Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Stay and play that Blink-182 song | 26


Park Jimin nie rzucał słów na wiatr.

Rzucił za to kilkoma mocnymi przekleństwami, gdy razem z Taehyungiem uczepionym do jego ramienia spacerował po piętrach galerii handlowej z wcale niełatwym zadaniem.

Tuż przed przygarnięciem do domu Holly zobowiązał się wynagrodzić Yoongiemu jego dobre serduszko za to, że zgodził się przygarnąć do domu kolejnego darmozjada.

I tu pojawiał się problem z doborem właściwego podarunku. Święta szły pełną parą, sklepy nie żałowały w asortymencie, a mimo wszystko Jimin dalej nie potrafił znaleźć prezentu idealnego.

— To może kupisz mu sweter? — zaproponował znudzonym głosem jego przyjaciel. O ile pierwsze dwie godziny w sklepie minęły mu na przyjemnych zakupach, to marudzenie Jimina przyprawiało go o już skręt żołądka.

— Bez sensu, założy go tylko na chwilę.

— Zegarek?

— Jakbym jeszcze miał go za co kupić...

— Perfumy?

— Cały czas używa takich samych.

— Więc niczego mu nie kupuj. Albo... Spraw sobie coś, na czym obaj skorzystacie! — zaproponował, dostając nagłego olśnienia.

— Mam kupić bilet powrotny do Busan? — Pokręcił na niego głową, gdy Tae zaczął ciągnąć go w stronę kolejnego sklepu.

— Trzy słowa. Seksowna, koronkowa bielizna. Faceci szaleją na jej punkcie!

Jimin spojrzał na niego zniesmaczony.

— Ta? Bo ja jakoś nie bardzo. Tym bardziej, jak myślę o tym, że miałbym ją na siebie włożyć. Przecież to rzeczy dla bab!

— Pojęczysz później, teraz chodź za mną do przymierzalni. Pora, żebym pokazał ci, czym są prawdziwe zakupy.

...

Był chory czy chory?

Przyglądał się sobie w lustrze z wypiekami na twarzy. Na początku czuł się dziwnie. Nie był przyzwyczajony do takiego ubioru, nie sądził nawet, że zdoła się w coś takiego wcisnąć.

Ale było też to nowe uczucie. Diabelski głos, który szeptał mu do ucha, jaki to nie jest seksowny i zniewieściały. I jak Yoongi z ochotą by się nim zajął.

Dlatego nie myśląc długo, pociągnął na odwagę konkretny łyk szkockiej whisky znalezionej w zamkniętym barku i wsadził sobie ten piekielny ogonek w... Właśnie tam.

Ułożył się na łóżku, czekając na powrót swojego Pana... Wróć! Na powrót Yoongiego. I co chwila sięgał do butelki, w nadziei, że cierpki smak alkoholu zatrzyma w nim tę chwilową dawkę adrenaliny.

A jednak, głośny trzask drzwi z dołu nie zmniejszył jego stresu, gdy przekręcił się na łóżku, celowo wypinając w stronę wejścia, by zagwarantować mężczyźnie jeszcze lepszy widok.

— Jimin, mam do ciebie ważną sprawę. Czy mógłbyś... J-Jimin? — Yoongi zamarł z kluczami w dłoniach, gdy chłopak, kocim stylem podrapał ręką w obrożę, by uruchomić przypięty do niego dzwoneczek.

— Miau? — Spojrzał niewinnie w jego oczy, po czym oblizał wargi. Yoongi wyglądał jak na skraju wytrzymałości.

— Oh, Minie...

— P-Podobam ci się? — zapytał ochoczo, poprawiając swoje doczepiane uszka, gdy starszy usiadł tuż przy nim na łóżku.

— Wiedziałem, że powinienem ją przed tobą schować. — Przyjrzał się opróżnionej do połowy butelce stojącej na szufladzie. — I co ja teraz z tobą zrobię?

— Dasz mi m-mleczko? — Przeniósł dłonie na jego podbrzusze, bawiąc się sprzączką od paska. — Byłem d-dziś bardzo grzeczny.

— Jimin, posłuchaj mnie uważnie. Przyjechali do nas twoi rodzice. Czekają na dole i...

— O ja pierdolę. — Mało co nie spadł z łóżka, słysząc jego odpowiedź. Musieli być w niemałym szoku, skoro na przywitanie obsypał cały korytarz płatkami róż. Taehyung i jego niespełnione fantazje...

— Przekażę im, że spałeś. Przebierzesz się w coś normalnego i zejdziesz na dół — postanowił, ale Jimin już go nie słuchał, po omacku zaglądając do szafek w poszukiwaniu normalnego ubrania.

Do jego głowy przychodziły teraz przerażające wizje tego, że to nie Yoongi zagląda do pokoju, a jego rodzice. Przecież, gdyby odkryli co się między nimi działo, byliby w poważnych tarapatach!

— Hej, mamo. Hej, tato. Co za niespodzianka! — zaśmiał się nerwowo, żując miętową gumę do żucia. Wolał żeby nie wyczuli od niego woni alkoholu. Bądź co bądź, chciał przed nimi dobrze wypaść i pokazać, że się zmienił.

— Cieszysz się? Przyjechaliśmy po naszego ukochanego synka! Słyszeliśmy jak dobrze się uczysz i nie opuściłeś ani jednego dnia w szkole. Zaimponowałeś nam.

— To zasługa Hyunga — odparł nieśmiało, spuszczając głowę.

— Nie wiem jak przekonałeś naszego syna do współpracy, ale jesteśmy tobie bardzo wdzięczni. Odwaliłeś kawał dobrej roboty. — Umierał wewnętrznie, obserwując jak jego ojciec wymienia się uściskiem z Yoongim.

— A my się już będziemy zbierać. Pewnie nie możesz się doczekać, aż zobaczysz swój pokój! — Mama uszczypnęła go wesoło w policzek, a Jimin czuł jakby utracił grunt pod nogami.

— Naprawdę wracamy do Busan?

— Skąd to zdziwienie? Umowa to umowa. Ty wywiązałeś się z naszej, my z twojej. Poza tym, stęskniliśmy się za naszym kochanym rozrabiaką. — Ojciec potargał go po włosach.

Spojrzał to na swoich rodziców, to na Yoongiego, który był równie zaskoczony ich decyzją, co on. W końcu po ostatniej rozmowie, nie chcieli nawet słyszeć o zmianie szkoły, a teraz przystali na to bez większego problemu. Z góry zadecydowali za niego.

— To j-ja tylko pójdę spakować swoje rzeczy — wyjaśnił szybko, kierując się na górę, żeby nie patrzeć dłużej w ich oczy.

Zatrzymał się w swoim pokoju, z pustą walizką na samym środku dywanu i zaczął wrzucać do niej wszystko, co leżało na wierzchu. Słuchawki, ładowarkę do telefonu, ubrania, z którymi przyjechał do Seulu. Dalej nie dochodziło do niego to, że wyjeżdża. Był więc nie tyle podekscytowany, co zmieszany i z jakiegoś powodu smutny.

— Jimin. — Zamarł, słysząc za sobą znajomy głos. Yoongi podszedł  do niego od tyłu, wspierając ramieniem. — Jeśli nie chcesz jechać, po prostu mi to powiedz. Jakoś to wyjaśnię. Nie mogą cię do tego zmusić.

— To moi rodzice, Hyung. — Spojrzał na niego, bez cienia emocji. — Dlaczego miałbym nie chcieć wrócić z nimi do domu? Marzę o tym, odkąd tu przyjechałem.

— Marzysz? Chcesz powiedzieć, że to dalej jest twoim marzeniem? Nie wolisz zostać tutaj? Gdzieś, gdzie masz przyjaciół i nie jesteś sam? Gdzie masz osoby, na których zawsze możesz polegać? A ja i Holly? Wyjazd do twojej babci?

— Przestań! — Odepchnął go od siebie. Doskonale wiedział do czego zmierza cała ta rozmowa i nie miał ochoty go wysłuchiwać. Nie mógł pozwolić sobie na chwilę słabości. Nie po to spędził tyle czasu na nauce i poprawie własnego życia, żeby zwyczajnie z tego zrezygnować. — Nie zachowuj się jak dziecko, bo to nie ja miałem się tobą opiekować. Od początku wiedziałeś jak to się skończy, a ja nigdy nie mówiłem, że zostanę tu na zawsze!

— Wcale tak nie myślisz. Możesz udawać przed swoimi rodzicami, ale mnie nie oszukasz. Bo spędziłem z tobą za dużo czasu, żeby nie odróżnić kłamstwa. Znam prawdziwego Jimina. Miłego, troskliwego chłopaka, który nie boi się własnych uczuć. Nie ukrywa tego, kim jest. Tego, który potrafi kochać samego siebie. Chcesz wrócić do miejsca, w którym dalej będziesz kogoś udawać czy zostać tutaj, gdzie każdy akceptuje cię takiego, jakim jesteś?

Chłopak spojrzał na niego, czując, że był bliski płaczu. Nie rozumiał tego. Nie rozumiał, dlaczego przy Yoongim tak ciężko było mu zachować zimną krew, ale mężczyzna miał rację. Nie potrafił przed nim udawać. Całe jego ciało buntowało się przed kłamstwem. Był otwartą kartą.

— Jimin, jesteś gotowy?! Idziemy z tatą do samochodu! — Z odpowiedzi w samą porę uratował go głos matki, dzięki czemu udało mu się spakować swoje rzeczy do końca.

— Już do was idę! — odkrzyknął, zapinając walizkę. Jego nogi wręcz rwały się do ucieczki.

Przystanął tylko na moment. Nie potrafiąc odmówić prośbie jaka wyszła z jego serca, zmusił się do wypowiedzenia słów, które znaczyły dla nich, tyle co nic. Po prostu potrzebował pretekstu, żeby spojrzeć na niego po raz ostatni.

— Wesołych świąt, Yoongi.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro