Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Z perspektywy Rachael

- Sergio jesteś pewny swojej decyzji? Chcesz się z nią rozwieść? – zapytał Jordi.  To właśnie zdanie sprawiło, że nie mogłam iść na kolację tylko musiałam zostać i podsłuchiwać. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że źle się z tym czułam.
- Tak, jestem pewien. Ten związek od początku był pomyłką. Wszyscy to widzieli: ty, trener, Rachael.  Rachael – mówiąc moje imię westchnął.
- To dlatego wyjechała, nie mogła patrzeć jak niszczę sobie życie.
- Nie wiesz tego. Nie wyciągaj pochopnych wniosków. Wiem, że jest dla ciebie ważna, ale ty i ona to przeszłość.  Jest zaręczona, pamiętasz?
- Nie mów tak Jordi, to nie prawda. Nie jest, nie może być szczęśliwa z tym Tylerem. Czuje to.
- Złożyłeś już pozew do sądu? – Jordi zmienił temat, bo wiedział, że jak Sergio sobie coś ubzdura to nic go od tego nie odwiedzie.
- Zrobi to mój prawnik w przyszłym tygodniu.
Reszty nie chciałam słuchać, a i jeść mi się odechciało wróciłam, więc do swojego pokoju. W głowie wciąż miałam słowa Sergia.  Rozwodzi się z Pilar?  Nie mogę w to uwierzyć, owszem nie wyglądali na szczęśliwych, ale on zawsze powtarzał, że ślub to dla niego rzecz święta. Miał nigdy się nie rozwieść. A co z ich córką?  Przecież on tak bardzo ją kocha. Nie rozumiałam jego decyzji, ale nie mogę z nim o tym porozmawiać, bo  oficjalnie nie mam o tym pojęcia. Po chwili przypomniałam sobie, że w tamtej rozmowie padło imię Tylera. Dlaczego twierdzi, że nie jestem z nim szczęśliwa. Jest to prawda, oczywiście, bo w ogóle z nim nie jestem. Ale skąd jego pewność, że tak jest?  Miałam więcej pytań niż odpowiedzi. A może, może jemu jeszcze trochę na mnie zależy.  Jednak z moimi przemyśleniami wygrało zmęczenie i po chwili już spałam.
Następnego dnia obudziły mnie dopingujące głosy z korytarza. Zawsze przed ważnym meczem biegali po całym hotelu krzycząc hasła typu: My niezniszczalni !!! Nieśmiertelni i niepokonani Hiszpanie!!! Nikt z nami nie wygra. A jak tylko spróbuję to go psem poszczuje Rachael.
Nie wiem czy to śpiewali jak mnie nie było, ale teraz wywołało to uśmiech na mojej twarzy. Z tym pozytywnym nastrojem zeszłam na śniadanie.
- Rachael,  ja ciebie wczoraj na kolacji nie widziałem.- zatakował mnie David.
- To chyba pora wybrać się do okulisty mój drogi przyjacielu -nie mogłam mu powiedzieć, że nic wieczorem nie jadłam, bo skończyłoby się to bardzo długim  i niepotrzebnym kazaniem.
- Byłaś?  - W odpowiedzi pokiwałam głową.
- To bardzo Cię przepraszam.
Już prawie kończyliśmy gdy dotąd cichy Sergio się odezwał
- Słyszałaś naszą piosenkę? – mówiąc to spojrzał  prosto na mnie.
- Tak. – jak łatwo było się domyślić to on był twórcą ostatniego wersu. Nie wiedzieć czemu wszystkim spodobał się najbardziej.
- Zawsze przed każdym meczem nawet gdy byłaś w Anglii go śpiewaliśmy. -dodał cicho. Gdy to usłyszałam zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Naprawdę?  - Spojrzałam po wszystkich.
- Tak.- odpowiedzieli chórem.
- Chodźcie tu do mnie wszyscy
– wyciągnęłam ręce na grupowy uścisk.
Naszą scenę przerwał mój tata wołając ich na ostatni trening przed meczem. W tamtym czasie postanowiłam trochę się odprężyć i poszłam do spa. Po godzinie jechaliśmy do Tuluzy. Gdzie odbywał się  pierwszy mecz  o  godzinie 15. Stawiłam się tam ubrana w dżinsy, trampki i co najważniejsze koszulkę z numerem 15 oraz nazwiskiem Ramos. W dzieciństwie urządzili zawody, a nagrodą było dożywotnie noszenie koszulki zwycięzcy . Właściwie to wydarzenie sprawiło, że staliśmy się z Sergio najlepszymi przyjaciółmi .
W czasie dzisiejszego spotkania towarzyszyła mi Shakira oraz partnerka Jordiego Romarey. Obie byłyśmy gotowe na stracenie głosu z wiadomych powodów. Reszty niestety nie mogło być przez obowiązki.
- Rachael, jak dobrze cię widzieć. Myślałam, że nie będziesz na Euro. – zapytała się Shakira po przywitaniu.
- Jestem tu jakby w pracy. – Nie dane nam było dokończyć, ponieważ chłopaki zaczęli wchodzić na boisko. I  natychmiast cały stadion oszalał, bo było zadziwiająco dużo kibiców z obu drużyn. Przez pierwsze 14 minut nie wydarzyło się nic spektralnego jednak w 15 prawie Morata strzelił bramkę . Wszyscy poderwali się wtedy z szybko z krzeseł aby jeszcze szybciej na nich usiąść z zawiedzionymi minami. Oczywiście ci co kibicowali Hiszpanii tak zrobili.  Bo fani Czech odetchni z ulgą. W 22 minucie z zmartwieniem obserwowałam boisko, ponieważ Sergio z bólem trzymał się za łokieć. Jednak nie było to nic poważnego i mógł dalej kontynuować mecz.  Momentalnie mi ułożyło na tą wiadomość. W 44 minucie moje serce zaczęło bić szybciej bo po raz pierwszy drużyna przeciwna miała szansę strzelić  gola na szczęście bramkarzowi udało się obronić.  Po chwili już nie siedziałam tylko stałam ze zdenerwowania, bo o mały włos i strzelibyśmy sobie samobója.  Pod koniec gdy wszyscy pogodzili się z myślą, że będzie remis Iniesta podał do Pigue, a on strzelił piękną bramkę. Kibice Hiszpanii oszaleli. Podobnie jak  i my. Zaczęłyśmy ściskać się i śmiać  jak głupie. To samo synowie Gerarda. Resztę meczu obejrzeliśmy na spokojnie, aby jeszcze raz na koniec cieszyć się i wiwatować, bo wygraliśmy 1:0 z Czechami.  Razem z dziewczynami i dziećmi poszliśmy do szatni aby im pogratulować. Z tej radości nie pomyślałyśmy, że powinnyśmy dać im chwilę aby się przebrali.  Dlatego przywitały nas gołe klaty i nie tylko.
- Gratulacje. – zaczęłyśmy na co oni zaczęli piszczeć normalnie jak kobiety i się zasłaniać. Oczywiście nie wszyscy się wstydzili, ale oni byli w mniejszości.
- Nie musicie się zasłaniać i tak nic nowego nie zobaczymy prawda Rachael? 
- Dokładnie, panowie.  Więcej odwagi. – potwierdziłam  powstrzymując się od śmiechu.
- Kochanie, zaraz do ciebie przyjdę, ale teraz proszę idź stąd i ich wszystkich nie oglądaj. – Powiedział Gerard który był lekko zarumieniony z powodu tej sytuacji
- Zazdrośnik.  - Shakira pokazała mu język.- Jednak po chwili opuściłyśmy to pomieszczenie głośno się śmiejąc.
W drodze powrotnej panowała euforia z powodu zwycięstwa, wiedzieliśmy jednak, że zaraz jest następny mecz.  Dlatego po wyjściu z autokaru nie imprezowaliśmy tylko grzecznie każdy poszedł do swojego pokoju. Czytając jeszcze książkę przed snem usłyszałam pukanie do moich drzwi.
- Proszę. - zawołałam.
- Mogę wejść? – zapytał się Sergio wychylając głowę z korytarza.
- Oczywiście, proszę. – trochę zdziwiłam się na jego widok mam nadzieje, że nie było tego po mnie widać.
- Co cię do mnie sprowadza? – Miałam nadzieję, że opowie mi coś o rozwodzie, bo mi nie wypadało o to pytać.
- Poczekaj zanim odpowiesz,  jeszcze jedno pytanie, ważniejsze. Jak z łokciem? – Zawsze jak się denerwowałam zaczynałam dużo gadać. W tym przypadku było podobnie. Rachael uspokój się to tylko Sergio.  Tylko Sergio. Czy raczej aż Sergio.
- W porządku, to nie było nic poważnego.
- Cieszę się. – i nastąpiła niezręczna cisza, którą przerwał chłopak.
-Tęskniłem. – powiedział tylko jedno słowo. Ale ono zmieniło wszystko. Tutaj w tym pokojowym hotelu oddalona tysiące kilometrów od Hiszpanii wreszcie poczułam się jak w domu.
- Ja też tęskniłam. – nie przytuliliśmy nie pocałowaliśmy, ale uśmiechnęliśmy i było w tym coś magicznego .
Z perspektywy Sergia
Nie wiedziałem co dalej powiedzieć aby nie zepsuć tej chwili.  Było jeszcze za wcześnie aby rozmawiać o rozwodzie.  Po zastanowieniu stwierdziłem, że najlepiej zrobimy jak obejrzymy film .W końcu czasami lepiej nic nie mówić.
- Mam ochotę coś obejrzeć, zrelaksować się.  Co o tym sadzisz?
- Jestem za. – powiedziała entuzjastycznie.
Z perspektywy Rachael
Włączyłam na komputerze mój ulubiony film:" Czas na miłość ".Tytuł jest dosyć myślący, bo w rzeczywistości nie jest to historia tylko o miłości, a raczej o życiu, przemijaniu. O tym, że wszystko dzieje się w naszym życiu po coś . Zawsze chciałam go obejrzeć z osobą którą kocham i ktora kocha mnie. Choć nie padły między nami żadne wyznania to wiem, że nie było i nie będzie nikogo innego z kim mogłabym i chciałabym obejrzeć ten film. Kiedy skończyliśmy było już bardzo późno i wydaje mi się, że to sprawiło, że poprosiłam go aby został. W ubraniach położyliśmy się pod kołdrą i  od razu zasnęliśmy. Na prawdę było jak dawniej.

A będę dla was taka dobra i nie każę wam czekać do następnego tygodnia. Mam nadzieje, że wam się podobał, piszcie w komentarzach co według was będzie dalej.  Z przyjemnością sobie poczytam.
Pozdrawiam Caramel

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro