53
Widzę jak tata ledwie powstrzymuje się przed wybuchem. Ja za to chwytam za butelkę i dolewam sobie wina. I jednym chlustem opróżniam kieliszek. Zachowanie mojej matki względem mnie zawsze napawało mnie smutkiem. Nie ważne czy mam dziesięć czy prawie dwadzieścia lat. To zawsze boli tak samo.
— Valerie przeszła o wiele więcej ode mnie — zaczyna Vinni spoglądając na mnie. — A popatrz jak się dobrze trzyma.
— Nie wydaje mi się.
— Nie jesteś tu mile widziana Daisy. Jak najszybciej masz opuścić mój dom — komunikuje ojciec twardym głosem.
— Możesz być pewien, że nie miałam zamiaru tu zostać ani chwili dłużej niż to będzie konieczne. Chcę jednak na jakiś czas zabrać ze sobą Vincenta. On potrzebuje by ktoś się nim teraz zaopiekował — czy mama naprawdę ma czelność pytać o coś takiego. Przecież to wiadomo, że ojciec mimo wszystko nie pozwoli gdzieś wyjechać swojemu najstarszemu synowi. Oczywiście tu jest inna sytuacja, bo mój tata mając dość mojego brata postanowił się go pozbyć, ale sądzę, że będzie chciał zachować chociaż jakieś pozory.
Choć z nim to nigdy nic nie wiadomo.
— A bierz go sobie — ta odpowiedź naprawdę wprawia mnie w osłupienie. Nawet przy Thomasie nie udaje, że w jakiś sposób zależy mu na Vincentcie.
— No to ekstra — odzywa się mój brat. Przekręca też głowę w moją stronę. — To może pójdziemy się zaraz spakować. Tobie to może trochę zająć.
— Myślałam o naszej dwójce — odpowiada pośpiesznie matka.— Valerie na pewno ma tu wiele spraw do załatwia.
Jest jeszcze gorzej niż wcześniej. Wtedy byłam dzieckiem i sobie jakoś tłumaczyłam te jej zachowanie względem mnie, ale teraz już widzę, że ona mnie traktuje jak intruza. Zupełnie tak jakbym była dla niej zwykłym problemem.
— Tak — mówię pod nosem, a następnie wstaje i wychodzę z jadalni. Idę prosto do swojego pokoju, a tam rzucam się na łóżko. Nie płaczę, wiem, że to nie miałoby najmniejszego sensu, bo przecież nie zrobiłam nic złego. Jest mi po prostu przykro, że kobieta, która mnie urodziła ma mnie za nic nie wartą.
— Valerie — słyszę dobrze znany mi głos. A po chwili mój brat się do mnie przytula. — Rozumiem, że jest ci smutno. Później dokładnie wytłumaczę jej to co cię spotkało i zobaczysz, że pokaże ci jak cię bardzo kocha.
— Przecież wiesz, że to nie prawda. Zawsze byłam dla niej elementem zbędnym. Nie trać, więc na mnie czasu i idź się spakować, bo pewnie zaraz będziecie jechać. Tata zbyt długo nie zniesie jej obecności — wyjazd Vincenta to akurat dobry pomysł. Tu ciągle muszę się bać o je w życie.
— To się jeszcze trochę pomęczy, bo ja się nigdzie bez ciebie nie ruszę. Bliźniaków nie powinno się rozdzielać — komunikuje, a następnie dostaje buziaka w policzek. — No weźmy się za pakowanie tej sterty twoich ciuchów. Zejdzie nam z kilka godzin — jego place wędrują na mój brzuch i zaczyna mnie łaskotać, a ja wybucham niekontrolowanym śmiechem.
— Możecie przestać — spoglądam w bok i widzę Thomasa. Vinni zaprzestaję swoich ruchów i opiera tylko głowę o moje ramię. — Wasz ojciec zdecydował, że Valerie nigdzie nie pojedzie. Zbyt mało czasu zostało do naszego ślubu.
Vincent głośno wzycha, a następnie wstaje i podchodzi do Thomasa.
— Jak nie twój brat to ty. Same z wami problemy — warczy mu prosto w twarz, a następnie wychodzi trzaskając drzwiami.
— Mogę ci przysiąc, że o nic nie prosiłem twojego ojca, chociaż tak naprawdę to nie chcę byś gdziekolwiek jechała. A tym bardziej z twoją matką. Nie obraź się, ale nie podoba mi się to jak ona cię traktuje. Długi czas się nie widziałyście, a ona nawet cię nie przytuliła.
— Ona zawsze taka była, najwidoczniej niektóre kobiety bardziej kochają synów.
Ja jak już będę miała dzieci to na pewno nie będę żadnego z nich faworyzować.
— Nie ma pojęcia co traci — Thomas kładzie się obok mnie i zaczyna mnie całować. Jego ręce błądzą po moim ciele i podciąga moją koszulkę. Jak na chwilę zaprzestajemy pocałunku to on pozbywa się mojej bluzki. — Twoje ciało tego chce, ale nie wiem jak jest z sercem. Masz w nim trochę serca dla mnie.
Niepewnie kiwam głową, a następnie szybko pozbywam się swoich spodenek.
Co ma być to będzie.
Vincent będzie bezpieczny daleko stąd, a ja nie będę musiała już i nic prosić Nialla. Nic nie stoi na przeszkodzie bym spróbowała z Thomasem.
Oj ta Valerie, szybki ulega emocjom i kiedyś to ją może zgubić. Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro