Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„On oszukał Kuglarza!"

„W osadzie każdej, w której liczba mieszkających przerasta znacznie liczbę rolników z pobliskich wsi, winny znajdować się: Dom Kapłański i Przybytek Kuglarski. W każdym z nich, pełnić będą Kapłani (w Domu) i Kuglarze (w Przybytku) służbę roczną, raz na minimum lat pięć. Pobyt w tych miejscach będzie dostępny jedynie dla członków szlachetnych profesji i opłacany przez możliwą drogę. (Połowa urobku z występu Kuglarskiego, przeprowadzonego na miejscu lub pomoc w zbieraniu datków i kazaniach Kapłańskich)". ~ Zasada Dziewiąta.

|}×{|

Kuglarz, z dziewczynką u boku, stanął na szczycie wzgórza. Bez laski nie wiedział co zrobić z dłońmi, więc wcisnął je do kieszeni płaszcza.

Stąd mógł wyraźnie obejrzeć podgrodzie leżące poniżej. Skromne chatki, choć w dużej części poprzekrzywiane i rozrzucone niedbale po całej dolinie, wyglądały porządnie. Ściany miały z drewna, niegdyś jasnego, teraz wyraźnie przyciemnionego przez czas na deszczu i słońcu. Wzdłuż ścian rosły wielkie grzyby o fantazyjnych kolorach, od jasnej zieleni, aż po nasycony szkarłat. Narośla, krzaki i drzewa zdawały się niesamowicie rozłożyste, żywe i prawdziwe, mimo nadchodzącej zimy.

Enin był jeszcze zbyt daleko, ale oddałby głowę za to, że pachną jeszcze intensywniej niż wyglądają. Zmarszczył brwi, zagryzł zęby. Nie dobrze.

Ludzie krzątający się między chatkami, roślinami i drogą, wydawali się ospali. Kiedy tylko podróżni się do nich zbliżyli, wieśniacy wodzili ku nim zastraszonymi, ale też radosnymi spojrzeniami. Kuglarz zaczął uważniej im się przyglądać i zobaczył dwie ważne rzeczy. Ludzie mieli wory pod oczami, a przy paskach improwizowaną broń. Ostrza odkręcone od kos, cepy lub chociaż kije.

Fess spoglądała na nich z pod kaptura z lekkim przestrachem. Przybliżyła się do Enina, na co ten uśmiechnął się krzywo, a potem zaczepił jednego z rolników.

- Co się tutaj wydarzyło? - Zadał pytanie, poprawiając pasek torby, a potem spojrzał na Fess, która zaczęła pocić się ze stresu. - Czego się boicie?

Nie tylko ona odczuwała atmosferę. Enin sam drżał od nieprzyjemnego mrowienia z tyłu głowy i niepokojącego poczucie jakby śledziły go jednocześnie setki wrogich oczu.

- Rośliny, Panie Kuglarzu. - Mężczyzna złapał za cep przy pasku.

Rośliny. Zdawało się, że na to słowo kolorowe kapelusze grzybów zakołysały się, drwiąc z ludzi, wciąż starających się utrzymać w tym pełnym życia i magii świecie.

Wreszcie dotarli do Cepna, gdzie natura stawała się problemem. To tutaj, pewnie półtora dnia drogi dalej, upadł jeden z Sakranów. Enin bał się odpowiedzi na swoje pytanie, ale musiał je zadać.

- Co one robią?

Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi, zerknął na Fess, a w końcu warknął spod opuszczonych brwi.
- Próbują nas pozabijać.

Dziewczynka wyglądała jakby ktoś uderzył ją w twarz. Nos miała zaczerwieniony, do oczu cisnęły się łzy, a usta otwierały się w wyrazie niedowierzenia.

- One... Poruszają się, bez magii?

- Jasne, mała. - Kuglarz pstryknął ją w nos, uśmiechając się ciepło. - Myślisz, że po co zbudowano Sakrany?

- Ja... - Fess zakryła twarz dłońmi. - Idźmy dalej! Musimy przecież trafić do miasta!

- Dziękujemy ci, poczciwy człowieku, ale jak widzisz, dama ma ważny powód, aby odejść. Niechaj Podwójny Bóg trzyma cię w obydwu dłoniach!

- Też życzę powodzenia - skrzywił się chłop, już odchodząc w przeciwną stronę.

Miasto powinno znajdować się za kolejnym pagórkiem, pokrytym coraz gęściej chatami i większymi budynkami. Enin rozejrzał się po domach, oceniając rozmiary grzybów i ich kolory. Rzeczywiście, mogły być napełnione magią.

- Zdejmij ręce z oczu, bo się przewrócisz - rzucił sucho.

Kiedy Fess potrząsnęła głową, a zielona burza loków zawirowała, Kuglarz tylko westchnął.
- Na prawdę, czego uczą tych Kapłanów? Świat schodzi na gady. - Po chwili, przybierając zmartwioną minę, dodał: - Co to będzie, jak to młode pokolenie kuleje nawet w najprostszych sprawach?

- Gadasz jak stary dziad z reumatyzmem -
mruknęła dziewczynka, krzywiąc się. - A nawet nie masz już laski do podpierania.

- Ale dzięki niemu mogę przewidywać pogodę! - Enin zamknął oczy i przyłożył dłonie do skroni. - Dzisiaj... - Wydobył z siebie niski dźwięk, udając, że się skupia. - Będzie padało. Mnóstwo wody, strugi deszczu!

Fess tylko przewróciła oczami. Tutaj pada każdej nocy.

|}×{|

Enin nie był w stanie powiedzieć, w którym momencie zaczęło się właściwe miasto. Zanim się zorientował, pod stopami poczuł solidny kamienny chodnik (w bocznych uliczkach niemal tak brudny jak środek żabiego chlewu, ale wolał nie skupiać na tym myśli), a w uszach krzyki, turkot wozów i najróżniejsze dźwięki wydawane przez mniej lub bardziej egzotyczne zwierzęta. Charakterystyczne dla miasta zapachy pojawiły się już dużo wcześniej, ale dopiero teraz, kiedy para podróżnych wkroczyła na główną ulicę, uderzyły z pełną mocą. Była to kolejna z rzeczy, na które Kuglarz nie chciał zwracać uwagi. Odór setek spoconych ciał, porzuconych łusek i gryzący zapach mchu, pojawiającego się po każdym deszczu w przestrzeniach między nierówno wyciętymi kamieniami. Szczególnie ten ostatni dokuczał Eninowi, jako że we wioskach, gdzie kamień wykorzystywano tylko do budowy dachów, nigdy go nie doświadczał.

Podróżni wtargnęli w gwar głównej ulicy, mocno uczepieni siebie nawzajem. Parli do przodu, przesuwając wzrokiem po kolejnych mieszkancach. Groźni mężczyźni, pilnujący sakiewki i noża u pasa. Wciąż pokrzykujące kobiety. Półnagie, obdarte dzieci, niekiedy nawet obrośnięte grzybami lub mchem, śmigając między nogami przechodniów. Słowem: niepokój.

Kuglarz odczuwał go, jak wisi ciężką zasłoną w powietrzu, budząc strach i krzywiąc usta ludzi. Cepno było pełne nieufności.

Ale nawet w tym tłoku, w trosce o przyszłe życie i spokój... Pstrokaty płaszcz wywoływał u przechodniów chociaż lekki, zmęczony uśmiech. Ich twarze na krótką chwilę wygładzały się, w nadzieji na chwilę prostego odprężenia. Bo jeśli widzą Kuglarza, lekko zmęczonego, ale wciąż radosnego, to nie może być aż tak źle.

Enin przepraszał w myślach każdego z nich. Nie mógł na tę chwilę nic zrobić. Musiał odnaleźć Kuglarski Przybytek, a potem zakwaterować siebie i Fess.

Ale nawet wtedy, wciąż będą mieli misję do wypełnienia.

|}×{|

W miarę posuwania się wzdłuż drogi, uczyli się jak poruszać się szybciej. Enin w pełni wykorzystywał swój płaszcz, niemal wymuszając na ludziach przepuszczanie dalej go i uczepionej jego rękawa dziewczynki. Słońce powoli obniżało się ku horyzontowi, a ulice coraz bardziej pustoszały. Na kamiennych płytach pozostali tylko ludzie bardzo zdeterminowani do wykorzystania ostatnich świec przed deszczem, a do tego ulicznicy. O ile ci pierwsi, w głównej mierze złożeni z wypoczywających w Cepnie i korzystających z „leczniczych" właściwości tutejszych grzybów, głośno śmiali się i korzystali z życia, o tyle dzieci wodziły za pstrokatym materiałem wygłodniałymi oczami. Nagle Enin sobie coś uświadomił.

Jego torba zniknęła.

Fess wskazała w boczną uliczkę z krzykiem. Kuglarz rzucił się za złodziejem sprintem. Bose stopy chłopca migotały na ciemnej, zabłoconej uliczce. Ściskał skórzaną torbę w dwóch dłoniach, umiejętnie przemykając między sznurami z praniem, rozpiętymi lekko powyżej jego głowy.

Enin deptał mu po piętach. Schylił się pod koszulą i zawirował między prześcieradłami. Nawet poła jego płaszcza nie zahaczyła o żaden z materiałów. Mógł dogonić złodzieja.

Chłopiec zanurkował pod ciężką od wody, szarą sukienką i... Zniknął.

Kuglarz stracił go z oczu. Ominął sukienkę bokiem, wynurzył się po drugiej stronie i omiótł spojrzeniem kolejne rzędy prania. Wszystkie tkaniny zwisały ku ziemi, nieporuszone nawet tchnieniem wiatru. Jakby nikt ich nie poruszył od samego świtu. Enin stanął bez ruchu, zmrużył oczy, wyostrzył słuch.

Nic. Tylko pijackie przyśpiewki dobiegające z pobliskiej knajpy. Nie był w stanie wyłowić z pomiędzy nich stukotu bosych stóp o kamień.

Odwrócił się na pięcie, zarzucając płaszczem.
- Cholera, przechytrzył mnie. - To jego ostatnia sztuczka. - Udało mu się oszukać Kuglarza!

Odczekał chwilę, ruszył z powrotem na główną drogę, głośno uderzając obcasami. Zatrzymał się przed ostatnim rzędem prania, zastygł. Nasłuchiwał.

Wciąż nic.

Wygląda na to, że ten młody ulicznik na prawdę go przechytrzył. Zaklął siarczyście. Nawet w Kuglarskim Przybytku nie uda mu się skompletować tych wszystkich rzeczy, które dotąd nosił w torbie.

|}×{|

Fess spojrzała na Kuglarza zmartwiona. Ten tylko pokręcił głową z ponurą miną. Nie miał już ani laski, ani torby. Tylko płaszcz, zwisający z lekko przygarbionych ramion i pozszywane rękawiczki na dłoniach, wskazywały na jego profesję.

- Dokąd teraz? - zapytała dziewczynka, zaciskając kapłańską gwiazdę w dłoni.

- Wprost przed siebie. - Enin uśmiechnął się wymuszenie i machnął dłonią w stronę słońca, właśnie znikającego za horyzontem. - Do Kuglarskiego Przybytku.

Ruszyli dalej drogą, zawczasu naciągając na głowy kaptury. Deszcz zacznie padać lada chwila.

|}×{|

- Już nie daleko - szepnął obiecująco Kuglarz do ucha słaniającej się Fess. - Za kilka chwil powinniśmy być w środku.

Miał rację.

Nie tylko co do odległości, jaka pozostała im do celu, ale też czegoś co przewidział już o poranku.

- Mnóstwo wody, do kurwy nędzy - warknął pod nosem, tak żeby dziewczynka nie usłyszała.

Mogła obrócić to przeciw niemu w kolejnej kłótni.

Enin stanął przed wysokimi drzwiami, bez porządnego zamka. Dom był wysoki na trzy kondygnacje, w całości z drewna. Ani jeden element dachu nie został zrobiony z kamienia, żadna z okiennic nie została obita metalem. W oknach wciąż widać było światło, ale z głównej izby nie dochodził śpiew, jak to zwykle było wieczorami. Mimo tego, Kuglarz nie miał wątpliwości.

Przybytek. Trafili na miejsce.

Enin pchnął drzwi, pociągając Fess za sobą. Ktoś jęknął cicho, ale natychmiast ucichł, słysząc skrzypienie zawiasów.

Kiedy mężczyzna wsunął się do środka, wciąż przytrzymując chwiejącą się ze zmęczenia dziewczynkę, obróciły się ku nim trzy mokre od potu i przerażone twarze. Po za tym, nie poruszył się żaden z Kuglarzy, rozciągniętych na ławach przy ogniu.

- Matka was kultury nie nauczyła, młodziki zamchlone?! - huknął Enin, ociekając wodą.

Dwóch mężczyzn i jedna kobieta, w wieku dwudziestu paru wiosen, aż podskoczyło na siedzeniach. Najbardziej wartki z nich, o długich włosach w kolorze ciemnego różu, zerwał się na równe nogi, poprawiając spodnie.

- Ja, Kuglarz Ezelar, witam cię, Kuglarzu i... - Zerknął niepewnie najpierw na Fess, a potem na swoich towarzyszy. - Twoją młodą towarzyszkę, w Kuglarskim Przybytku miasta Cepno!

- Ja, Kuglarz Enin, dziękuję za powitanie w tym zacnym Przybytku! - Mężczyzna zsunął kaptur, a na jego ustach drgał prześmiewczy uśmieszek.

Kobieta, o włosach żółtych jak słoma, z powrotem osunęła się na ławę. Eninowi nie umknął fakt, że miała rozsznurowaną większą część dekoltu.

- Jesteś pewien, że ona - wskazała brodą na Fess - może tu być?

- Jest pod moją opieką. - Podciągnął rękawiczki i mrugnął porozumiewawczo. - Przecież sami wiecie, że nie mogę jej zostawić samej na noc.

Kobieta zachowała kamienną twarz, ale drugi z mężczyzn, wciąż odwrócony plecami do drzwi, spłonął rumieńcem. A więc jednak. Enin poczuł odrobinę satysfakcji, przebiegającej przez jego zziębnięte ciało.

- Muszę... - Fess szarpnęła za jego rękaw, ziewając przeciągle. - Iść spać.

- Musisz najpierw zdjąć płaszcz - rozkazał, sadzając ja na najbliższej ławie.

Kiedy dziewczynka już oswobodziła się z ciężkiego od wody ubrania, osuwała się na podłogę. Trudno jej było się dziwić, przez ostatnie dni naprawdę źle spali, a dzisiaj szli od samego rana. Podniósł ją uważając żeby nie dotknąć zimnymi dłońmi odkrytej skóry i ruszył ku schodom.

- Gdzie możemy się zakwaterować?

Ezelar wsunął kciuki za pasek, który pewnie dopiero co nałożył.
- Zajęliśmy pierwsze trzy - powiedział przyciszonym głosem, na co kobieta parsknęła śmiechem.

Enin posłał jej mordercze spojrzenie, kiedy Fess zaczęła się wiercić w jego ramionach. Powoli wszedł na piętro, tam gdzie znajdowały się pokoje. W większych Przybytkach jak ten, znajdowało się ich pięć, z dwoma łóżkami w każdym. Mężczyzna otworzył drzwi ostatniego w korytarzu i ostrożnie zamknął je za sobą.

Szybkie omiecenie podłogi z kurzu, wytrzepanie koca i położenie dziewczynki nie zajęło mu dużo czasu. Po kilku chwilach wracał na dół, ciężko stawiając kroki.

- Macie coś do jedzenia? - Zapytał od razu, kiedy tylko trafił do głównej izby. - Umieram z głodu po całym dniu drogi.

Kuglarka, która zdążyła już upiąć roztrzepane włosy znalezioną gdzieś wstążką, wskazała na blat w rogu pomieszczenia.
- Co nie co.

- Zjecie ze mną?

- Nie, właściwie powinniśmy już iść spać. - Drugi mężczyzna przeczesał krótkie, ciemnozielone włosy. - Jutro będziemy mieli dużo pracy przy występach.

Cała trójka zgodnie pokiwała głowami, a Enin zauważył, że ich twarze nie są już tak zaczerwienione jak w chwili, kiedy wszedł do środka. Odnotował też, że w izbie nie było aż tak gorąco, jak wydawało mu się na początku.

- No, to spokojnej nocy wam życzę! - Rozciągnął usta w najmilszym uśmiechu na jaki było go stać i odwrócił do ważniejszych spraw.

|}×{|

Ulice Cepna parowały od wilgoci. Enin szedł powoli, stukając o kamienie pożyczoną laską. Magazyn Przybytku był pełen różnych przydatnych rzeczy, ale Kuglarz i tak nie był w stanie wybrać odpowiedniego kostura. Kij był zdecydowanie zbyt krótki, a drewno zdawało się przymierać. Fess, idąca za nim, zdawała się podzielać jego zamyślenie.

Teraz, doposażony w nową torbę, szukał dobrego miejsca na występ. Miał mało Kuglarskiego sprzętu, a musiał zarobić przyzwoitą sumę, w przeciwnym wypadku tutejszy Przybytek nie będzie w stanie się utrzymać. Najlepszym wyborem będzie użycie własnego głosu. W magazynie było tamburyno, więc nie powinien mieć problemów. Wtedy z zamyślenia wyrwało go wołanie.

- To teraz jest najlepsza okazja do tego, żeby pokazać ilu jest ludzi dobrej woli! - Głos, zwielokrotniony przez tubę, rozbrzmiewał i rezonował w uliczkach. - Ilu jest ludzi, którzy mają marzenie o lepszym Sekoran. - W miarę jak słowa płynęły, nieliczni przechodniowie obracali głowy, ale w większości mówca nie przyciągał zbyt wiele uwagi. - O Sekoran, które jest wspólnotą ludzi, nie wyłączną własnością króla!

Enin uśmiechnął się szeroko, przyspieszył kroku i kazał zostać Fess w miejscu. Zrobi przysługę temu człowiekowi, ściągając z niego uwagę. Za wygłaszanie takich poglądów można trafić na szlafrot.

- Nie wpuścili mnie na plac pałacowy, dlatego, że to miasto jest objęte...

Kuglarz zanurkował w tłumek, otaczający podwyższenie na którym stał niski, siwy mężczyzna. Enin szybko prześlizgnął się między ludźmi, wpadając do wolnej przestrzeni i wyprostował się dumnie, przerywając tamtemu.

- Kocham króla Dutę! I skarbnika naczelnego!

Ludzie zareagowali różnie. Jedni tłumionym śmiechem, inni gwizdem, buczeniem, czy trudnym do zrozumienia okrzykiem. Dwóch drabów, stojących za mówcą, wymieniło spojrzenia, ale nie poruszyli się ani o jotę.

- Każdy... - Mężczyzna spróbował wrócić do przerwanej myśli, ale Enin nie zamierzał mu na to pozwolić.

- A wie pan co, mój wujek walczył w bitwie pod Kasino!

- Dobrze - wtrącił bez przekonania mówca.

- I zdobyli, kurwa ten klasztor w Benedynów! - Nikt nie odważył się mu przerwać. W końcu był Kuglarzem. - I dlatego nie powinniśmy wygłaszać mów przeciwko naszemu królowi dobrodziejowi! To dzięki niemu i ludziom dobrej woli nasze królestwo funkcjonuje! - Tutaj musiał zaczerpnąć powietrza, ale wyliczył moment idealnie.

Mógł oddać kontrolę tylko po to, żeby mężczyzna odniósł się do tego co przed chwilą powiedział. O czym powie, o tym, że królestwo może istnieć bez króla? Zaśmiał się w duchu.

- Czyli zgadza się pan z tym, że Sekoran powinno być dla wszystkich?

- Ależ oczywiście! - Enin rozłożył szeroko ręce i potoczył spojrzeniem po tłumie. - Dla wszystkich, którzy szanują i kochają króla! - Jaśniał i mimo skrzynki, na której stał jego oponent, górował nad tłumem. Teraz nie ważne było co mówi, ale w jaki sposób.

Przez słuchaczy przeszedł pomruk zgody. Teraz Kuglarz miał ich już w garści. Wyszarpnął z torby tamburyno i zagrzechotał nim szybko, dźwięcznie.

- Zaśpiewajmy pieśń na chwałę naszego króla! - Wyrzucił dłoń z instrumentem w górę, wciąż uśmiechając się szeroko.

Odpowiedział mu ryk zadowolenia.

Mówca stał o krok za nim, szary i zapomniany. Kiedy Enin zaczął śpiewać i popisywać się umiejętnościami akrobacji, siwy mężczyzna wreszcie zrozumiał. Już nic tutaj nie ugra. Kuglarz umiejętnie zagarnął jego słuchaczy i nie wypuści ich przez jeszcze długi czas.

Enin śmiał się, grał i śpiewał. Czuł się spełniony. Rozweselone twarze ludzi migały mu przed oczami, a nieliczne przybory zmieniały kolory kamieni, ubrań, mchu i ścian. Kolorowy pył unosił się w powietrzu, małe kulki wybuchały z głośnymi strzałami w rytm muzyki. Leciutkie tkaniny na drążkach zostały wepchnięte w dłonie gapiów, jeszcze bardziej angażując ich w zabawę. Teraz tylko musiał rozłożyć na ziemi pusty worek, a brzęczące monety same zaczęły do niego trafiać.

Wśród tłumu rozpoznał jakąś twarz. Męską, szlachetną. Dla pewności i ku uciesze ciżby, wykonał salto w tył, po czym spojrzał jeszcze raz, uważniej. Tak, znał tą twarz całkiem dobrze. Kwadratowa szczęka obrysowana była iskrząco granatowymi włosami.

Garo, rycerz, z którym podróżowali przez dzikie głusze.

Jako, że pieśń już się kończyła, Enin krzyknął:
- Garo, przyjacielu, zostań do końca!

Zdało mu się, że młodzieniec kiwa głową, ale nie mógł być niczego pewien. Wir występu znów go porwał.

|}×{|

Fess oparła się o ścianę, obślizgłą od wody i mchu. Ponurym spojrzeniem potoczyła po bawiącym się tłumie, dłoń dla bezpieczeństwa oparła o kępę mchu za plecami. Enin znowu zostawił ją w tyle. A ona nie czuła się pewnie w tym obcym i parnym miejscu.

Musiała teraz czekać i udawać, że nie istnieje, żeby ktoś jej nie zaczepił. To nie zdawało się zbyt trudne, patrząc na to jaki zgiełk wytwarzał Kuglarz przy występie.

Słońce wspinało się powoli na najwyższy punkt nieba, więc Fess, w miarę upływu czasu, robiło się coraz goręcej.

Wciąż obserwowała falujący tłum, a nerwy miała napięte jak postronki.

Wtedy ktoś wychylił się z bocznej ulicy i pewnym krokiem ruszył w jej stronę. Fess przeszedł dreszcz paniki. Sięgnęła w tył też drugą dłonią, wyczuwając pulsujące w mchu życie i leniwie przelewającą się przez powietrze magię.

Przybysz miał szerokie barki i twarz skrytą w cieniu kaptura. Przy pasie wisiał mu wielki miecz, wciąż w pochwie. Mężczyzna rozłożył ręce, jakby chciał pochwycić adeptkę.

Fess wcisnęła się jeszcze bardziej w ścianę, z przerażeniem wbijając spojrzenie w napastnika. Jeżeli podejdzie zbyt blisko, spali go na popiół. Jeszcze tylko pięć, trzy, dwa kroki...

Z głowy mężczyzny spadł kaptur, odrzucony podmuchem wiatru. Źrenice dziewczynki rozszerzyły się w zrozumieniu, ale nie zdążyła nic powiedzieć. Muskularne ramiona objęły ją i uniosły w górę.

- Nie myślałem, że jeszcze cię kiedyś zobaczę, siostrzyczko!

Fess nie mogła odpowiedzieć, bo Garo wybił jej dech z piersi. Powoli robiła się coraz bardziej czerwona, próbując nabrać powietrza i raz za razem klepiąc w ramię młodzieńca. Rycerz puścił ją natychmiast, jak oparzony.

- Jesteś tak samo głupi jak wcześniej - zajęczała dziewczynka, pocierając obolałe siedzenie.

Garo spróbował coś powiedzieć, ale Fess mu na to nie pozwoliła.
- W ogóle nie cieszę się na twój widok - stwierdziła, dźwigając się na nogi.

- Nie wątpię - uśmiechnął się szeroko Garo, otrzepując ją z piachu i kawałków mchu. - Dlaczego tu jesteście? Widziałem wcześniej naszego Kuglarza.

- Mamy naszą misję - z godnością odwróciła głowę, co wyglądało zabawnie, biorąc pod uwagę fakt, że rycerz wciąż otrzepywał jej płaszcz - ale to ważne informacje.

- Aaach, rozumiem. - Garo pokiwał powoli głową.

- Nie mogę ich zdradzać. - Fess spogladnęła na niego jedynym okiem. - Szczególnie nie komuś takiemu jak ty.

- Oczywiście, rozumiem, rozumiem. - Młodzieniec jeszcze raz pokiwał głową i zrobił krok w tył, oceniając swoje dzieło. - Może znajdziemy naszego Kuglarza?

- Myślisz, że on zdradzi ci istotę naszej misji? - Zadarła nosek i prychnęła głośno, teatralnie. - Nawet o tym nie marz.

- W rzeczy samej. - Garo przybrał poważną minę, odwracając się. - To musi być zbyt ważne, żeby rozprowadzać informacje od ręki.

- Chociaż... - Fess przechyliła głowę, a po chwili osłoniła usta dłonią, jakby dzieląc się tajemnicą. - Myślę, że dla ciebie mogę zrobić wyjątek.

|}×{|

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro