Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

As the day I met you | 22


— Daleko jeszcze?

— Pytałeś o to jakieś pięć minut temu.

— I miałem nadzieję, że w tym czasie dojedziemy do celu! Powiedziałbyś coś wcześniej, to przynajmniej spakowałbym ubrania — mruknął z niezadowoleniem, wciskając się w przednie siedzenie. Miał wrażenie, że jeszcze kilka minut, a pas bezpieczeństwa przyrośnie mu do brzucha. Jedzenie fast foodów w trasie nie było jednak dobrym pomysłem.

— Ale nie! Pan Min Geniusz Yoongi wie lepiej! — kontynuował swoje żale, usiłując złapać zasięg. Kto by pomyślał, że na autostradzie zbraknie mu internetu. Chociaż obecnie ciężko było nazwać to autostradą, skoro dookoła nich rosły same łąki i lasy. A co jeśli Yoongi chciał go sprzedać na czarnym rynku? Nie, to bez sensu. Po ilości spożytych energetyków, kawy i chipsów, jakie przetrawił w ciągu swojego całego życia, w tym także oleju palmowego, raczej marny był z niego dawca.

— Po co spędzać wolne w domu jak można rozkraczyć się autem na jakimś zadupiu... — Pochylił głowę, machając nogami pod siedzeniem. — Stary, uparty grzyb...

— Słyszałem to.

Uśmiechnął się złośliwie, chcąc dopowiedzieć coś jeszcze, ale jego uwagę zwróciła właśnie jedna z tablic informacyjnych prowadzących do miasta.

Chwila, to miasto skądś już kojarzył. I te bloki, budynki, sklepy...

Yoongi niezauważalnie uniósł kąciki ust do góry.

— S-Skąd wiedziałeś? — zapytał go, nie mogąc oderwać wzroku z widoku na zewnątrz. Nagle jego serce przyśpieszyło, usta otworzyły się w niedowierzaniu. Nie był w tym miejscu tyle czasu, ale niemal codziennie potrafił podróżować do niego swoimi myślami. 

Wciąż pamiętał ten dom, ten zapach, tę starą plażę, która przypominała mu o jego dzieciństwie.

— Pamiętasz dzień, w którym robiliśmy porządki? Widziałem twoje listy.

— Ostatni raz byłem tu chyba z pięć lat temu. Rany, to przerażające. — Poczuł jak po ciele przechodzą go dreszcze. Nie miał już żadnych wątpliwości, co do tego gdzie kierował się Yoongi. — Mówiłeś moim rodzicom o tym, że wyjeżdżamy? 

— Nie i nie zamierzam. 

— Co roku obiecywali mi, że tu przyjedziemy... — Wbił paznokcie w materiał swoich spodni. Nie potrafił ruszyć się z miejsca, gdy zaparkowali przed niebieściutkim domem. Nic się przez te lata nie zmienił. Tylko Jimin dorósł, lecz jego serce dalej biło w tym samym rytmie.

— Hej, głowa do góry. — Yoongi stuknął go pocieszająco w ramię. — No dalej, na co jeszcze czekasz? Przywitaj się! — Kiwnął głową w kierunku drzwi, a dzieciak w końcu go posłuchał. Z zapłakaną twarzą wybiegł z auta w stronę drzwi, do których zapukał parę razy, aż ze środka nie wyjrzała do niego starsza kobieta.

— B-Babciu! — Rzucił się jej w ramiona równie mocno, jak miał to zwyczaj robić w przeszłości. Tak bardzo się za nią stęsknił.

— Och, Jimin-ah. Cieszę się, że mogę cię w końcu zobaczyć!

...

Nie widzieli się pięć lat. I dokładnie tyle zajęło Jiminowi zrozumienie jak bardzo brakowało mu tej kobiety w swoim życiu. Od kiedy babcia przeprowadziła się z ich miasta do swojego rodzinnego domu, chłopak nie miał szans się z nią zobaczyć. Nawet mama, która była przecież jej córką, wydawała się zupełnie omijać ten temat, przekładając obiecany wyjazd syna do babci na kolejny rok i następny, i następny.

— Przepraszam, że nie udało mi się przyjechać wcześniej — powiedział, gdy zostali sami w kuchni. Yoongi zdecydował się w tym czasie wybyć do sklepu na drobne zakupy. I tak szukał wymówki, by zapewnić im trochę czasu dla wyłącznie dla siebie.

— To nie twoja wina, skarbie. Rodzice są zapracowani, a ty masz szkołę. To normalne, że brakuje ci czasu na spotkania z babcią. Doceniam to, że wciąż o mnie pamiętasz, piszesz do mnie listy i dzwonisz, by złożyć życzenia na urodziny... — mówiła z troską w głosie, głaszcząc go po włosach, przez co młody rozkleił się już na dobre.

— No już nie płacz. Opowiedz babci, gdzie wyrwałeś takiego kawalera! — Starała się zająć czymś uwagę chłopca. Podziało, lepiej niż się tego spodziewała.

Jiminową twarz szybko oblały czerwone rumieńce.

— Babciu! To nie tak jak myślisz... Nie jestem gejem, naprawdę! — próbował się wytłumaczyć, czym doprowadził kobietę do śmiechu. 

— Kochany mój, przecież ty już w przedszkolu podkochiwałeś się w jednym chłopczyku! Ładny był. Miał takie kręcone loczki i elegancką koszulę, nie pamiętasz? Cały czas mi o nim świergotałeś! A potem okazało się, że poszliście razem do szkoły. Jak mu było? Tae... Tae...

— Taehyung?! A-Ale babciu, Taehyung to tylko mój przyjaciel! A Yoongi sam zaproponował, że się mną zajmie, od kiedy rodzice wysłali mnie do Seulu. Poza tym, jest starszy ode mnie i...

— Starszy? Wnuczku, żebyś ty wiedział w jakim ja byłam wieku jak pierwszy raz poznałam się z twoim dziadkiem. Był piętnaście lat starszy! Mama prawie urwała mi za to głowę. Ale później na świecie pojawiła się twoja mama i wojna dobiegła końca, a i ja byłam już starsza i odpowiedzialna. Wiek nie ma znaczenia, jeśli bardzo kogoś kochasz — dodała, zerkając na jego zarumienioną twarz, a Jimin w milczeniu przemyślał jej słowa. Ani razu nie przyszło mu jeszcze do głowy, że mógł zakochać się w Yoongim. Czym była miłość?

— Kupiłem składniki na naleśniki i nutellę, tak jak chciałeś! — Gdy babcia siedziała w salonie, oglądając nowy odcinek swojego ulubionego tureckiego serialu, Jimin ruszył z fotela do kuchni, żeby powitać się z mężczyzną. Obserwował jak wypakowywał zakupy z siatek.

— Nie mieli tylko dżemu truskawkowego. Mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczysz. Jimin? — Zamarł, gdy poczuł jak te małe, pulchniutkie rączki zaciskają się wokół jego talii, a głowa chłopaka przytula się do jego piersi.

— Nie opuszczaj mnie, proszę — wyszeptał cichutko, zwiększając swój uścisk.

— Ale o co...

— Po prostu obiecaj. Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz — zapłakał w materiał jego bluzy.

A Yoongi w odpowiedzi otoczył go ramionami, całując w czubek głowy. Nie było innej odpowiedzi niż...

— Obiecuję. — I bez względu na wszystko, zamierzał tej przysięgi dotrzymać.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro