Napisałem komedyję
Opowiadanie powstało jako zadanie do grupy role play, w której gram oraz oficjalny crossover z uniwersum Alertu RCB Aleksander_Abajev :3
Życzę miłej lektury. <3
***
Gdyby ktoś powiedział Sarze, że pewnego dnia obudzi się jako demon, to najpewniej by go wyśmiała, a zaraz po tym spytałaby się go, jakim demonem by była. Nie spodziewała się jednak, że coś takiego faktycznie mogłoby się kiedyś wydarzyć.
Otworzyła oczy, ziewając, ale zaraz po tym znowu je zamknęła. Po raz kolejny zasnęła nad notatkami z biologii, ale tym razem przynajmniej postanowiła uczyć się w łóżku. Przewróciła się na drugi bok i zaczęła szukać ręką zagubionego gdzieś w pościeli telefonu.
— Ekhem. — Ktoś odchrząknął, ale wciąż zaspana Sara nie zwróciła na to większej uwagi. — Przepraszam? — Ponownie nic. — Przepraszam, czy mogę poprosić o chwilę uwagi? — Osoba wyraźnie zrobiła się zniecierpliwiona. — Mam ważną przesyłkę do dostarczenia, do pani Sary Habib, prosto z Centralnego Instytutu Piekieł Abrahamicznych.
— Mmm, nie dało się zostawić awizo? — Sara wymamrotała, znajdując wreszcie telefon. Otworzyła jedno oko, aby spojrzeć na wyświetlacz, który pokazywał, że była równo godzina trzecia trzydzieści trzy w nocy.
— Pani wydaje się, że my w CIPA mamy czas bawić się w zostawianie awizo? Traktujemy naszą pracę piekielnie poważnie. To sprawa życia bądź śmierci, w większości przypadków śmierci, ale zdarza się też, że życia po śmierci i akurat w pani przypadku, droga pani Saro Habib, jest to sprawa życia po śmierci.
Sara zmarszczyła brwi i zakryła głowę poduszką.
— Jest środek nocy — zauważyła niezbyt inteligentnie, ziewając. - Życie po śmierci poczeka aż się wyśpię. Są rze...
Nie skończyła mówić, bo jej łóżko nagle zniknęło, przez co upadła na podłogę.
— Co do?! — wrzasnęła, siadając. Dopiero teraz spojrzała na swojego rozmówcę, który okazał, a raczej okazała się niebieskoskórym demonem przypominającym nieco w swojej budowie satyra. Ubrana była w kusą spódniczkę i koszulkę polo z wyszytą na lewej piersi kopertą.
— Fenomenalnie! — Rozmówczyni klasnęła w dłonie, a na kolanach Sary pojawił się zapakowany w czerwoną kopertę list. - Jeśli mamy już początek za sobą, to gratuluję, pani Saro, została pani wybrana na honorowego demona. W kopercie znajduje się dyplom Honorowego Złoczyńcy. Witamy w CIPIE, prosimy o zgłoszenie się do do naszego szefa w przeciągu najbliższej doby. Aby dostać się do CIPY, wystarczy aby pani zamknęła się w łazience i ze zgaszonym światłem wyrecytowała trzy razy "Bloody Mary" i drzwi do piekieł staną dla pani otworem. Jeszcze raz gratuluję i do zobaczenia. — Skończywszy mówić, uśmiechnęła się, podała wciąż zdziwionej Sarze rękę i zniknęła.
Sara zamrugała kilkakrotnie, wpatrując się w miejsce, w którym chwilę wcześniej stała jej rozmówczyni, następnie przeniosła wzrok na leżącą na jej kolanach kopertę i potem znowu wróciła nim w poprzednie miejsce. Mieszkając w New Detroit od blisko roku, zdążyła się już przyzwyczaić do wszechobecnych paranormalnych zjawisk, wszędobylskich demonów i panów w smutnych garniturach, ale nigdy jeszcze nie miała okazji zostać nawiedzoną w swoim własnym (choć dzielonym z Margo) domu.
Przewróciła oczyma i rozerwała kopertę, z której poza dyplomem wypadło też czerwone konfetti. Nie spodziewała się zbyt dużo po organizacji nazwanej CIPA (osoba, która wpadła na tę nazwę definitywnie zasługiwała na swoje miejsce w piekle) i nie zdziwiła się, widząc, że dyplom wyglądał jak wykonany w paincie, a jako fontu użyto (czerwonego) comic sansa (na rzecz jasna czerwonym tle). Faktycznie była to iście piekielna robota.
DYPLOM CHONOROWEGO ZŁOCZYŃCY
DLA
............Sarah Habib............
ZA
.....................Zbrodnie pżeciwko lódzkości......................
GRATULÓJEMY I WITAMY W NASZYM PIEKIELNYM GROŃE!!!!
PODPISANO
.....................ZAŻĄTCA CIPA WĄPIEŻ MORAWIECKI.................
DWÓDZIESTY DRÓGI DZIEŃ LÓTEGO ANNO DOMINI DWA TYSIOMCE DWADZIEŹCIA JEDEN
— Nawet imienia mi dobrze nie zapisali — westchnęła, odkładając dyplom na bok. - Niby złego diabli nie biorą, a tu proszę. Mogliby chociaż sprecyzować jakie zbrodnie — mówiła sama do siebie, wstając z ziemi i podchodząc do szafy, aby wyjąć z niej pasujący na tę okazję hijab i piekielnie ładny strój. — Trochę się tego jednak nazbierało. Naprawdę, odrobina detalu by ich nie zabiła, i tak już nie żyją...
Finalnie zdecydowała się jednak na typowy, "Sarowy" ubiór. Nie czuła potrzeby, aby zachwycać wszystkich w CIPIE swoim zjawiskowym wyglądem. Nawet makijaż wybrała jakiś taki bardziej spokojny, ale nie odpuściła sobie czerwonego (niczym piekło) cienia do powiek.
Zadowolona z siebie ruszyła do drzwi do łazienki. Weszła do środka, zamknęła je i zaczęła recytować:
— Bloody Mary, Bloody Mary, Bloody Mary. — Brzmiało to idiotycznie i sztampowo, ale co poradzić, jaka firma, taka komunikacja.
Czekała chwilę i... nic. Żadnych demonów wychodzących z lustra, żadnych noworodków w wannie czy klozecie, żadnych czerwonych świateł, czy demonicznych szeptów. Zmarszczyła brwi, czuła się oszukana, albo coś popsuła. To też była opcja. Powtórzyła więc Bloody Mary trzy razy i... ponownie nic.
Miała już dość, wciąż miała materiał do opanowania na studia, a zamiast się uczyć, próbowała się dostać do CIPY. Oki to pa, pomyślała, nie było sensu się z tym męczyć. Odwróciła się na pięcie, nacisnęła klamkę i aż stanęła jak wryta.
Za drzwiami nie znajdował się korytarz należącego do niej i do Margo apartamentu, a wnętrze jasnego, sterylnie urządzonego gabinetu. Na ciemnym stole stała nawet ramka, w której znajdował się obrazek z napisem "live, laugh love", ale tym, co naprawdę przykuło uwagę Sary był wielki biurowy fotel. Stał on odwrócony do niej tyłem.
— Przepraszam? Czy to zarząd główny Centralnego Instytutu Piekieł Abrahamicznych? — spytała niepewnie, nie oczekując żadnej odpowiedzi.
— Wybacz słońce, ale musisz porozmawiać ze swoim manadżerem, bo jesteś już kolejną osobą, która przez przypadek do nas trafiła. CIPA jest trzy Bloody Mary dalej. — Sara chciała coś powiedzieć, ale siedząca w fotelu osoba machnęła dłonią, aby ją uciszyć i kontynuowała: — Wiesz co, słońce, jednak się tym nie troskaj, sama porozmawiam z twoim manadżerem. Może wreszcie palant i nierób przesunie wasz adres na jakąś inną ulicę. Bo wiesz ja jestem tolerancyjna jak mogę, ale...
Sara nie słuchała dalej, wycofała się z powrotem do łazienki, zamknęła drzwi i wyrecytowała kolejne trzy Bloody Marry. Otworzyła drzwi i ponownie stanęła jak wryta. Tym razem spowodował to akompaniament organ, które chyba zagrały wstęp do hymnu Polski...?
Wnętrze siedziby głównej CIPY było mroczne, gotyckie, przy potężnym, dębowym biurku, na którym stało kilka ramek z jego zdjęciami, siedział Wampir Morawiecki. Pił akurat kawę z dodatkiem krwi prawicowych dziewic.
— Witamy w CIPIE, pani Salo! Została pani oficjalnie przyjęta w nasze szelegi. Potrzebujemy młodych, ambitnych i gotowych do placy w tludnych walunkach osób, któle mogłyby pomóc nam przejąć kontlole nad światem.
Sara podrapała się po brodzie.
— Zdajecie sobie sprawę, że regularnie odprawiam egzorcyzmy, wypędzając siły nieczyste z New Detroit, prawda?
Wampri Morawiecki spojrzał na Sarę tak, jakby ta miała go za idiotę.
— Oczywiście, że wiemy i dlatego uważamy, że będziesz idealnym nabytkiem dla naszego młodego, splężystego, enelgicznego i dynamicznego zespołu lozplawiającego się ze wszystkimi istotami piekielnymi, któle nie chcą podporządkować się CIPIE. — Widząc niepokonaną minę Sary dodał: — Ofelujemy w zamian dostęp do siłowni, status demona olaz owocowe czwaltki.
— Owocowe czwartki mnie przekonały.
— Witamy w filmie, uważaj tylko na moje zwierzątko; Gospodalka, lubi jeść placowników.
— Jakoś sobie chyba z nią poradzę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro