Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

But I hope I never see them again | 05


Wieczorem, leżąc na łóżku w swoim nowym pokoju, przyciskał telefon do ucha i przekazywał wiadomości z dnia najlepszemu przyjacielowi.

Jakimś cudem udało mu się odnaleźć kod do wifi i odzyskać łączność z resztą świata, więc nie mógł zmarnować ani jednego megabajta.

Minęło dopiero kilka godzin od jego przyjazdu, a on już tęsknił za swoim ciepłym kątkiem z nielimitowanym internetem, Netflixem i zgrzewką waniliowego mleka w lodówce. Chociaż obecny pokój nie prezentował się najgorzej; materac był całkiem wygodny, a pościel pachniała kwiatowym płynem do płukania tkanin, brakowało mu domu.

— Jest taki przystojny jak na zdjęciach? — zapytał go Taehyung, gdy tylko odebrał połączenie.

Jimin wywrócił oczami.

— Chyba jeszcze brzydszy! Jest jak połączenie Gargamela z czarownicą z Roszpunki. Nawet kij by się do niego nie dotknął.

— Na pewno nie jest taki zły.

— Żebyś widział jak się na mnie patrzył, zboczeniec jeden... Myśli, że przestraszę się jego gierek. A niech tylko spróbuje się do mnie przystawiać, to sprzedam mu takiego gonga, że się nie pozbiera z podłogi. Nie po to trenowałem sześć lat karate, żeby dać się wykiwać jakiemuś leszczykowi.

— Z tego, co pamiętam, na ostatnim sprawdzianie przegrałeś w walce z dziewczyną.

— No właśnie, dziewczyną! Kobiet się nie bije. A poza tym, celowo dawałem jej fory. Od dawna liczyłem na to, że wyjdziemy razem na randkę — tłumaczył, wspominając rudowłosą piękność, która niemal wykręciła mu rękę na gimnastycznym materacu. Nie wiedziała, co traci.

Taehyung nie skomentował jego wypowiedzi, a jedynie westchnął przeciągle.

— Sugeruję ci tylko, że może potrzebujecie spędzić ze sobą więcej czasu. Znacie się od kilku godzin i zrobił na tobie złe wrażenie, ale nie powinieneś oceniać książki po okładce. Nie zgrywaj złośliwca, tylko pokaż mu swoje prawdziwe wnętrze.

— Od mojego wnętrza niech on się trzyma z daleka! Pieprzony homunkulus. Bez urazy — dodał, bo przecież Taehyung też był gejem. On jednak zaliczał się do tej normalnej partii gejów. —Prędzej dojdzie między nami do rękoczynów niż zgody. Moment, idzie tutaj.

Schował telefon pod poduszkę, gdy po dwukrotnym pukaniu, mężczyzna zajrzał do środka. Wyglądało na to, że przed minutą wyszedł spod prysznica. Miał wilgotne włosy, jeden ręcznik owinął sobie wzdłuż talii, a drugi zwisał z ramion.

Jimin starał się nie zwracać uwagi na jego uwydatnione mięśnie brzucha i ramiona, choć siłą rzeczy, wywarło to na nim spory podziw. Niby taki był z niego dziadek, ale ciało wciąż miał młode i sprawne.

— Czego chcesz? — Podniósł się do siadu, starając się nie patrzeć w jego stronę.

— Zapomniałem wspomnieć. Na tygodniu kładziesz się spać o dziesiątej. Do tego czasu masz zakończyć wszystkie rozmowy z kolegami. Nie chcę słyszeć żadnych śmiechów i tego jak kręcisz się po korytarzu.

— Dziesiątej? Bez jaj, nie mam ośmiu lat! Jestem już prawie dorosły. Jak będę musiał wyjść do toalety w nocy, to też mi zabronisz? — Uderzył z poirytowaniem dłonią w poduszkę.

— Nie dyskutuj i kładź się spać. Przypominam ci, że jutro musisz wstać do szkoły. — Zgasił górne światło w pokoju i wyszedł, a Jimin z powrotem przysunął się do telefonu.

— Słyszałeś to? "O dziesiątej masz iść spać". Nie wiesz czasem... Co to, dobranocka?

— Daj mu szansę. Może jak dłużej ze sobą porozmawiacie, to ci odpuści.

— Ta, jasne. Muszę kończyć, bo jeszcze będzie się sapał. Dobranoc! — przeciągnął ostatnie słowo i odłożył telefon na nocną szafkę.

W pokoju znowu nastała głucha cisza, kiedy poprawił poduszkę i przykrył się kołdrą, usiłując zasnąć.

Było na tyle ciemno, że z trudem dostrzegał własne dłonie. Nie przyzwyczaił się do zasypiania w zmroku, dlatego po kilku próbach, zapalił nocną lampkę i podniósł się z łóżka w drodze do swojej walizki.

Otworzył boczną kieszonkę, a następnie wyjął z niej żółtego, pluszowego misia, którego kilka lat temu dostał na swoje urodziny od babci. Ona jedna wiedziała o jego problemach ze snem i uporczywych koszmarach.

Wciągnął misia pod kołdrę i z nosem wtulonym w miły materiał położył się spać.

...

Mruknął z niezadowoleniem, czując jak czyjaś ręka potrząsa jego ciałem. Próbował odepchnąć ją od siebie, nadal nie otwierając oczu. Pobudki z rana były jego piętą Achillesową. Nie znosił ich równie mocno, co niezapowiedzianych klasówek i poniedziałków.

— Tatusiu, jeszcze pięć minut... — miauknął, okrywając się szczelnie kołdrą.

— Wstawaj, dzieciaku. Już późno. — Spiął się, gdy zamiast swojego ojca, usłyszał obok siebie ten niski, zachrypnięty głos, a po ciele przeszły go ciarki.

Odsunął się na drugą połowę łóżka, przyciągając do siebie skrawek pościeli.

— Co ty tu robisz?! Zostaw mnie!

— Rusz się, drzemka dobiegła końca. Chcesz się spóźnić w pierwszy dzień szkoły? — Chciał wsiąść w pierwszy pociąg jadący do Busan i nigdy nie wracać.

— Dobra, już! — Poddał się, gdy mężczyzna kolejny raz próbował odebrać mu z rąk kołdrę. — Zaraz zejdę, tylko wyjdź. Najpierw muszę się przebrać.

Od rana był w złym nastroju. Nie dość, że został wyrwany z przyjemnego snu o uroczej dziewczynie, z którą wybrał się na popołudniowy spacer, to jeszcze musiał obudzić go ten palant.

Zszedł na dół, poprawiając kołnierzyk mundurka i popatrzył na Yoongiego pijącego poranną kawę przy stole.

— Jedz. Mamy mało czasu. — Mężczyzna podsunął w jego stronę talerz z kanapkami z szynką i pomidorem, a chłopak skrzywił się.

— Fuj, nie jem śniadań — skrzywił się z myślą, że mógłby przełknąć coś o tej porze. Jego organizm domagał się snu, nie zbędnych kalorii.

— To wyjaśnia dlaczego wyglądasz jak patyczak. Nie możesz omijać jedzenia. Chcesz zasłabnąć w szkole?

Jakbyś się tym przejmował, pomyślał w duchu i zacisnął rękę w pięści.

— Ale jak pobrudzę tapicerkę, to będzie twoja wina — ostrzegł go i ostatecznie wyciągnął rękę po jedną z kanapek, jak najmniejszą, żeby nie wpakowywać w siebie za dużo.

W drodze do szkoły unikał kontaktu wzrokowego z Yoongim, który skupiony był na jeździe i słuchaniu porannego radia.

— Czeka mnie dziś dużo pracy w wytwórni, więc nie będę mógł po ciebie przyjechać. Mój przyjaciel, Namjoon, odbierze cię z parkingu. Będzie czekał na podjeździe.

— Potrafię wrócić sam do domu — burknął pod nosem, zaciskając mocniej dłonie na swoim plecaku. Czekał tylko na moment, aż będzie mógł wysiąść z auta.

— Tego w Busan? Wybij to sobie z głowy.

— Sam to powiedziałeś. To jak, mogę już iść? Wszyscy się na nas gapią. — Zniecierpliwiony pociągnął za klamkę w samochodzie. Mężczyzna odblokował drzwi i pozwolił mu wysiąść.

— Miłego dnia w szkole — dodał, gdy chłopak zamykał drzwi.

Nie odpowiedział nic, tylko popędził w stronę budynku, chcąc jak najszybciej oderwać się od skierowanych na niego ciekawskich spojrzeń. Oczywiście Yoongi musiał podrzucić go pod samo wejście, zwracając uwagę uczniów swoją świeżo wypolerowaną hybrydą.

Z pomocą dziewczyn przy recepcji trafił do odpowiedniej klasy, zajmując miejsce z tyłu sali. Ani myślał siedzieć na przodzie.

— Cześć, można? — Chłopak o czarnych włosach uśmiechnął się do niego przyjaźnie. — Jestem Yugyeom.

—Jimin. — Kiwnął do niego głową i przesunął się, robiąc mu miejsce przy stole. — A więc tak wygląda nasza klasa...

Rozejrzał się po sali, która w połowie była już zajęta przez nowych uczniów. Mieli całkiem liczną grupę i ku jego uciesze znalazło się w niej kilka ładnych koleżanek.

— Idzie nasz psor. Jest spoko, uczył mojego starszego brata — wyjaśnił brunet, wskazując na wchodzącego do środka nauczyciela.

Wraz z dzwonkiem wciągnęli się w rytm lekcji. Jako, że był to początek roku, prawie na każdych zajęciach musieli zapoznać się z nowym przedmiotem, a to z kolei oznaczało brak jakiejkolwiek pracy. Zanim się zorientowali, ich plan na dobiegł końca.

—Nie było tak źle, jak myślałem.

— Hej, a może miałbyś ochotę wyskoczyć w ten weekend na miasto? Zapoznałbym cię z moją ekipą. Przydałoby się jakoś uczcić ten początek roku — zaproponował Yugyeom, a Jimin rozchmurzył się na jego propozycję.

— No jasne! — Przybił z chłopakiem żółwika na zgodę i opuścił szkołę.

Obawiał się, że kiedy wyjedzie z miasta nie będzie miał już z kim imprezować. Wypadało zaprzyjaźnić się z kilkoma osobami. Tak na wszelki wypadek, gdyby jego pobyt się przedłużył.

Co prawda, będzie zmuszony wcisnąć jakąś gadkę o nauce w bibliotece albo wyrwać się po kryjomu z domu, ale przecież nie takie rzeczy mu się w życiu przytrafiały.

Uśmiechnął się pod nosem, planując swój misterny plan, gdy jego wzrok zrównał się z opierającym się o bok samochodu mężczyzną.

A może przekona kierowcę, żeby go tam zawiózł?

...

Jak wam minął poniedziałek?

Bo ja padam na twarz xdd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro