Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19


- Nawet ładnie tu masz - mówię do Nialla. Pierwszy raz jestem w jego pokoju, bo tak szczerze to spędziłam tu jedynie cztery dni. Chociaż przyjechałam tu pełna obaw to wolałabym jeszcze tu zostać. Nie dla siebie, a dla Vincenta.

Jest on urządzony na zasadzie kontrastu bieli i czernie. Tego drugiego koloru jest jednak więcej. Łóżko jest też jest sporo większe niż te które tu miałam.

- Jakbyś dłużej tu pobyła to pewnie wkrótce byś się tu przeprowadziła, ale nic straconego. Przekonasz ojca do zmiany decyzji, wierzę w ciebie - a ja akurat nie jestem pewna czy tak łatwo mi to pójdzie. Poza tym Vincent też pewnie będzie się opierał. - A poza tym przecież będziesz spędzać ze mną czasem noce. Nie wierzę, że twój tatuś dokładnie sprawdza czy nocujesz w domu.

A ten znowu robi iluzje względem mojego prowadzenia się. Zupełnie tak jakby on był święty.

- Przestań gadać i rób to co chcesz - mówię, a następnie znowu zaczynam się rozbierać,  nie jestem dziewicą, ale i tak liczę na to, że nie potraktuje mnie jakoś bardzo ostro. Nie chcę by Vincent musiał jutro patrzeć na moje siniaki.

- Przestań się zachowywać jakbyś była tu za karę. Nie jestem przecież jakiś mocno stary lub odrażający - odgarnia końcówki moich czarnych włosów w mojej twarzy. - A skoro mamy tworzyć rodzinę dla Sophie to musisz się oswoić z moim dotykiem i fajnie by było gdyby ci się to podobało.

Strasznie dużo ode mnie wymaga. Najpierw non stop mnie straszy, a teraz jeszcze chce bym zachowywała się normalnie. To nie wykonalne.

- Masz na to ochotę? - nagle zadaje to pytania. Szczerze to jestem trochę tym zdziwiona. Czemu on raz zachowuje się normalnie, a później jak skończony debil. Nie znam nikogo kto bym miał tak wielkie wahania nastroju jak on.

- Niezbyt, dziś się tyle wydarzyło, że mam ochotę jedynie się położyć i iść spać - najpierw wizyta w domu, kłótnia, próba gwałtu, a teraz jeszcze przyjazd Vincenta i ten mój strach o niego.

- Nie jestem aż takim potworem, więc pozwolę ci się położyć -, uśmiecham się na jego słowa.

- Dziękuję, zaraz pójdę do Vincenta.

- O nie, będziesz spała ze mną. Pakuj się, więc do łóżka - tak jak stoję, czyli w samej bieliźnie wchodzę do jego łóżka. On także pozbywa się swojego ubrania, tylko z tym szczegółem, że nie pozostawia sobie nawet bokserek.

Dołącza do mnie, gasi światło i jego ramiona owijają się wokół mojego pasa. Mam ochotę się jeszcze bardziej odsunąć, lecz dla dobra mojego brata tego nie robię.

Zamykam, więc oczy i staram się zasnąć.

***
Na śniadanie idziemy trochę spóźni, sądzę, że Niall specjalnie siedział dłużej w łazience by mój brat się zamartwiał. Jak wchodzimy do jadalni to wszyscy już tam są. Cindy uśmiecha się na mój widok, a Vincent wygląda jakby w ogóle w nocy nie zmrużył oka.

- Mogliście zaczynać bez nas - mówi Niall, a następnie siada i pociąga mnie tak, że jestem zmuszona zająć miejsce obok niego.

- Spakowałem ci walizki tak byś mogła jak najszybciej wrócić do domu - mówi Vincent, a następnie nakłada sobie na kromkę chleba szynkę i plasterek sera.

Widać, że Niall chce mu coś odpowiedzieć, ale przeszkadza mu wbieginiecie do pomieszczenia Sophie. Ona jednak zamiast do swojego ojca i przybiega do mnie.

- Pobawimy się dziś mamusiu.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział. Nie wykluczam, że nawet dziś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro