Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

In a hotel bar | 11


Jeżeli istniały powody, dla których Jimin był skłonny zakopać topór wojenny z Yoongim i zapomnieć o pierwszym złym wrażeniu, to w tej chwili kompletnie wyleciały mu one z głowy.

Bo od kiedy nadszedł nowy tydzień, a on wszedł w wir obowiązków, szkolnych i domowych, w głowie miał tylko czarne wizje tego, jak zemścić się na mężczyźnie.

Starszy zlecił mu zrobienie zakupów, prania, przygotowania obiadu, którego nastolatek nigdy nie nauczył się przyrządzać samemu. Z programem pralki było jeszcze o tyle łatwo, że wystarczyło wcisnąć kilka losowych przycisków, by zadziałała. Ale nie był w stanie wyczarować obiadu rodem z najlepszej seulskiej restauracji bez znajomości podstaw gotowania. W dodatku ta franca z matmy znowu zadała im górę pracy domowej, na widok której jego ciśnienie zaczynało drastycznie skakać.

— Cześć, mogę wody? — Jego kucharskie dylematy przerwało nadejście młodego chłopaka z króliczymi zębami. Nie mieli okazji się jeszcze poznać, ale Jimin domyślał się, że pracuje w branży muzycznej i przygotowuje z Yoongim nowy kawałek.

Spełnił jego prośbę, nalewając do szklanki przezroczystego napoju, a on przyjął go ze skwaszonym uśmiechem.

— Wszystko w porządku? — spytał, bo nieznajomy wyglądał na przygaszonego.

— Życie mi się sypie, moja sława rozpada, nie nadaję się do tej pracy. Czemu ja jeszcze nic sobie nie zrobiłem? Gdybym chociaż miał jakieś znikome pojęcie o miłości, ale wszystkie moje związki są do dupy!

— Bo jesteś gejem? — wypalił młody, a nieznajomy spojrzał na niego, początkowo z odrazą, później zaś bladym uśmiechem.

— Dobre to było. Jeon Jungkook, piosenkarz — przedstawił się, wyciągając rękę w jego stronę, a rudzielec z przyjemnością ją uścisnął. Każdego, kto nie był Yoongim traktował jak nowego przyjaciela.

— Park Jimin. Pokojówka, pomoc domowa i praktykant w jednym.

— A tak, Yoongi coś mi o tobie wspominał. Co gotujesz? — Kiwnął głowę w stronę postawionego na płycie indukcyjnej garnka.

— Sam nie wiem. To chyba miała być zupa...

— Dorzuć warzyw dla niepoznaki. I tak zamówi pizzę — poradził mu i wyprostował się, gdy do salonu zajrzał Yoongi.

— Na dziś to koniec. Wróć do mnie za tydzień. I w miarę możliwości, nie nadwyrężaj sobie głosu.

— Nie bój żaby, staruszku. — Poklepał go po ramieniu i mrugnął znacząco w stronę Jimina, zanim opuścił dom. — Nara!

Nastolatek westchnął ciężko. Nie lubił zostawać sam na sam ze starszym mężczyzną.

— I co, obiad gotowy? — Yoongi zajrzał do garnka, ale nie było w nim nic oprócz ugotowanej wody. — Nadal go nie zrobiłeś?

— Nie jestem kucharzem! Poza tym, sam se to krój. Nie mam zamiaru kolejny raz się skaleczyć. Nie miałeś dłuższych noży?! — burknął pod nosem młody, a mężczyzna pokręcił głową na nierówno skrojoną paprykę.

— Bo źle to robisz. Nie tak, pokaż. — Ustawił się za nastolatkiem, chcąc nie chcąc, przyciskając go swoim ciałem do blatu, a dłonie zaciskając na tych należących do Jimina. Wziął nóż i zacząć kroić warzywa, tak jak od początku powinien to zrobić.

Ale Jimin nie myślał o warzywach. Myślał o ciepłym oddechu, który łaskotał jego szyję i odkryte ramiona, zapachu perfum mieszającym mu w głowie i czymś, czego zdecydowanie nie powinien poczuć, ocierającego się o jego okrągłe pośladki.

— Czujesz różnicę? Musisz użyć więcej siły. — Yoongi nachylił się znowu, ich ciała zetknęły się, a Jimin poczuł jak przechodzą go dreszcze. Bo o ile na początku był tym wszystkim przerażony, jego ciało zdawało się ożywiać z każdym ruchem.

— Ah-ha... — wyjąkał, tracąc całą siłę w nogach, które zmuszony był oprzeć o kuchenny blat. Jeszcze chwila, a z jego ust wydobyłby się jęk. Czuł jak wypełnia go pragnienie, a członek zaczyna boleśnie pulsować i uciskać bokserki.

Cholera, cholera, cholera.

Zaczął odganiać te przeklęte pożądanie w kąt swojej głowy, skupiając myśli na jakiś obrzydliwych scenach ze swojego życia.

O zarośniętym wf-iście, o wąsach ciotki albo smutnej scenie z Titanica.

Wypuścił powietrze dopiero, gdy Yoongi się od niego odsunął.

— Nie dziwi mnie, dlaczego tak się guzdrzesz. Masz ramiona jak marchewki. — Na dowód tego ścisnął jedno z jego ramion, prychając. Jimin bał się odwrócić w obawie, że zauważy jego erekcję.

Marchewkę to on miał... W spodniach. I szacując po wielkości, zmodyfikowaną genetycznie. Statystyki nie mogły przecież kłamać... Chyba. Do tej pory tak mu się zdawało.

— Gdzie idziesz? Jeszcze nie skończyliśmy! — zawołał za nim, kiedy chłopak wykorzystał chwilę nieuwagi i rzucił się biegiem w kierunku swojego pokoju.

— M-Muszę odrobić pracę dom-mową z matmy.

Miał problem.

Miał kurewsko duży problem.

...

— Tae, czy ja ci wyglądam na geja? — zapytał prosto z mostu, gdy nastolatek odebrał jego połączenie. Już na wstępie zaznaczył, że musi z nim poważnie porozmawiać.

— Co? — Taehyung zdawał się być zaskoczony jego pytaniem.

— No, gdybyśmy przykładowo się nie znali, podbiłbyś do mnie?

— Wolę brunetów — odpowiedział niemal od razu, a chłopak wzniósł oczy do nieba.

— Ale co mówi ten twój gej-radar?

— Ugh, ciężko powiedzieć. Z wyglądu jesteś nawet hetero, a z charakteru różnie bywa...

— A jeśli jestem hetero, ale reaguję na homo? — Podzielił się z nim na głos swoim nowym odkryciem. Takie rzeczy musiały się zdarzać...

— Czy to ma związek z Yoongim?

— Skąd wiesz?

— Gej-intuicja mi to podpowiedziała.

Jimin jęknął, nie wiedząc jak mu się z tego wytłumaczyć. Nawet przed samym sobą było ciężko. Nie na co dzień robił się twardy z powodu jakiegoś mężczyzny.

— Bo my... Bo on... Po prostu poczułem...

— Co mówiłeś?! Przepraszam, strasznie przerywa! — odkrzyknął mu do ucha Taehyung, a Jimin nabrał powietrza do płuc.

— Stanął mi, ok?! — wykrzyknął na cały regulator, w chwili kiedy do jego pokoju zajrzał Yoongi. Ich spojrzenia zrównały się na moment, a cała krew odpłynęła z ciała rudzielca prosto do jego twarzy. — Z-Zegarek mi stanął. No mówię ci, co za historia, stary! Jutro ci ją dokończę, pa.

Rozłączył się szybko, odstawiając telefon na stolik, a sam zakrył się szczelnie kołdrą. Modlił się, żeby Yoongi uznał go za idiotę, żeby pomyślał o nim cokolwiek, byle tylko nie odkrył jego tajemnicy, nie dowiedział się prawdy.

— Wszystko ok? — zapytał i podszedł do jego łóżka.

— Mhm, właśnie kładę się spać. — Jimin wygładził pościel i splótł dłonie na swojej klatce piersiowej, czując jak Yoongi delikatnie pochyla się nad jego twarzą, głaszcze go po włosach i patrząc się tak wnikliwie, mówiąc.

— Mokrych snów, maluchu.

— C-Co? — A Jimin graniczył z zawałem.

— Powiedziałem, że życzę ci miłych snów, dzieciaku — powtórzył, a ten dziwny, trochę psychopatyczny uśmieszek po raz kolejny zagościł na jego twarzy.

Czuł, że tej nocy nie zaśnie tak prędko...

...

Nie wierzę w to, co piszę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro