Rozdział 20
Nie wiem ile spałam, ale Mycroft był już obok mnie w łóżku.
– Jak się czujesz? – spytał na co lekko się uśmiechnęłam.
– Lepiej. Trochę Cię nie było – powiedziałam patrząc na zegar, który był w zasięgu mojego wzroku.
– Próba zamachu, musiałem tam być. Musimy porozmawiać – kiedy chciał coś jeszcze powiedzieć, przerwałam mu. Wiedziałam, że rozmowa będzie dotyczyć moich fochów.
– Moriarty tu był – na moje słowa się spioł.
– Czego chciał? Coś ci zrobił? – dotknął mojego policzka na co przymknęłam oczy.
– Powiedział, że mam ci przekazać, że chce się spotkać i nie, nic mi nie zrobił – zacisnęłam usta i otworzyłam oczy.
– Jest coś jeszcze prawda? – usiadłam na łóżku i spojrzałam mu w oczy.
– On tu wtargnął, on o nas wie. Ja... bałam się. Wpadłam w panikę – Holmes przytulił mnie do siebie. W końcu poczułam się bezpiecznie.
– Spokojnie, to normalna reakcja.
– Czułam się jak wtedy. Nie potrafiłabym się nawet obronić – po tych słowach nastała cisza.
– Jutro jest przyjęcie. Pójdziesz ze mną jako osoba towarzysząca? – zapytał po chwili. Odsunęłam się od niego totalnie zaskoczona.
– Ja? Przecież nikt...
– Popełniłem błąd. Będziesz mieć ochroniarza i koniec z misjami. Jutro dowiedzą się kim jesteś – uśmiechnęłam się widząc jego poważną minę i słysząc ton, który przekazywał, że nie można z nim negocjować. Po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać. Jutro wszystko miało się zmienić. Mam nadzieję, że na lepsze...
💜💜💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro