16
- Nie zgadzam się na żadną wymianę! Valerie sama zdecydowała tu przyjechać, więc zostanie - mówi Niall wściekły tonem. Zabiera jednak swoją rękę z moich ust.
- Z tego co pamiętam to właśnie tobie najbardziej się to nie spodobało.
- Zmieniłem zdanie, poza tym Sophie przywiązała się do Valerie i jest przekona, że ta będzie jej matką. Nie mogę aż tak rozczarować swojego dziecka - mężczyzna ze mnie wstaje. Nie wtrącam się do tej dyskusji, bo jednocześnie chcę wrócić do domu i być z dala od Nialla, ale nie także nie chcę dopuścić by Vincent stał się jego ofiarą. Tym bardziej, że Horan otwarcie powiedział, że zamierza zamordować mojego brata.
- Gdybyś zrobił dziecko normalnej kobiecie, a nie jakieś dziwce to nie byłoby tego problemu. - A ty - zwraca się bezpośrednio do mnie. - bądź na tyle miła i nie opowiadaj ojcu o tym co przed chwilą miało miejsce. Niall na pewno cię za to przeprosi.
- Wcale nie - odpowiada hardo szatyn. - Valerie będzie dla nas lepszym zabezpieczeniem niż ten kretyn Vincent. Od razu widać, że Eduardo bardziej zależy na niej niż na nim.
- Ta decyzja nie podlega dyskusji - mówi, a następnie wychodzi, Niall trochę się że mnie zsuwa.
- Zrób coś bym mogła tu zostać zamiast Vincenta - sama nie wierzę, że o to proszę, ale tak trzeba.
- Bardzo chętnie, bo możesz być pewna, że twój brat nie przeżyje tu dłużej niż tydzień. Później spotka go tragiczny wypadek - cholera, czemu to musi być takie trudne. Przecież w tej sytuacji nie ma dobrego rozwiązania.
- Przecież wiesz, że tego nie chcę. Byłeś ciągle przy mnie, więc powinieneś wiedzieć, że nikogo nie prosiłam o to by mnie stąd zabrali. Jeśli chcesz seksu to okej dostaniesz wszystko byleby tylko Vincent nie ucierpiał.
- Dobrze, ale masz do mnie codziennie przychodzić, będziemy razem spędzać czas z Sophie albo sami. Dalej obowiązuje umowa, że mogę cię całować kiedy chcę plus teraz rozszerzymy ją jeszcze o to, że mogę robić z twoim ciałem wszystko na co przyjdzie mi ochota - cholera, pewnie będzie mnie jeszcze bardziej kontrolował niż teraz jak z nim mieszkam. - Masz też ciągle przekonywać swojego ojca, że chcesz tu wrócić. I oczywiście jeśli choćby raz cię nie będzie to na drugi dzień dowiesz się o śmierci swojego brata.
Kurwa, a jak coś mi wypadnie albo źle się poczuję. Przecież takich rzeczy nie da się zaplanować.
- A jak... - zaczynam, ale znowu przytyka mi usta dłonią.
- Jeśli coś się stanie to niezwłocznie mnie o tym poinformujesz. Mamy być w stałym kontakcie telefonicznym - mówi, a następnie zabiera swoją dłoń. - Mam nadzieję, że jesteś kreatywna i szybko przekonasz swojego ojca do zmiany decyzji.
No w tej sytuacji to na pewno bardzo się postaram. Mimo wszystko mój brat nie może tu długo zostać.
Wstaje, bo muszę się zacząć pakować. Jutro z samego rana pojadę do domu i wytłumaczę to wszystko Vincent'owi. Mam nadzieję, że będzie ze mną współpracował.
Podchodzę do szafy i wyciągam z niej walizki.
- Chcę się dziś z tobą pieprzyć. Muszę sprawdzić czy jesteś warta rezygnacji i zabicia tego durnia Vincenta.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro