~ 12 ~
•••
W trakcie lekcji z Zaklęć, Teodor nie spuszczał wzroku z Rosemary. Obserwował jak przerzuca kartki w książce, marszcząc przy tym brwi.
– Opanuj się, stary. – Mruknął Blaise, szturchając przyjaciela w ramię. – Wyglądasz jakbyś chciał ją przelecieć przy wszystkich.
– Przy wszystkich nie. – Odparł Teodor, odwracając wzrok. – McGonagall mogłoby się to nie spodobać.
Blaise zaśmiał się cicho, oznajmiając:
– Takiego ciebie jeszcze nie widziałem.
– Jakiego? – Zainteresował się.
– Zadurzonego.
– Nie jestem zadurzony. – Zaprotestował Teodor.
– Nie spuszczasz wzroku z Rose. Coś się pomiędzy wami wydarzyło? – Dopytywał Blaise.
– Nie.
– Ale chciałbyś, by tak było. – Stwierdził.
– I to jeszcze jak.
Blaise zerknął na Rosemary. Dean Thomas nachylał się ku niej, szepcząc coś do jej ucha. Dziewczyna zaśmiała się cicho. Teodor spiął się nieco, zaciskając usta.
– Zaproś ją na naszą imprezę. – Zaproponował Zabini. – Chętnie bliżej poznamy twoją nową dziewczynę.
– Ona nie jest moją dziewczyną. – Oznajmił Nott po czym zapytał: – O jakiej imprezie mówisz?
– Przecież rozmawialiśmy wczoraj o tym w pociągu. Impreza z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Przyjdzie sporo osób.
•••
Rosemary nie była jeszcze na takiej imprezie. U Gryfonów i Puchonów wyglądało to bardziej jak posiadówka ze śpiewami i niezdarnymi tańcami.
W Pokoju Wspólnym Ślizgonów było ciemno i mroczno, ale również cholernie wesoło i głośno. Słyszała muzykę, choć nie wiedziała skąd się wydobywa. Mijała uczniów, tańczących i pijących whisky. W pomieszczeniu unosił się zapach papierosów i alkoholu. Ktoś wręczył jej szklankę do ręki, którą opróżniła, krzywiąc się, kiedy trunek zapiekł ją w gardło.
Dostrzegła kilku Krukonów i Puchonów, a także dwie Gryfonki, które śmiały się głośno, siedząc na skórzanej kanapie.
– Powinnaś spróbować tego. – Odezwała się Eleanor, wręczając jej szklaną butelkę. – To wiśniowe piwo.
Wnet muzyka ucichła. Wszystkie oczy skierowały się na środek pomieszczenia, gdzie stało kilku Ślizgonów, w tym Blaise, Teodor, Pansy i Draco, choć ten ostatni nie wydawał się być w dobrym humorze.
– Witam wszystkich na pierwszej, tegorocznej imprezie w lochach! – Zawołał Blaise, unosząc szklankę ku górze. – Bawcie się dobrze i nie wymiotujcie do donic z kwiatami. Łazienki są na korytarzu.
Teodor stał obok, opierając się o filar i popalając papierosa.
– Toast... – Dodał Blaise. – Za najlepszy rocznik, jaki kiedykolwiek był w tej szkole. Pijemy!
Muzyka rozbrzmiała na nowo. Eleanor zachęciła Rosemary do wypicia całej butelki piwa po czym przyniosła kolejne.
– Lubię takie momenty, Rose. – Odezwała się Eleanor. – Ostatnimi czasy byłam rozżalona. Fred opuścił Hogwart, Draco zachowuje się dziwnie. Moi rodzice są przerażeni... Kiedy cały świat wali się dookoła, potrzebujemy chwili wytchnienia i zapomnienia. Za zdrowie!
Rosemary upiła solidny łyk piwa, a krótko po tym została zaciągnięta na parkiet. Świetnie bawiła się w towarzystwie Eleanor. Tańczyły do głośnej muzyki, śmiejąc się przy tym i żartując.
Teodor obserwował je z przeciwnej strony Pokoju Wspólnego. Zerknął w bok, gdzie ujrzał Fionę, która rzucała mu wrogie spojrzenie. Wywrócił ostentacyjnie oczami i ponownie przeniósł wzrok na Rosemary. Do Gryfonki zbliżył się właśnie jasnowłosy Puchon, który wyciągnął ku niej rękę, zapraszając do wspólnego tańca. Eleanor zachęciła koleżankę skinieniem głowy, toteż Rosemary podała Puchonowi swoją dłoń.
Teodor zgasił papierosa i ruszył w ich kierunku, kiedy zatrzymał go Blaise, mówiąc:
– Nie rób scen.
– Nie zamierzałem.
– Widzę po tobie, że się wkurwiłeś. – Zabini spoglądał na przyjaciela z nieskrywanym rozbawieniem.
– Wypierdol go z imprezy. – Rzekł krótko Teodor.
Blaise zerknął na Puchona i westchnął głośno. Zwrócił się ponownie ku przyjacielowi, mówiąc:
– W zamian wisisz mi kolejkę, Nott.
Teodor kiwnął głową, na co Blaise zbliżył się do Rosemary i Puchona. Z satysfakcją przyglądał się jak, chwilę później, Crabbe i Goyle odprowadzają chłopaka do drzwi.
Blaise wrócił do przyjaciela, przynosząc ze sobą szklanki, wypełnione whisky.
– Twoje zdrowie, amancie.
– Spierdalaj, Blaise. – Odparł Teodor z uśmiechem.
Unieśli szklanki ku górze i wypili całą zawartość.
Impreza trwała w najlepsze. Było już grubo po północy. Rosemary siedziała na oparciu kanapy, rozmawiając z Eleanor i dwiema Krukonkami. Czuła na sobie czujne spojrzenie Teodora, który w tym czasie dyskutował z Goylem i Pansy.
Około drugiej w nocy, Rosemary dopadło zmęczenie. Pożegnała się z Eleanor i ruszyła ku wyjściu z Pokoju Wspólnego. Dostrzegł to Nott, który ruszył za nią.
– Odprowadzę cię. – Oznajmił, zrównując z nią kroku.
– Dzięki. – Uśmiechnęła się do niego promiennie.
Wyszli na korytarza, gdzie wciąż dało się usłyszeć muzykę. Byli sami, toteż Teodor chwycił rękę dziewczyny i uniósł ją ku górze. Rosemary wykonała obrót, śmiejąc się przy tym.
– Kiepski ze mnie tancerz. – Oznajmił chłopak, chcąc wytłumaczyć to, że nie poprosił jej do tańca w trakcie imprezy.
– Czas na mnie. – Odezwała się Rosemary, zbliżając się do schodów. Zdała sobie sprawę, że Teodor nie puścił jej ręki. Spojrzała na ich splecione dłonie, kiedy usłyszała jego głos:
– Zazwyczaj nie proszę o zgodę, ale dla ciebie zrobię, tym razem, wyjątek.
– O zgodę na co?
– Cholernie pragnę cię znowu pocałować, Mary.
Czekał na jej reakcję. Rosemary uniosła głowę i zapytała cicho:
– W takim razie na co jeszcze czekasz?
Kącik ust powędrował mu ku górze. Przyciągnął ją do siebie i objął w pasie. Wpatrywał się w jej radosne oczy, a następnie przeniósł wzrok na jej usta. Pocałował ją namiętnie, wodząc rękoma wzdłuż jej pleców. Serce dziewczyny zabiło mocniej. Wsunęła dłonie w jego ciemne włosy, oddając mu pocałunek z równym zaangażowaniem.
Usłyszeli zbliżające sie kroki, toteż chłopak pociągnął ją za filar i przygwoździł do ściany, całując ją ponownie. Przeniósł usta na jej szyję po czym szepnął:
– Cholernie mnie kręcisz, Mary.
On również ją kręcił. I to bardzo. Uśmiechnęła się lekko, kiedy ich usta ponownie złączyły się w pocałunku.
Następnego dnia, podczas śniadania, była w wyjątkowo dobrym humorze. Podniosła wzrok znad talerza z owsianką i ujrzała Teodora, wchodzącego do Wielkiej Sali. Chłopak puścił do niej oczko i skierował się do stołu Slytherinu.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro