Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 21 ~


•••

Jestem kurewsko samotny. – Oznajmił mężczyzna. – I nienawidzę tego uczucia.

Siwowłosy odłożył kieliszek na półkę i posłał swojemu rozmówcy zawadiacki uśmiech, mówiąc:

– Potrzebujesz kobiety w swoim życiu.

Mężczyzna zaśmiał się gardłowo, a następnie opróżnił szklankę z whisky. Odłożył ją na blat, prosząc o kolejną i rzekł:

– Potrzebuję zapomnieć o kobiecie.

– Złamane serce? – Dopytywał barman.

Złamane? – Zastanowił się, nie wypowiadając głośno swoich słów. – Złamane serce jest niczym, przy tym co czuję.

Przystojna twarz jego rozmówcy spoważniała. Zgasił papierosa i wstał z krzesła. Jednym łykiem opróżnił kolejną szklankę whisky. Położył kilka monet na blacie i chwycił swój płaszcz.

– Coś w tym rodzaju. – Odparł po chwili od niechcenia i opuścił bar.

Minęło już wiele lat, odkąd jego ojciec, na jego oczach, zamordował Rosemary Fernsby z zimną krwią. Teodor obwiniał się za jej smierć. Widok jej martwych i pustych oczu, pojawiał się w jego koszmarach niemalże codziennie.

Szedł przez miasto, a śnieg sypał z nieba. Nogi same zaprowadziły go pod bramę cmentarza, a następnie do grobu, w którym spoczywała Rosemary. Ilekroć odwiedzał jej grób, zawsze były na nim kwiaty. Allen Fernsby odwiedzał ten cmentarz niemalże codziennie. Obok Rosemary spoczywała jej matka, a na ich grobach zawsze były czerwone róże.

Teodor wpatrywał się w płytę nagrobka, kiedy niespodziewanie podszedł do niego kustosz, który zagadał go nieśmiało:

– Witam uprzejmie. Często pana tutaj widuję.

Teodor nie odpowiedział. Kustosz spojrzał na nagrobek i stwierdził smutno:

– Zmarła młodo. Przyjaciółka? Rodzina? – Dopytywał.

– Ukochana. – Odparł szeptem.

– Oh... Musi pan strasznie za nią tęsknić. Napis na nagrobku mówi, że zmarła w bitwie o Hogwart. Zapewne Gryfonka. Odwagi nie można było im odmówić. Sam byłem niegdyś w Hogwarcie. Należałem do Ravenclaw'u i podziwiałem Gryfonów za in hart ducha i odwagę.

– Pierdolę taką odwagę. – Warknął Teodor, poirytowany towarzystwem nieznajomego. – Czymże jest odwaga, kiedy nie ma się okazji, by móc się nią szczycić?

– Wciąż pan cierpi. – Stwierdził kustosz. – Mimo, że minęło już tak wiele lat.

– Nienawidzę życia. – Mruknął Teodor pod nosem.

– Tak... – Nieznajomy westchnął cicho. – Życie potrafi być ciężkie. Wydaje ci się, że nie odnajdziesz już szczęścia, ale zapewniam cię, że to nieprawda. Musisz wziąć się w garść i zapomnieć o przeszłości.

– Przeciwnie. – Wyprostował się, nie spuszczając wzroku z nagrobka Rosemary. – Zamierzam wrócić do przeszłości.

Po tych słowach odwrócił się na pięcie i ruszył ku bramie cmentarza.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro