Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15


Kręcą się pod Niall'em, ale nijak nie umiem go z siebie zrzucić. On jest na to zbyt silny.

- Puszczaj mnie do jasnej cholery! Nie masz prawa mnie tak traktować! Nie wolno ci! - wrzeszczę na niego. On jednak tylko się śmieje co sprawia, że jestem teraz bardziej wściekła niż przestraszona. Nie mam pojęcia jakim cudem, ale udaje mi się go kopnąć w jego czułe miejsce. A następnie go zepchnąć.

Nie podziwiam swojego dzieła tylko szybko biegnę do swojego pokoju, a następnie do łazienki gdzie przekręcam zamek. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem tu bezpieczna.

- Przysiegam, że mi zapłacisz za to kretynko! - słyszę jego krzyk. A następnie walenie w drzwi.

Po krótkiej chwili wszystko ucicha, lecz nie na długo. Niall jednym kopnięciem wywala drzwi z futryny. Kurwa mogłam się domyśleć, że tak właśnie się stanie, lecz tu nie mam ani jednego miejsca, w którym mogłabym się schować.

- Chyba zapomniałaś, że jesteś u mnie. Nawet gdyby jakimś cudem nie udało mi się wyłamać tych drzwi to szybko bym je otworzył kluczem - podchodzi do mnie wolnym krokiem. Robi to specjalnie żeby jeszcze bardziej podsycić mój strach. I z przykrością muszę przyznać, że mu się udaje. Ledwo powstrzymuje się od trzęsienia się.

- Nie masz prawa mnie tak traktować! Jestem twoim gościem i należy mi się minimum szacunku - wiem, że moje słowa nic nie znaczą, ale nie mogę sobie pozwolić na błaganie go o litość. Dałabym mu tylko satysfakcję, że ze mną wygrał.

- Mylisz się Valerie, ty jesteś moim zakładnikiem. I chociaż miałem się na tobie odegrać za Vincenta to postanowiłem ci jednak dać szansę. Ty jednak zamiast współpracować to wolisz mnie ciągłe irytować i testować moją cierpliwość. Teraz raz na zawsze to się skończy. Zaczniesz mnie wreszcie szanować - chwyta mnie za nadgarstek, a następnie wyciąga z łazienki. A w moim pokoju znowu rzuca mnie na łóżko.

- Przecież mieliśmy umowę - staram się żeby mój głos nie drżał. Zbyt dobrze to mi jednak nie wychodzi.

- Sama powiedziałaś, że umowa skończona, ale nie martw się, ukarzę cię za twoje niepoprawne zachowanie i później wszystko wróci do normy - przygniata moje ciało swoim.

- Niall - nagle do pomieszczenia wchodzi ojciec mojego napastnika. - Co ty robisz?

- Zajmuje się tym co moje. Nie musisz się martwić, nie zabije jej, jeśli przestanie się wiercić to nie będzie też jakoś bardzo posiniaczona.

- Niech pan go stąd - nie jest mi dane dokończyć, bo Niall zatyka mi usta swoją dłonią.

- Złaź z niej - rozkazuje mi Fernandno, wreszcie ktoś myśli logicznie i uświadamia sobie, że nie jestem nikim by tak źle mnie traktować.

- Nie, ona przecież jest moja! A to oznacza, że mogę z nią robić co zechcę, wyjdź, więc stąd i zamknij za sobą drzwi - komunikuje niebieskooki. Jest wściekły co mogę poznać przez ucisk na moje ciało.

- Już nie jest. Dopiero co rozmawiałem z jej ojcem. Valerie jutro wraca do domu, a zamiast niej przyjedzie tu jej brat.

O nie, tylko nie Vincent.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro