Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

77


— Znajdzie się inne rozwiązanie. Ja też zrobię wszystko żeby ochronić Vincenta — odzywa się Thomas. On nie chce bym wiązała się z jego bratem. Ja szczerze to też bym wolał blondyna, bo wiem, że on jest godny zaufania i nigdy by nie zrobił tego czego bym nie chciała. Niestety on nie ma tyle możliwości co Niall, więc wybór jest oczywisty.

— Zamknij się, bo zaraz wylądujesz obok swojego nowego brata i mogę cię zapewnić, że nie będzie to dla ciebie nic przyjemnego — jego wzrok znowu skupia się na mnie. — Chociaż bardzo chce się go pozbyć to ze względu na ciebie tego nie zrobię. My zaraz stąd pojedziemy, a Thomas zostanie tu z Vincent'em do czasu aż on nie dojdzie do siebie i nie będzie mógł wyjechać daleko stąd. L

Kiwam głową na tak. Teraz jestem w stanie zgodzić się na wszystko.

— Valerie błagam — znowu odzywa się Vinni. Obecnie jednak nie mam zamiaru go słuchać.

— Podjęłam już decyzję — puszczam dłoń szatyna, a następnie wstaje i zbliżam się do Nialla. — Będę z tobą dopóki ty będziesz dbał o to by nie znaleźli Vincenta. Jeśli złamiesz dane mi słowo to ja od ciebie odejdę, choćby na cmentarz — mówię pewnym głosem. Jestem gotowa to zrobić. Wszystko dla mojego Vincenta.

— Dobrze.

— Tak nie może być — głos zabiera znowu Thomas.

— Udajesz dobrego, bo tak naprawdę chcesz się znaleźć na moim miejscu. To się jednak nigdy nie wydarzy i radzę ci zrobić tak jak powiedziała Valerie, bo inaczej ona cię za to znienawidzi — mówi i chwyta mnie za dłoń. Normalnie jakby przeszedł mnie prąd.

— Uważaj na niego — proszę blondyna, ale nie dane mi jest usłyszeć jego odpowiedzi, bo Niall wyciąga mnie z pokoju. Lecz wiem, że Thomas to zrobi. Nie zawiódłby mnie w tak ważniej sprawie. — Może powiemy im, że Vincent mnie wypuścił i nie będą go aż tak bardzo szukać. On musi przeżyć.

— I tak będzie, zauważyłaś chyba, że jak ja czegoś chcę to tak się dzieje. Jak będziesz grzeczna to może nawet czasem pozwolę wam porozmawiać przez telefon — nie znoszę tej jego chęci do strofowania mnie. Jestem wolnym człowiekiem, a nie jego zabawką. On chyba jednak dalej tego nie pojmuje.

— Wolałabym sama podejmować decyzję odnośnie tego co chcę robić — wychodźmy na zewnątrz, a ja od razu rozpoznaję samochód Nialla, więc puszczam jego rękę i idę prosto do auta. Siadam na miejscu pasażera, a następnie zapinam pas.

— Nie masz pojęcia jaki jestem szczęśliwy. Tak bardzo marzyłem o tym by cię odnaleźć, a to mi się udało w sytuacji, w której się zupełnie tego nie spodziewałem. Jednak szczęście mi dopisuje.

— Jedź już, i za hacz o jakiś sklep, bo zgłodniałam -  chyba udzielił mi się apetyt Vincenta. Wcześniej jak się denerwowałam to nie mogłam niczego przełknąć, a teraz ciągle czuję głód. Kurczę, jak tak dalej pójdzie to przytyje.

— Oczywiście, wszystko czego tylko zapragniesz ukochana.

— Nie kpij — ten jego uśmieszek na ustach strasznie mnie irytuje.

— Ja nie kpię kochanie, musi być jakaś wykwintna restauracja czy wystarczy jakiś bar po drodze?

— To co będzie bliżej.

Niall w przydrożnym barze kupuje mi sałatkę z kurczakiem i kawę. Dziś już piłam dwie, ale potrzebuje energii, a w tym kofeiny, bo mimo tych wszystkich emocji to jestem bardzo zmęczona.

W trakcie naszej kilkugodzinnej drogi, bo Niall może sobie pozwolić na podróżowanie głównymi drogami bez żadnej krępacji, zaczynamy się zbliżać w znajome strony. Niall jednak omija drogę do mojego domu co mu się niezbyt podoba, ale tego nie komentuje. Może to nawet lepiej będzie jak później spotkam się z ojcem.

Dopiero jak zaczyna mnie wieźć boczną drogą to zaczynam się niepokoić, a jak zatrzymuje się przed domem, w którym mnie więził to ogrania mnie strach. Czyżby znowu chciał mnie tu uwięzić?

— Co to ma znaczyć?

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro