Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49


Kręcę się próbując go z siebie zrzucić, ale mi to nie wychodzi, nie pomaga mi to, że on praktycznie się na mnie kładzie czym mnie unieruchamia.

— Ćśśś, nic ci nie zrobię, Valerie jesteś bezpieczna — chce mnie uspokoić, lecz ja nie zamierzam leżeć pod nim spokojnie. On jednak wykorzystuje swoją przewagę nade mną i swoją jedną ręką unieruchamia moje obie. Nie mogę nic już zrobić. — Nie bój się kochanie, nie przyszedłem tu zrobić ci krzywdy — szepcze. Nie chce by ktoś się dowiedział, że u mnie jest.

Zaprzestaje swoich ruchów i staram się też uspokoić swój oddech.

Puszcza moje dłonie, a następnie zapala lampkę. Od razu czuję się trochę pewniej.

— Jeśli mi obiecasz, że będziesz cicho to zabiorę rękę i uwolnię twoje usta. Nie chcę by twoje krzyki kogoś tu zwabiły, bo w takim wypadku musiałbym zabić tę osobę. Rozumiemy się? — pyta, a ja kiwam głową. Powoli zabiera dłoń zupełnie tak jakby się bał, że nie dotrzymam słowa.

— Co ty tu robisz? — zadaje to pytanie ściszonym głosem. — Nie powinno cię tu być, a tym bardziej u mnie.

— Chciałem cię prosić byś jeszcze raz przemyślała to wszystko. Valerie, jeśli Ty wyrazisz sprzeciw to ja będę miał jakiś punkt zaczepiania. Teraz jest mi trudno coś zyskać, bo wszyscy są przekonani, że ty chcesz tego ślubu.

— A może tak jest. Czemu nie chcesz przyjąć do wiadomości, że mogłabym się zakochać w twoim bracie. Przecież on jest prawdziwym ideałem, spokojny, czuły, delikatny. Marzenie każdej kobiety — chcę go zranić, urazić tę jego dumę by raz na zawsze o mnie zapomniał. W tej chwili mam zbyt wiele spraw na głowie by jeszcze się przejmować jego pomysłami. Mój brat jest teraz ważniejszy.

— Nie myślisz tak — mówi pewnie. — Zdążyłem cię już trochę poznać i zauważyłem, że moje zachowanie bardziej cię pociąga niż ten mój ciapowaty brat. Potrzebujesz prawdziwego mężczyzny, ale nie chłopca, który potrafi jedynie czytać te swoje książki. On cię nie uszczęśliwi. A ja to zrobię, plus ochronie ważną dla ciebie osobę.

Spoglądam na niego pytająco. Co on ma takiego na myśli?

— Pewnie mi nie uwierzysz, ale cóż, bardziej zła to już chyba nie możesz na mnie być. Ze swoich źródeł dowiedziałem się, że mój ojciec wraz z twoim planują morderstw Vincenta — no tak, mogłam się domyśleć, że Fernando jest w to wszystko zamieszany, przecież to jego syn najwięcej na tym zyska. — Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale to prawda. Sam nie potrafię zrozumieć czemu to robią.

Kurwa, skoro Niall już o tym wie to, te plany muszą być już mocno zaawansowane. Trzeba jak najszybciej spróbować im przeszkodzić.

— Masz pomysł jak temu zaradzić? — teraz to on patrzy na mnie zdziwiony, nie spodziewał się, że mu uwierzę. — Dziś podsłuchałam rozmowę telefoniczną mojego ojca. Chcieli go dobić w szpitalu, ale im się nie udało, bo nie spuszczałam z niego wzroku. Gdybym wtedy dała się namówić na powrót do domu to mojego brata mogłoby już nie być — w moich oczach pojawiają się łzy. Staram się je opanować, nie jest to jednak proste.

— Nie lubię Vincenta, ale ze względu na ciebie nie dopuszczę by stała mu się jakaś krzywda — zsuwa się ze mnie i teraz leży obok. Mam trochę więcej przestrzeni. — Chcę widzieć na twojej buzi uśmiech, a nie smutek. — kładzie dłoń ma moim policzku i pociera go kciukiem.

Teraz tylko w już nie mam innego wyboru. Thomas nie ma takiej siły i pozycji by pomóc Vincent'owi, a z drugiej strony to dzięki związkowi z Niall'em to zyskam na czasie i będę mogła zaplanować ucieczkę stąd. Nie zamierzam zostać w miejscu gdzie ojciec chce pozbawić życia swoje dziecko.

— Przysięgniesz, że jak jutro pójdę do taty i powiem mu, że to ciebie wolę to zadbasz aby mój brat był bezpieczny? — muszę mieć jego jasną i czytelną deklaracje. Tu nie ma miejsca na domysły.

— Tak, masz też zgodzić się na to bym był twoim zakładnikiem, oczywiście Vincent zostanie przy nas ze względów zdrowotnych, a tak naprawdę to będę dbał by nikt nie zakończył jego życia. Muszę być obok was — to się nawet wydaje logiczne.

No cóż, chyba nie mam innego wyjścia.

Plus jest w tym, że nie będę chociaż zależna od jego humoru.

— Zgoda, z samego rana pogadam z ojcem — uśmiecha się, a następnie łączy nasze usta w namiętnym pocałunku.

No i upór Nialla się opłacił, jak myślicie Thomas będzie walczył czy odpuści. Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro