Rozdział 10
Kilka lat wcześniej...
Leżałam cała obolała na ziemi w rozdartym ubraniu, głodna i brudna. Nie wiem ile siedzę zamknięta w tym pomieszczeniu, czy się bałam? Teraz strach ustąpił obojętności.
Czy może spotkać mnie coś gorszego? Jedyne na co czekam to śmierć.
Dlaczego mój tata nie wpłaci im tych cholernych pieniędzy?
Dlaczego znów one są ważniejsze odmenie?
Dlaczego był obojętny na to, że mnie biją i się mną zabawiają?
Spojrzałam na swoją niegdyś białą sukienkę. Dostałam ją od mamy rok temu przed wypadkiem...
Nagle drzwi się otwierają, a ja widzę w nich mojego najgorszego i najbardziej okrutniejsze go z oprawców i drugiego mężczyznę, którego tu jeszcze nie widziałam.
– Twój tatuś nie chce płacić... – podszedł do mnie i kucnął.
– Błagam... puść mnie – poprosiłam, lecz ten tylko się uśmiechnął i włożył swoją rękę pod materiał mojej sukienki.
– Jesteś taka urocza... Jonathan, masz tyle czasu ile chcesz – po chwili wyszedł zostawiając mnie samą z tamtym mężczyzną. Z wysiłkiem usiadłam opierając się o ścianę i czekałam. Czekałam na kolejny ból i poniżenie.
Mężczyzna kucnął obok mnie i zdjął kurtkę by po chwili mnie nią okryć.
– Jestem, Mycroft Holmes. Nikt już nie zrobi ci krzywdy...
💜💜💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro