołych stopach. Uderza trzy razy w kieliszek od szampana, a następnie odchrząkuje.

- Kochani! - zwraca na siebie uwagę całej rodziny. - Moja mowa będzie krótka, ale treściwa. Nie ukrywajmy, jestem już stary i nie wiadomo ile mi jeszcze czasu na tym świecie zostało, dlatego wolę dmuchać na zimne i podziękować wam wszystkim, że jesteście w moim życiu. Nadia, dziękuję za to że wytrzymałaś ze mną te wszystkie lata i nie dałaś się zwariować. Kocham cię. - posyła jej całusa. - Blake, mój jedyny synu. Chciałem jedynie cię zapewnić, że byłeś zawsze ważniejszy niż mój laruś. - tutaj się uśmiecha. - Zawsze byłeś moim oczkiem w głowie, cymbałku. Abby, moja kochana synowo, ciebie to już w ogóle kocham, za to że zabrałaś mi z domu Blake'a, a wiesz jak to się mówi? Kota nie ma, myszy grasują. - posyła figlarny uśmieszek babci. - James! Alice! Moi kochani kompani. Macie cudowną córkę. Gratulacje. I co najważniejsze. Mam cudowne wnuczki i wnuków, prawnuczki i prawnuków, których cholernie kocham! Jestem dumny i szczęśliwy, że mam tak wielką rodzinę, która dochowała - tu spogląda na mojego drogiego braciszka, który zaplata warkoczyka Raelyn. - no z drobnymi wyjątkami, sylwestrowej tradycji. - tu spogląda na zegarek. - JUHU! Za dwie minuty Nowy Rok i nikt nie zaciążył, bo ja wspaniały zająłem wam czas! Ha! I nikt nie jest nawet pijany! - zeskakuje ze stolika i spogląda na mojego chłopaka. - Zrobiłeś mojej wnuczce dzisiaj dziecko?

- Nie - odpowiada od razu. - Dzidzi nie będzie!

- UFFFFFFF! Blake! Drake! Widzicie? Cody używa mózgu!

- Dziadku - śmieje się Drake. - Gdyby nie twój brak mózgu, żadnego z nas by tu nie było, a dopiero nam dziękowałeś za to, że nas masz.

- Oh, nie łap mnie za słówka, łachudro. Ta przemowa miała w sobie cel. - przytulam się do torsu Cody'ego i spoglądam z uśmiechem na moich bliskich. Tak! To pewne. Kocham ich wszystkich i tej rodziny za nic w świecie nie chciałabym zamieniać. A Cody? Cody jest mój, kocham go i nie chcę nikogo innego.

-----
Hej misie ❤️
Historii Collinsów właśnie dobiegła końca. Historii o bliźniakach nie będzie 😘😘😘
Chcę wam podziękować za każdą gwiazdkę, komentarz i cierpliwości podczas czekania na rozdziały ❤️będę szczera,wiem że słodko gorzka nie była jakaś tam mega ciekawa, ale to dlatego że pisanie w kółko o tych samych bohaterach nudzi. Mimo wszystko kocham tą rodzinę i was również moje misie ❤️❤️❤️
Dziękuję 😘
Buziole ❤️😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro