Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 4 ~


•••

– Ten rok, w porównaniu do poprzedniego, jest cholernie nudny. – Stwierdził pewnego dnia Seamus Finnigan, siedząc przy stole Gryfonów podczas kolacji.

– Przynajmniej możemy w końcu chodzić na mecze Quidditcha. – Stwierdził Dean Thomas. – Może i nie są one aż tak spektakularne jak Turniej Trójmagiczny, ale czasami ktoś oberwie tłuczkiem i robi się interesująco.

– Interesująco... – Mruknął Seamus. – Wiesz co nie jest interesujące? Zajęcia z Umbridge i Potter, który usilnie próbuje wszystkich przekonać, że ten, którego imienia nie wolno wymawiać, powrócił.

– A co jeśli faktycznie powrócił? – Wtrąciła Rosemary.

– Nie bądź śmieszna, Rose. – Seamus posłał jej krytyczne spojrzenie.

– Hermiona mu wierzy. – Rzekła. – Weasley'owie również. Podobnie jak Eleanor...

– Rose. – Przerwał jej ostro Gryfon, a Dean skrzywił się na dźwięk jego szorstkiego tonu. – Granger i Weasley'owie wskoczyliby w ogień, jeśli tego chciałby od nich Potter. A Ewards to fałszywa Ślizgonka, w której zadurzył się Fred.

– Jesteś niesprawiedliwy. – Rosemary nie spodobały się jego słowa. – Zachowujesz się jak skończony gbur.

– Nie mów, że również wierzysz w słowa Pottera? – Zapytał Seamus z niedowierzaniem.

– Skończmy ten temat. – Zasugerował Dean.

– A co jeśli wierzę? – Dziewczyna posłała wojownicze spojrzenie ku Seamusowi.

– To okazuje się, że jesteś naiwna. – Odparł ze wzruszeniem ramion. Choć jego postawa świadczyła o tym, że jest spięty. – Dodatkowo słyszałem, że na Eliksirach, świetnie bawiłaś się w towarzystwie Notta. I przez twoje spoufalanie się z nim, Gryffindor stracił dziesięć punktów.

– Zachowujesz się, jakbyś nie wiedział, że Snape odbiera nam punkty bez większego powodu. – Rosemary była coraz bardziej poirytowana jego zachowaniem.

– Daj znać, kiedy Nott już się tobą znudzi. – Mruknął Gryfon.

– Seamus. – Upomniał go Dean. – Daj już spokój. Rose nie jest twoją dziewczyną, a ty nie masz prawa zachowywać się wobec niej w ten sposób.

– Nie wtrącaj się, Dean. – Odwarknął. Kilku Gryfonów zerkało na niego, nie kryjąc swojego zaciekawienia. – Martwię się o nią. Rose jest naiwna i lekkomyślna.

Dziewczyna zacisnęła usta. Mimowolnie chwyciła szklankę z sokiem jabłkowym po czym chlusnęła nim w twarz Seamusa Finnigana. Wstała od stołu i ruszyła ku wyjściu z Wielkiej Sali, kiedy nagle zatrzymała się w miejscu. Odwróciła się na pięcie i spojrzawszy na Gryfona, rzekła chłodno:

– Pierdol się, Finnigan.

Uczniowie zaczęli podnosić głowy i spoglądać to na Seamusa, to na wychodzącą Rosemary. Przy stole Slytherinu dało się usłyszeć chichot.

– Polubiłbym ją, gdyby była w Slytherinie. – Oznajmił Blaise Zabini, który siedział pomiędzy Draco Malfoy'em i Teodorem Nottem.

Teodor odprowadził Rosemary wzrokiem, a następnie spojrzał w kierunku Seamusa. Okazało się, że Gryfon również na niego spoglądał, a wyraz jego twarzy był wrogi. Nott uśmiechnął się arogancko po czym wstał od stołu. Przekazał kolegom, że wraca do dormitorium, a następnie ruszył ku wyjściu z Wielkiej Sali. Czuł na sobie palący wzrok Seamusa. Teodor chciał, aby ten pomyślał, że idzie za Rosemary. Śmieszyła go zazdrość Gryfona wobec dziewczyny, która nigdy nie była w jego zasięgu. Wyszedł z pomieszczenia  po czym skierował się do dormitorium.

•••

Rosemary była wściekła na Seamusa. Wściekła na to, że nazwał ją naiwną. Wiele można było o niej rzec, ale na pewno nie to, że jest naiwna.

Spacerowała po zamku, nie chcąc wracać do Pokoju Wspólnego. Wiedziała, że czeka ją tam pełno zaciekawionych spojrzeń i cichych szeptów. Przemierzała ciemne korytarze, kiedy nagle usłyszała , zbliżające się, kroki. Miała nadzieję, że nie była to profesor Umbridge, woźny Filch lub jakiś Ślizgon, którzy mieliby okazję odebrać Gryffindorowi kolejne punkty, za szwendanie się po szkole, późnym wieczorem. Wyjrzała na pobliski korytarz i zaklęła pod nosem. W jej kierunku zmierzała Dolores Umbridge.

Rosemary cofnęła się i szybko ruszyła przed siebie, chcąc oddalić się od nielubianej nauczycielki. Minęła zakręt, zerkając za siebie, kiedy nagle zderzyła się z inną osobą. Uniosła wzrok i napotkała zaskoczone spojrzenie Teodora Notta.

– A kogo tutaj mam? – Zapytał chłopak z szelmowskim uśmieszkiem. – Pyskata Gryfonka, która umiliła dzisiaj wszystkim kolację, swoim wybuchem złości.

Rosemary, słysząc, że Umbridge jest coraz bliżej, przytknęła dłoń do ust Teodora i pchnęła go na ścianę, mówiąc szeptem:

– Zamilcz, Nott.

– Podoba mi się. – Oznajmił chłopak, odciągnąć dłoń Gryfonki od swojej twarzy.

– Zamilcz. – Powtórzyła Rosemary. – I pozwól mi się stąd ulotnić.

Ślizgon dostrzegł jej roztargnione spojrzenie. Uniósł pytająco brwi.

– Umbridge. – Wyjaśniła Rosemary, a on od razu zrozumiał w czym rzecz.

– Mógłbym cię jej teraz wydać. Gryffindor straciłby trochę punktów. Za to Slytherin by je zyskał.

– Mógłbyś też mnie przepuścić i pozwolić mi odejść.

– Przepuścić? – Zapytał. – To ja jestem przyparty do ściany. Nie mówię, że mi się to nie podoba...

Rosemary mlasnęła z poirytowaniem i odsunęła się od Teodora. Umbridge była tuż za zakrętem. Zerknęła szybko na chłopaka po czym ruszyła biegiem wzdłuż korytarza.

Biegła przed siebie, starając się przy tym nie hałasować, kiedy nagle poczuła szarpnięcie. Zerknęła za siebie i ujrzała Teodora, który szarpnął ją za szatę i wciągnął do pobliskiej klasy. Zamknął za nimi drzwi, o które następnie się oparł.

– Co ty wyprawiasz? – Rosemary posłała mu pretensjonalne spojrzenie.

– Wpadłabyś na Filcha, gdybym cię nie zatrzymał. – Oznajmił. – Nie spoglądaj na mnie ze złością. Wypadałoby podziękować.

– Dzięki. – Mruknęła pod nosem.

Przez chwilę wpatrywali się w siebie w zupełnej ciszy. Za drzwiami dało się usłyszeć Umbridge, która mijała właśnie pomieszczenie, w którym się ukryli.

– Nie uważasz, że to niesprawiedliwe? – Odezwała się po chwili Rosemary. – Ślizgoni mogą robić co im się żywnie podoba. Cała reszta musi się dostosować do nowych zasad, które wprowadziła ta jędza Umbridge.

– Nie widzę tu powodu do narzekania.

– Oczywiście, że nie... – Dziewczyna oparła się o ścianę i zapytała: – A co ty robiłeś o tej porze na korytarzu?

– Czekałem na Fionę.

Rosemary zbliżyła się do drzwi i przycisnęła do nich ucho, nasłuchując.

– Chyba nikogo nie ma. – Oznajmiła po chwili. Powinnam już iść.

– W takim razie idziemy. Odprowadzę cię. – Zaproponował Teodor, otwierając drzwi.

– Znam drogę.

– Ale nie wiesz, gdzie są patrole.

Gryfonka spojrzała na niego badawczo. Zmarszczyła brwi i zapytała:

– Jaką będziesz miał korzyść z tego, że pomożesz mi uniknąć patroli?

– Towarzystwo ładnej dziewczyny. – Odparł krótko i wyszedł na korytarz.

Rosemary podążała za Teodorem w zupełnej ciszy, czujnie go obserwując. Przemierzali ciemne korytarze, kręte schody i napotkali dwa duchy, które spoglądały na nich podejrzliwie.

– Już inną sobie znalazłeś? Bawidamek... – Głos dobiegł z obrazu, który właśnie mijali. Znajdował się na nim starszy mężczyzna z siwą brodą i harmonijką w dłoniach. Wpatrywał się w Teodora z wyraźnym oburzeniem.

– Niezłą masz reputację... – Odezwała się Rosemary, półszeptem. – Nawet obrazy nie mają o tobie dobrego zdania.

Teodor zerknął do tyłu, posyłając jej szelmowski uśmiech. Nie zamierzał się tłumaczyć, ani usprawiedliwiać swoich zachować i nawyków.

Wspięli się po schodach, a następnie minęli dwa zakręty aż znaleźli się przed portretem Grubej Damy, za którym znajdował się Pokój Wspólny Gryffindoru. Rosemary minęła Teodora, posyłając mu wdzięczne spojrzenie i rzekła:

– Szczerze powiedziawszy, byłam prawie pewna, że zaprowadzisz mnie prosto do Filcha.

– Nic bym z tego nie miał. – Stwierdził Ślizgon, wzruszając ramionami.

– Punkty dla Slytherinu.

– Nie dbam o nie.

Przez krótką chwilę, wpatrywali się w siebie nawzajem. Teodor spoglądał na nią z góry, a wyraz jego twarzy był nieodgadniony. Rosemary odchrząknęła cicho.

– Dobranoc.

– Dobranoc, Mary. – Odparł Teodor, odwracając się do tyłu. Ruszył korytarzem, kiedy usłyszał za sobą głos Gryfonki:

– Mary?

Uśmiechnął się pod nosem.

– Czemu nie? – Zapytał, nie oglądając się za siebie. – Wszyscy mówią na ciebie Rose. Ja będę nazywać cię Mary.

– Sugerujesz, że będziesz miał ku temu więcej okazji? – Rosemary obserwowała, jak jej rozmówca się oddala.

– Jestem o tym przekonany. – Usłyszała jego odpowiedź po czym zniknął on za zakrętem.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro