47
Aż siadam z wrażenia na wieść o tym, że za zaledwie cztery tygodnie będę już żoną Thomasa. Byłam przekonana, że mam dużo więcej czasu na takie wydarzenie jak ślub niejednokrotnie jest przez rok przygotowywane. A tu jeszcze chodzi o to, że nasze rodziny były od zawsze skłócone, więc dobranie listy gości będzie bardzo trudne. Jest też masa innych rzeczy do załatwienia i gdyby były one robione po porządku to miałabym wiele czasu na wymyślenie planu jak bezpiecznie uciec z Vincent'em.
— Nie zgadzam się, to za wcześnie — komunikuje pewnym głosem. Do tej pory na wszystko kiwałam głową. Czas się sprzeciwić.
— To ty o niczym nie wiedziałaś? Myślałem, że przynajmniej cię o wszystkim uprzedzili. Tak naprawdę to chcieli to jeszcze przyspieszyć, ale dopiero za tydzień mają mi zdjąć gips, więc to byłoby niemożliwe.
— A nie mogłeś się sprzeciwić? — pyta go Vincent. — Przecież wiesz, że ona cię nie kocha, tak samo jak ty jej. Będziecie nieszczęśliwi.
Nie spodziewałam się, że mój brat zamiast krzyku wybierze normalną rozmowę. A może to skutek jego osłabienia.
— Niall podobno ją kocha i wszyscy wiemy jak się to skończyło, a ja nie zrobię krzywdy Valerie, więc możesz być o to spokojny. Już się lubimy, więc może z biegiem czasu się pokachamy nikt tego nie wie. Ty będziesz rządził tutaj, a Niall u sobie, a my oboje wyjedziemy stąd daleko — teraz nie jestem już taka naiwna by w to wszystko uwierzyć. Wcześniej sądziłam, że mogę jechać i nie oglądać się za sobie, teraz już wiem, że przede wszystkim muszę myśleć o moim bracie. Jego bezpieczeństwo jest priorytetem.
Vincent spogląda na mnie z pretensją. Ilekroć tylko chciałam gdzieś sama jechać to on się na mnie obrażał.
— Nadal chcesz mnie tu samego zostawić?
— Już nie. Niezbyt dobrze się czuję, chyba muszę się położyć.
— To może pójdziemy do twojego pokoju, a ja z tobą posiedzę — proponuję mi Thomas i wyciąga rękę w moją stronę.
— Idź — mówi Vincent czym wprawia mnie w osłupienie. Po nim się tego nie spodziewałam. Ostatnio robił wszystko co mógł byle by tylko odsunąć mnie od Thomasa. — Tylko później masz do mnie wrócić.
Ochoczo kiwam głową, a następnie chwytam mojego narzeczonego za rękę.
Szczerze to nie mam pojęcia co on nim myśleć. Intuicja mi podpowiada, że on nie ma nic wspólnego z intrygą mojego ojca i jest tylko pionkiem w tej grze tak samo jak ja. Może ojciec nie oddał mnie Niall'owi nie ze względu na strach o moje bezpieczeństwo, a po prostu dlatego, że Thomasem łatwiej będzie mu sterować. Jest też opcja, że to Niall jest tym głupszym, a Thomas lepiej potrafi grać swoją rolę.
— Wyglądasz na bardzo zmęczoną, pewnie przez te kilka dni mało spałaś, a ja dopilnuje byś teraz wypoczęła — wchodzimy do mojej sypialni. — Vincent nie ma racji, nie jesteś mi obojętna. Przyzwyczaiłem, się do myśli, że będziemy małżeństwem.
— A mnie coraz bardziej ta myśl przeraża — mówię prawdę. Nie zamierzam tego przed nim ukrywać.
— Niepotrzebnie, przy mnie nic ci nie grozi — kładzie dłonie na moich biodrach. — Obiecuję, że nigdy cię nie zranię.
— Twój brat też tak mówił — odsuwam się od niego. — Potrzebuje jeszcze trochę czasu, proszę wymyśl coś. Niech chociaż dadzą nam pół roku.
— Valerie przecież wiesz, że to niemożliwe, moje słowo znaczy mniej niż twoje. Poza tym ja sam nie chcę tyle czekać, ciągle zastanawiam się czy Niall czegoś nie zrobi żeby zająć moje miejsce. Na razie próbuje wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia, że Sophie się pochorowała z tęsknoty za tobą.
— Co? — pytam zmartwiona. Jasna cholera, przecież mogłam chociaż na chwilę do niej zajść. Zrobić to choćby pod nieobecność Nialla.
— Nie obwiniaj się, to wszystko wina Nialla, bo zamiast się nią opiekować to on zastanawia się jak cię odzyskać. Ona przede wszystkim potrzebuje uwagi ojca, a on zajmuje się nią wtedy gdy jest mu to wygodne. A teraz się kładź — nie chcę się kłócić, więc robię to o co prosi. Kładzie się obok mnie, a następnie jego dłoń ląduje na boku mojej szyi. — Nie mów nic przez chwilę.
Jego dotyk jest taki delikatny.
— Na razie odstawiasz kofeinę, zbyt szybko ci serce bije. Oczyść umysł i spróbuj zasnąć.
Chętnie bym to zrobiła gdybym nie miała tyle zmartwień na głowie.
Jak myślicie Niall się poddał czy będzie jeszcze walczył. Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro