Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

73


— Jestem już zmęczona, wynajmijmy sobie gdzieś pokój — mówię do Vincenta. Po nim też już widać zmęczenie, ale nie ma w tym nic dziwnego skoro od pięciu godzin jedzie.

— To nie jest zbyt rozsądne.

— No weź się zgódź, wybierzemy jakieś tanie miejsce, gdzie nie będzie nawet monitoringu. Jesteśmy też kilkaset kilometrów od domu, małe prawdopodobieństwo, że ktoś nas tu rozpozna.

— Bardzo jesteś zmęczona? — pyta Vincent spoglądając na mnie, a ja jednie kiwam głową. — No dobrze weźmiemy dwa pokoje.

— To kto będzie z kim? — wyrywa się Thomas, a ja o mało co nie parskam śmiechem. On nieświadomie swoim zachowaniem doprowadza Vincenta do szału.

— To może wy obaj — komunikuje z poważnym wyrazem twarzy. — Sprawdzicie co was łączy, a może macie jakieś wspólne cechy?

— Szczerze to wolałabym z tobą, ale Vincent też może być. Zawsze chciałem mieć fajnego brata, a pokarało mnie Niall'em. A teraz skoro już nie jesteśmy wrogami to nic nie stoi na przeszkodzie byśmy się zaprzyjaźnili. Nie chowam urazy o ten nos i rękę, i resztę tego co wtedy było. Ważne, że już jesteśmy wolni.

Niby wolni, a ja ciągle się przyłapuje na myśleniu o Niall'u, robię to dużo częściej niż wtedy jak był blisko mnie. Kurwa mam przy sobie teraz Vincenta i moich myśli nie może zajmować Niall.

— Za jedźmy może najpierw coś zjeść. Mam wielką ochotę na śledzie — mam już dość tych nudnych kanapek, chcę wreszcie zjeść coś o wyrazistym smaku.

— Śledzie? — pyta zdziwiony Thomas. — Z tego co się wcześniej dowiedziałem to ty lubisz tylko wędzone ryby, a przede wszystkim to łososia — On się naprawdę u nas bardzo nudził skoro tak dokładnie zgłębiał moje upodobania kulinarne.

— Bo tak jest, ona to zamówi, zje kawałek, a następnie stwierdzi, że jej nie smakuje i zamieni nasze talerze, bo uzna, że ja mam lepsze. Praktycznie zawsze tak robi — No to musi być naprawdę wściekły skoro wkurza się o takie głupstwa. Może i tak zrobiłam raz albo dwa.

— To tym razem zamówię sobie coś innego żeby cię tak nie irytować. A poza tym to usiądę sobie obok Thomasa, skoro tak ci przeszkadzam — komunikuje, a następnie spoglądam w szybę. Kurczę musimy jakoś rozładować tę napiętą sytuację, bo już zaczynam mieć tego dość.

— Okej, ja tam lubię śledzie i bardzo chętnie podzielę się z tobą moim jedzeniem.

Przez kolejne kilka minut jedziemy w zupełniej ciszy aż przystaje obok małej knajpki. Wątpię by mieli tu akurat to na co mam ochotę, ale nie będę wybrzydzać

— Najlepiej będzie jak zamówimy i zjemy w samochodzie, Niall już na pewno od kilku godzin stara się nas namierzyć, więc nie chcę ryzykować. Mam nadzieję, że się nie gniewasz? — pyta, a ja kręcę głową. Na dworze jest już ciemno, ale za to w samochodzie pali się światło. — Okej to pójdę coś kupić. Jakie macie życzenia?

— Weź co będzie mniej więcej wiesz co lubię.

— A ja to jestem taki głodny, że zjem wszystko co będzie. A i kup coś do picia, bo nie sądzę by w miejscu, w którym się zatrzymamy był jakiś bufet.

— Okej — odpowiada, a następnie wychodzi.

— Po tak długiej jeździe na pewno bolą cię plecy. Zanim pójdziemy spać to mogę cię rozmasować. Nie twierdzę, że jestem w tym jakiś dobry, ale na pewno poczuła byś ulgę.

— Nie sądzę by Vincent był z tego faktu zadowolony — muszę jak najszybciej uświadomić o wszystkim Thomasa. Na razie dobrze, że mówi o tym wszystkim wtedy gdy Vinni'ego z nami nie ma.

— Zobaczy, że nie jestem taki jak Niall i nie będzie miał nic przeciwko. Valerie sporo zaryzykowałem przychodząc do was, lecz ani chwili się nad tym nie wahałem. I teraz też niczego nie żałuję.

Odpinam pas i odwracam się w jego stronę.

— Nie gniewaj się na mnie, ale ja cię traktuje jedynie jak dobrego przyjaciela. Zawsze byłeś dla mnie dobry i naprawdę to doceniam. Teraz jednak zamierzam się skupić na Vincentcie — po jego wzroku i wyrazie twarzy widać, że jest zawiedzony.

Trudno wszystkich nie dam rady uszczęśliwić.

Na razie u ich spokojnie, ale niedługo coś się wydarzy. Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro