Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Moved to the city | 07


Obaj polegli w walce ze zmęczeniem. Już po dwudziestej minucie serialu, Jimin przymknął oczy, a głowa bezwiednie przesunęła mu się w róg kanapy.

Yoongiemu coraz trudniej było skupić się na filmie. Nie chciał wstawać, by przypadkowo nie obudzić nastolatka. Mógłby wnieść go na górę do pokoju, ale obawiał się, w jaką panikę wpadnie, kiedy się przebudzi.

Poza tym, jemu też nie uśmiechało się wchodzić po schodach z dodatkowym ciężarem na plecach. Dlatego zrezygnował z przenoszenia się gdziekolwiek i przykrył młodego zestawem pościeli z salonu, samemu kładąc się obok.

Nie mógł przewidzieć, że chłopak okaże się taką kluchą, która w ciągu kilku godzin snu potrafiła kilkukrotnie zmienić swoją pozycję i nieświadomie się do niego przytulić.

Gdyby wiedział, co wyprawiał w ciągu nocy, już dawno ogłosiłby alarm. Teraz jednak spał w najlepsze, wtulając się niewinnie w ciało drugiego mężczyzny i mamrocząc coś przez sen. Nie zdawał sobie sprawy, że coś jest nie tak.

W salonie wcale nie spało mu się gorzej niż w sypialni. W przypadku producenta, każdy mebel służący do spania w jego domu miał najwyższą jakość, a kanapa była na tyle szeroka, że bez trudu pomieściłaby cztery dorosłe osoby.

Nic więc dziwnego, że nad rankiem ciężko było go wybudzić. Yoongi jako pierwszy podniósł się i przecierając zaspane oczy, wyciągnął dłoń po budzik, mimo, że czyjaś rączka zaciśnięta wokół jego ramienia na próżno starała mu się w tym przeszkodzić.

— Młody, obudź się, pora wstawać. — Potrząsnął delikatnie jego ramieniem, licząc, że w ten sposób Jimin przebudzi się ze snu, ale on tylko zmarszczył nosek, przysuwając się bliżej.

— Mhm... — Mężczyzna westchnął, nie wiedząc, co powinien zrobić w tej sytuacji. Normalnie chłopak uciekałby od niego, gdzie pieprz rośnie, nie mówiąc słowem o kontakcie cielesnym. A teraz? Zachowywał się jak zupełnie inna osoba. Jakby przez noc zmienił się w rozkosznego misia koalę.

— Ziemia do kapryśnego Jimina. — Opadł z powrotem na miękką kanapę i podpierając się łokciem, odgarnął palcami opadającą na czoło chłopca rudą grzywkę, za co w odpowiedzi otrzymał ciche mruczenie.

— I co ja mam teraz z tobą zrobić? — szepnął sam do siebie, nie mogąc napatrzeć się na te pulchne, dziecięce policzki w niczym nie pasujące do natury naburmuszonego dzieciaka. Nie chciał przerywać tej chwili, a jednak musiał. Nie mógł przecież zrobić sobie wolnego w pracy i zwolnić Jimina z lekcji w szkole.

— Jimin-ah. — Kolejny raz dotknął jego ręki, uśmiechając się pod nosem, gdy do jego głowy wpadł nowy pomysł, więc nachylił się do jego ucha, szepcząc. — Bądź grzecznym chłopcem. Chyba nie chcesz dostać kary?

Podziałało, a kolejny sen w objęciach pięknej modelki odeszły w zapomnienie, gdy oczy chłopaka spotkały się z tym Yoongiego. W mig odskoczył od jego ciała, obejmując się ramionami jakby przed chwilą naruszono jego niewinność.

— Co robisz w moim łóżku?! — wydarł się na cały dom, chowając twarz w dłonie. — Proszę, niech to będzie tylko zły sen...

— To nie twój pokój. Zasnęliśmy w salonie, nie pamiętasz? Chciałem, żebyśmy dokończyli serial.

— To było mnie obudzić, rany! — fuknął obrażony, rozczesując włosy palcami. Teraz musiał wziąć prysznic, żeby zmyć z siebie wszystkie bakterie przeniesione przez mężczyznę. Jak on mógł tak zwyczajnie zasnąć w jego obecności? Powinien się bardziej kontrolować.

— Pośpiesz się. Musimy dziś wyjechać wcześniej z domu, więc dam ci drobne, żebyś kupił sobie coś do jedzenia w szkole. Masz nie chodzić z pustym żołądkiem, zrozumiano?

— Cokolwiek...

Przez następne piętnaście minut udało mu się założyć mundurek, ułożyć włosy i wyszorować zęby, bo bardziej od jedzenia nie wyobrażał sobie opuszczenia domu bez miętowego orzeźwienia w ustach.

W drodze na miejsce jak zwykle siedział cicho, słuchając informacji drogowych lecących w radiu, to znów wpatrując się w swój telefon. Był zamyślony, ale obecność mężczyzny nie doprowadzała go do szału.

— Dziś na obiad wpadnie do nas Hoseok. Postaraj się być dla niego miły. — Wychylił się z samochodu, żeby zrównać spojrzenie z nastolatkiem, który pomachał mu ręką na pożegnanie.

Zamarł, gdy chwilę po przekroczeniu bramy szkoły, w jego stronę podszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Yugyeom i poklepał go z uznaniem po ramieniu.

— O, stary. Nie wiedziałem, że masz chłopaka.

— Jakiego znowu chłopaka? — Jimin upewnił się, że samochód odjechał już z podjazdu, ukrywając swoje zmieszanie na twarzy.

Dlatego tak bardzo zależało mu, żeby iść do szkoły samemu. Nie chciał, żeby ktoś z klasy dowiedział się o Yoongim, a teraz mógł być pewien, że ten temat będzie przewijał się tygodniami. Całe szczęście, że prasa milczała o prywatnym życiu producenta i w ostatnim czasie zrezygnowali z wywoływania skandali na jego temat.

— No tego, co podwiózł cię do szkoły. A może to nie twój chłopak, tylko tatuś? Wiedziałem, że nie jesteś taki święty, na jakiego wyglądasz! — Jimin nie podzielał jego entuzjazmu.

W głębi duszy nie radził sobie dobrze z krytyką, też miał swoje kompleksy, a fakt, że w wieku siedemnastu lat dalej nie znalazł sobie dziewczyny nie poprawiał jego sytuacji.

Czy to źle, że chciał być tacy, jak inni koledzy w jego wieku? Chciał sobie w końcu kogoś znaleźć.

— Ty weź się uspokój! Nie jestem gejem i nie śpimy ze sobą. Ja tylko z nim mieszkam — wytłumaczył, zamykając się równie szybko, gdy zdał sobie sprawę ze znaczenia tych słów.

— Mieszkasz z nim?

— To przyjaciel mojego ojca, ok? Jestem tam, bo rodzice mnie zmusili. Wymyślili sobie, że za karę przekażą mnie w jego opiekę. — Zacisnął zęby, mając nadzieję, że to powstrzyma go przed resztą pytań.

— Za karę powiadasz? On też ci jakieś daje? — Brunet wybuchnął śmiechem, obserwując poczerwieniałą ze złości twarz kolegi. — Ale nie martw się, będę milczał jak grób na wasz temat.

Po serii męczących zadań przy tablicy, uczeniu się wydarzeń historycznych i reakcji chemicznych, cieszył się, że mógł w końcu wrócić do domu. Wszystko było lepsze od lekcji z ich matematyczką, która już od pierwszej lekcji okazała się straszną francą. Darła się na nich bez powodu i wyzywała od debili za niepoprawne wykonanie zadania.

Namjoon znowu odebrał go zamiast Yoongiego, więc wracając do domu ucięli sobie krótką pogawędkę o zbliżających się wyjazdach służbowych producenta, z której dowiedział się, że Yoongi miał wybrać się w ten weekend na bankiet. Co z kolei dawało mu szansę na wyrwanie się na miasto.

— Hej, młody. Jak było w szkole? — Po wejściu domu powitał go radosny głos Hoseoka, który wyjrzał do niego z kuchni, w zielonym fartuszku i rękawicach.

— Źle, niedobrze, paskudnie — odparł ze zmęczeniem, rzucając plecak z ramion na podłogę i siadając przy kuchennej wyspie.

— Chcesz gryza? — Mężczyzna podsunął w jego stronę talerz z kanapkami. — Zaczekamy z obiadem, aż Yoongi wróci z pracy.

Chłopak sięgnął po chleb, przeżuwając go w ciszy w przeciwieństwie do Hobiego, którego buzia nie zamykała się ani na moment. Naprawdę nie wiedział, skąd starszy czerpał w swoim życiu tyle radości. A może takim właśnie było się, kochając drugą osobę?

— I jak idzie wam wspólne mieszkanie? Mam nadzieję, że Yoongi bardzo ci nie dokucza, czy powinienem przemówić mu do rozsądku? — Przyjrzał mu się uważnie.

— W porządku, Hyung. Daję sobie z nim radę. A wy naprawdę jesteście razem? — spytał, otrzymując w odpowiedzi jego głośny śmiech.

— Aż tak trudno w to uwierzyć? Ale tak, jesteśmy razem od czterech lat. Dla was młodych, to pewnie cała wieczność.

Jimin przemilczał jego uwagę. Podejrzewał Yoongiego o posiadanie kochanka, ale czteroletni związek? To ani trochę nie pasowało do osoby, za jaką ocenił go na samym początku.

— A oto i on! — Poprawił się na swoim krześle, gdy usłyszeli dźwięk przekręcania kluczy.

— Obgadujecie mnie? — Yoongi wkroczył do kuchni, przytulając się od tyłu do swojego chłopaka, a Jimin przyglądał im się z zaciekawieniem. Nawet jego rodzice nie pałali do siebie takimi uczuciami, co ta dwójka.

W trakcie obiadu przeważnie słychać było wesoły głos Hoseoka, który wysłuchiwał narzekań w pracy Yoongiego albo sam napominał o swojej nudnej pracy w biurze. Chociaż chłopakowi było to na rękę. Nigdy nie potrafił opowiadać o szkole, a każdy z jego dni spędzonych w placówce zaliczał się do koszmarów. Szczególnie, gdy nie było przy nim Tae.

Był pewien, że po obiedzie starsi będą chcieli zostać sami, a on zamknie się na wieczór w pokoju, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Zamiast tego został pociągnięty z powrotem w stronę salonu.

— Młody, wybierasz tytuł. — Chłopak popatrzył na niego w szoku. Musiał być w wyjątkowo dobrym nastroju, skoro Yoongi pozwolił mu wybrać to, na co ma ochotę.

— W tym gra ten fajny aktor z serialu. Może być? — zapytał po chwili, wyświetlając zapowiedź filmu na projektorze.

— Włączamy — zadecydował bez zastanowienia starszy.

— Thriller? Chcecie, żebym umarł na zawał? — Szatyn posłał im błagalne spojrzenie, opierając się o klatkę piersiową Yoongiego.

— Nic ci nie będzie, ja cię obronię — wyszeptał mu do ucha, drażniąc ustami wrażliwą na dotyk szyję. Wiedział w jaki sposób rozbudzić jego ciało i nie mógł powstrzymać swoich działał. Przez natłok pracy tak rzadko mieli czas tylko dla siebie.

— Opanuj się, gryzoniu. — Hoseok z uśmiechem pacnął go w ramię, przywołując do zachowania porządku. Wystarczyło, że Jimin nakrył w ich akcji. Nie chciał go więcej wprawiać w niezręczność.

— Nie krępujcie się. I tak już wszystko widziałem. — Wywrócił oczami, wypełniając buzię popcornem. Powstrzymał się przed zgryźliwymi uwagami, a i przez cały wieczór nie rzucił w stronę pary kąśliwego spojrzenia, skupiając się na lecącym na ekranie filmie.

Ale to nie był wcale początek jego zmian.

Nie, to była dopiero cisza przed burzą.

...

Pisanie rozdziałów między zajęciami to jedyna rzecz, która poprawia mi teraz humor, I swear.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro