Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31


— Nie szarp nią tak, bo zaraz będą tu kopać nowe groby, Vincent za chwilę tu przyjdzie — mówi przejęty Thomas, Niall chyba nie przejmuje się jego słowami.

— A co myślisz, że ja nie mam przy sobie pistoletu — kurwa czyli wychodzi na to, że tylko ja przyjechałam tu nieuzbrojona. Tak szczerze to odkąd mamy ten rozejm to mało kiedy biorę ze sobą broń.

— To możesz od razu wpakować mi kulkę, bo ja nigdy nie pozwolę ci zrobić krzywdy mojemu bratu — te słowa teraz są takie wymowne biorąc pod uwagę to, że jestem przekonana iż to właśnie Niall zabił Roberta. — A ty tu nie rządzisz, później pojadę do twojego ojca i go o to poproszę. Myślę, że się zgodzi.

Wiem, że właśnie szlag trafił plan żeby uśpić jego czujność będąc dla niego miłą, ale nie mogę zdzierżyć tego jego zachowania względem mnie. Ja nie jestem niczyją własnością.

— Już ci mówiłem, że w twojej sprawie to właśnie ja podejmuję decyzję i właśnie teraz stwierdziłem, jedziemy do mnie, a twoje rzeczy ktoś ci przywiezie. Nie sądzę, że zdążyłaś już się rozpakować — mocniej ściska mój nadgarstek i jestem pewna, że pojawi się na nim siniak.

— Daj jej spokój, ostatnio wiele przeszła, a ty jeszcze jej dostarczasz jej stresu — wstawia się za mną Thomas, a Niall jedynie prycha i ciągnie mnie w stronę swojego samochodu. Zanim jednak tam dochodzimy to pojawia się Vincent. Oby tylko nie doszło do jakieś tragedii.

— Zabieraj łapy z mojej siostry, a najlepiej to zapomnij o jej istnieniu. Póki nie pojawiłeś się w naszym życiu to wszystko było dobrze — Już po oczach mojego brata widzę, że jest on wściekły. A jak Vincent'em zaczynają targać emocje to zaczyna się robić bardzo nieprzewidywalny. Mam nadzieję, że nie doprowadzi do żadnej wojny.

— Wracaj do domu, przecież wiesz, że już tak musi być — mówię do mojego brata spokojnym i opanowanym głosem. Liczę na to, że dzięki temu mnie posłucha.

Odwracam też głowę w stronę Nialla.

— Puść mnie, bo chcę się z nim pożegnać — proszę, a on na szczęście uwalnia mój nadgarstek, więc podchodzę do bruneta i się do niego przytulam. — Pamiętaj, że cię bardzo kocham — opieram głowę o jego ramię i szepczę mu do ucha. — Spróbuję się o nim czegoś dowiedzieć, a później wykorzystamy jego słabości by go zniszczyć.

— Ja też cię bardzo kocham i mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy — już po jego wzroku widzę, że zrozumiał to co mu powiedziałam. — Wieczorem przywiozę jej rzeczy — to zdanie akurat kieruję do Nialla.

A ja daje jeszcze bratu szybkiego buziaka w policzek i wracam do Niall. Nie pozwalam mu się jednak znowu dotknąć tylko sama idę do jego auta. Wsiadam na miejsce pasażera.

— No już nie rób takiej smutnej miny, to nie ja zaczęłam. Jakbyś nie wymyślała takich głupot to byśmy się nie pokłócili. Chociaż coś mi mówi, że to Vincent to zaplanował. Tylko użył do tego ciebie i Thomasa, bo on nic nie potrafi sam załatwić.

— Przestań się go wreszcie czepiać. Jestem zmęczona i chcę się już położyć.

— Oczywiście skarbie — mówi, a resztę podróży spędzamy już w ciszy. A ja obecnie marzę tylko o tym by ściągnąć to ubranie, wziąć prysznic u położyć się spać.

Po krótkiej podróży jesteśmy już na miejscu. Opuszczam samochód, a następnie maszeruje do domu, który zdążyłam już dobrze poznać, lecz jak kieruję się do mojego pokoju to Niall mnie powstrzymuje.

Czego on znowu ode mnie chce?

— Podjąłem decyzję, że będziesz dzielić pokój ze mną. Tak będzie o wiele wygodniej — tylko ciekawe komu?

— Później dostaniesz to czego chcesz, bo teraz jestem zmęczona. Pozwól mi odpocząć.

— Valerie tu nie chodzi tylko o seks, po prostu chcę mieć cię przy sobie — czyli chce mnie całkowicie kontrolować. Całkowicie pozbawić prywatności.

— Skoro taka jest twoja wola — mówię z wyraźną kpiną i kieruje się do jego pokoju. On podąża za mną.

— Nie traktuj tego jak jakiejś kary, ja tylko chcę byśmy się do siebie zbliżyli. Nam obojgu powinno zależeć na poprawnych relacjach... — coś tam jeszcze mówi, ale całkowicie się na to wyłączam. Muszę to jakoś przetrwać.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro