Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9


Niall zabiera rękę z mojej szyi, ale za to mocno mnie do siebie przyciąga tak, że jestem zmuszona się w niego wtulić.

- Valerie trochę gorzej się poczuła i nie możemy się teraz z tobą pobawić kochanie - niezły z niego kłamca. A te biedne dziecko smutnieje na jego słowa. Chociaż to jego córka i jej los powinien być mi całkowicie obojętny, a mimo wszystko jest mi jej żal. Nie wyobrażam sobie, że mój ojciec mógłby mnie wysłać do drugie domu.

- A przyjdziecie jeszcze dziś?

- Nie wiem, ale jutro na pewno Valerie znajdzie dla ciebie dużo czasu i wreszcie się pobawicie. Prawda skarbie - zwraca się do mnie mocno zaciskając dłoń na moim nadgarstku. Wiem, że jak nie powiem tego czego ode mnie oczekuję to mi go złamie.

- Jasne, ale teraz muszę się położyć - odrywam się od niego, a następnie wychodzę z tego domu. I dobrze, bo jeszcze chwila w tym domu, a chyba bym straciła przytomność. Potrzebuję świeżego powietrza.

Wychodzę na zewnątrz i mam ochotę jak najszybciej stąd uciec. Spodziewałam się po nim wielu rzeczy, ale nie czegoś takiego.

- Ona jest miłym i spokojnym dzieckiem, więc się do niej przyzwyczaisz - mówi ten idiota po wyjściu na dwór. - A może nawet polubisz.

- Jak ty to sobie wyobrażasz! - teraz to nie mam zamiaru zniżać głosu. - Mam przy niej udawać, że jestem z tobą. Nie! Nie jestem takim potworem jak ty i nie zamierzam ranić dziecka, bo przecież kiedyś wrócę do siebie.

- Albo i nie - on jest głupi jeśli sądzi, że ten rozejm jakoś długo potrwa. Nie daje mu więcej niż roku. - Jesteś tu całkowicie skazana na mnie, bo nie zamierzam ci pozwolić sypiać z kim popadnie. W pewnym sensie jesteś moja. Początkowo ten rozejm był tylko po to bym mógł torturować Vincenta, a na sam koniec go zabić, ale skoro sprawy się potoczyły inaczej to przynajmniej moje dziecko na tym skorzysta. A ty już nigdy nie wrócisz do siebie.

- Nie zapominaj, że twój brat jest u nas -  chyba wymazał z pamięci ten jeden szczegół.

- Akurat jego to już spisałem na stratę. A teraz chodźmy już do domu, bo jesteś mocno blada i nie chcę byś straciła przytomność.

To się nie dzieje naprawdę. On nie może aż tak decydować o moim życiu!

- A co się stało z jej prawdziwą matką? Nie łatwiej by było ją tu ściągnąć.

- Niestety nie posiadam daru wskrzeszania innych, a tak w ogóle to na nią bym go nie wykorzystywał - no oczywiście, można było się domyśleć, że mała jest w pół sierotą. Tylko dlaczego ja mam temu zaradzać? - Zapamiętaj sobie Valerie, Sophie jest naszą córką, a ty przy niej masz sprawiać wrażenie, że mnie kochasz i zależy ci na niej. W innym wypadku zacznę cię naprawdę krzywdzić chociaż tego nie chcę. A teraz wracamy do domu, bo widać po tobie, że potrzebujesz odpoczynku.

Muszę jak najszybciej skontaktować się z swoim ojcem.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro