Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41


Czuję się jakby ktoś mnie uderzył czymś ciężkim w tył głowy. Mój ukochany brat teraz walczy o życie. Osoba którą tak kocham jest tak bliska śmierci.

Wyskakuje z łóżka, a następnie chwytam za torebkę i zbiegam na dół. Dobrze wiem gdzie jest Vincent, bo zawsze leczymy się w prywatnym szpitalu finansowanym przez mojego ojca. Nie ma opcji by zawieźli Vincenta gdzieś indziej.

— Valerie czekaj — dobiega do mnie Thomas. — Nie możesz w takim stanie prowadzić, ja cię zawiozę — proponuję mi.

— Masz złamaną rękę, nie powinieneś prowadzić samochodu — przypominam mu.

— Już się tego nauczyłem — łapię mnie za rękę, a następnie prowadzi do swojego auta. — Spróbuj się nie denerwować, to może tylko tak groźnie wygląda, ale wcale tak być nie musi.

Dopiero co jednego brata, a teraz dowiaduje się, że drugi został postrzelony,, tu nie można się nie przejmować. Poza tym to na pierwszy rzut oka widać, że to nie są żadne przypadki. Ktoś celowo chce zniszczyć wszystkich których kocham.

— Nie minął nawet miesiąc, a mój drugi brat jest umierający. Myślisz, że to może być Niall? — Nie powinnam go o to być. To jasne, że będzie bronił własnego brat i całej swojej rodziny. Jakby się okazało, że to naprawdę Nial to ten rozejm zostałby zerwany i bylibyśmy w stanie wojny.

— Nie mam pojęcia — cholera, skoro nawet Thomas to mówi to wina Nialla jest praktycznie pewna. — Ostatnio w ogóle z nim nie rozmawiam jest na mnie wściekły za ten ślub. Traktuje mnie jak wroga i wcale bym się nie zdziwił gdyby to mi coś zrobił. Ta jego miłość do ciebie mnie przeraża i dlatego sam zaproponowałem byśmy zamieszali u ciebie.

Opieram głowę o zagłówek, próbuje też powstrzymać łzy, które same się cisną na moje policzki.

Czemu ja na samym początku zaczęłam igrać z Niall'em i go prowokować, jakbym go unikała, była posłuszna i nie zwracała na sobie uwagi to on by nie zaczął mnie pożądać i nie doprowadziłoby to do tyłu nieszczęść.

Jak docieramy na szpitalny parking to nie czekając na Thomasa wybiegam z samochodu i biegnę na izbę przyjęć, jak w recepcji dowiaduje się, że Vincent znajduje się na sali operacyjnej to nogi się pode mną ugniają. Lecz teraz to nie ja jestem tu najważniejsza, więc biorę się w garść i tak idę.

Na miejscu zauważam ojca siedzącego na krześle, nie jest tak załamany jak był po tym co się stało z Robertem, więc może z Vinnim nie jest tak źle.

— I co z nim? — pytam drżącym głosem.

— Kula podobno uszkodziła płuco, rokowania nie są zbyt dobre — mówi to tak po prostu, a ja mam ochotę wybuchnąć głośnym płaczem. Siadam na krześle, bo nie mam już siły na stanie.

— To Niall — nie mam zamiaru już dłużej milczeć. Może gdybyśmy wcześniej mówili o naszych podejrzeniach względem śmierci Roberta to do tej tragedii by nie doszło. — On robi wszystko żeby zniszczyć mi życie.

— Valerie uspokój się, Vincent zawsze był nie rozważny i narobił sobie wielu wrogów, więc to co się stało musiało prędzej czy później nastąpić. Nigdy więcej nie mów głośno tego co przed chwilą.

— Jak możesz tato.

— Przez Vincenta Niall cię tak dręczył i prawie cię straciłem córeczko, skup się teraz na Thomas'ie, bo zauważyłem, że się dogadujecie. On w odróżnieniu od swojego brata nigdy nie podniesie na ciebie ręki — tata odwraca głowę na bok. — o właśnie do ciebie idzie.

Po chwili Thomas do mnie podchodzi, a następnie zajmuje krzesło obok mnie i łączy nasze dłonie.

— Powinniście wrócić do domu — mówi mój ojciec. — operacja pewnie potrwa jeszcze kilka godzin, a już jest po szóstej. Miałaś ostatnio zbyt wiele nieprzyjemnych sytuacji — zwraca się bezpośrednio do mnie. — Nic mu to nie pomożesz, a do ciebie będzie lepiej jak odpoczniesz.

Czy tata naprawdę sądzi, że ja dam radę usnąć wiedząc, że Vincent walczy o życie.

— Zostaniemy tu — głos zabiera mój narzeczony. — Może pójdę po kawę i kanapki, bo nie zdążyliśmy zjeść kolacji. Masz jakieś specjalne życzenia skarbie? — pyta bezpośrednio mnie, ale ja kręcę przecząco głową.

Nie mam teraz siły na myślenie o tak mało istotnych rzeczach jak jedzenie.

— Okej, zaraz wracam — mówi, a następnie składa pocałunek na moim czole, a następnie gdzieś idzie.

Ja też wstaje i zaczynam chodzić w kółko, nie mogę dłużej siedzieć, bo ta bezczynność mnie zabije. Tak bardzo chciałabym teraz coś zrobić żeby pomóc Vincent'owi, ale niestety nie mam takiej mocy. Gdybym tylko mogła to oddałabym wszystko by Vincent był cały i zdrowy.

— Valerie! — nagle do moich uszu dociera dobrze znany mi głos. Odwracam się i widzę przed sobą Nialla, który szybko do mnie podchodzi i mnie do siebie przytula.

Przez chwilę tkwię w jego ramiona, ale szybko dociera do mnie co się dzieje, więc się wyrywam, a następnie z całej siły uderzam go w twarz.

— Nie masz pojęcia jak bardzo cię nienawidzę ty pieprzony morderco!  —warczę w jego stronę.

To już 41 rozdział, a my nie jesteśmy nawet w połowie. Tak dobrze mi się pisze to opowiadanie i mam bardzo wiele pomysłów. Liczę na waszą opinię..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro