Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3


- Pokój, który ci przygotowaliśmy jest w dość ciemnych barwach, ale to tylko dlatego, że spodziewaliśmy się twojego brata. Oczywiście jeśli będziesz miała ochotę to nic nie stoi na przeszkodzie byś zrobiła tam małe przemeblowanie. Na razie jednak nie wolno ci nigdzie samej wychodzić poza naszą posesję - to jest nie małe ograniczenie, ale cóż trzeba będzie to znieść. Ważne, że życie Vincenta nie jest zagrożone.

- Dobrze, mam nadzieję, że Vincent nie będzie miał problemów z dowiezieniem moich ubrań? - pytam zapobiegawczo. - Nie chciałbym żeby mój brat przypadkiem tu oberwał kulkę.

- Mamy przecież rozejm.

- Oczywiście - odpowiadam i nagle do moich uszu dociera głośne trzaskanie drzwiami.

- Gdzie on jest! - do pomieszczenia wpada wkurzony Niall. Już wiem, że się dowiedział iż zastępuje Vincenta. Aż chce mi się śmiać na widok jego złości. Nie podręczy sobie mojego brata.

- Ale za to jestem ja, czyż nie jestem bardziej atrakcyjna od Vincenta? - jego wściekły wzrok zostaje skierowany na mnie.

- Nawet nie masz pojęcia na co się zdecydowałaś - mówi, a następnie wychodzi znowu waląc drzwiami tak mocno, że mało nie wylatują z futryny.

- To ja pokażę ci twój pokoju - komunikuje Fernando, a następnie prowadzi mnie do pomieszczenia, w którym będę spędzać od dziś dużo czasu.

Pokój wcale nie jest taki zły jak się na samym początku tego spodziewałam. Jest dość duży, znajdują się tu fajne meble i nawet ten ciemno niebieski kolor bardzo mi pasuje. Po wyjściu Fernanda sprawdzam czy da się otworzyć okno. Niestety jest zamknięte, a to akurat jest bardzo dziwne, bo to pierwsze piętro i jakby ktoś chciał z jego wyskoczyć to mógłby się tylko połamać.

Vincent po upływie około dwóch godzin przywozi i cztery walizki, spakował w nie większość moich ubrań i kosmetyków. Szczerze to na samym początku byłam przekonana, że przyślę Roberta, a może nawet jakiegoś pracownika.

- Lepiej już wracaj do domu - radzę bratu, bo mimo wszystko jego obecność tu nie jest dla niego zbyt bezpieczna. A lepiej nie ryzykować.

- Wiesz co mam wyrzuty sumienia, że się przeze mnie poświęcasz.

- Przecież mnie nie będę trzymać tu całą wieczność - mówię niby żartem chociaż sama nie jestem pewna jak to będzie.

Podchodzę do Vincenta i się do niego przytulam, dla nikogo innego nie zdecydowałabym się na taki wielkie poświęcenie jak dla niego.

- Przyjechałeś tu jednak tchórzu - odwracam głowę i widzę stojącego w drzwiach Nialla. Kurwa obawiałam się, że właśnie tu przyjdzie. - Naprawdę musisz się mnie bać skoro zamiast siebie przysłałeś tu swoją siostrzyczkę.

- O nic jej nie prosiłem - syczy przez zęby mój brat.

- Jasne, a teraz będziesz musiał żyć z świadomością, że twoja jedyna siostra jest od dziś moją własnością, bo tak właśnie się stało. Możesz być pewien, że jeszcze dzisiejszej nocy ostro ją wypieprzę i wepcham swojego kutasa to jest ust. A teraz stąd wypierdalaj, bo mam ochotę zacząć robić pożytek ze swojej nowej zabawki - mówi, a na jego ustach pojawia się wredny uśmiech.

Ja pierdole, tego to się nie spodziewałam.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro