Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Zabini wpadł do Pokoju Wspólnego Ślizgonów i pospiesznie rozejrzał się po ludziach. W kącie siedzieli jacyś pierwszoklasiści, odrabiając lekcje. Zaśmiał się. Doskonale pamiętał, co czuje pierwszoklasista: każdy chce być najlepszy, więc od pierwszego dnia w szkole uczą się intensywnie, choć i tak za niedługi czas wszystkiego zapominają. A później już się uczyć nie chce... Mulat był taki sam, ale niestety zmądrzał...

Przy kominku wylegiwały się dziewczyny z siódmej klasy. Co wieczór miały swoje pół godziny, kiedy wymieniały się plotkami i nowinkami z ich życia prywatnego, publicznego i, niekiedy również, seksualnego. Skrzywił się, czując w powietrzu rozchodzący się zapach lakieru do paznokci i odwrócił się w stronę kanap, gdzie zazwyczaj siedział Scorpius.

Nie można było powiedzieć, aby blondyn „siedział" na sofie. Trafniejszym określeniem byłoby „rozwalił się", kładąc nogi na stoliku przed sobą, ramiona rozpościerając na oparciach, a głowę odchylając do tyłu. Obok niego siedziała jakaś czarnowłosa dziewczyna, piłując paznokcie. Kiedy podszedł bliżej, rozpoznał w niej Lulet Nantes z piątego rocznika. Siedziała cichutko obok chłopaka, z nogą założoną na drugą i skupionym wzrokiem. Jedynym dźwiękiem, jakby Mathew mógł usłyszeć to tarcie pilniczka po szkliwie paznokcia.

- Scorpius, nie uwierzysz w to, co ci zaraz powiem - powiedział Zabini podchodząc do kanapy i siadając w ogromnym, miękkim fotelu obitym jakimś przyjemnym w dotyku zielonym materiałem. Lulet podniosła na niego spojrzenie niebieskich oczu i chwilę beznamiętnie na niego spoglądała, przerywając wcześniej piłowanie. Malfoy nawet nie drgnął. Zabini zmarszczył brwi, a Nantes powróciła do swoich paznokci.

Zabini czuł się podekscytowany. Nowina, którą niósł dla Scorpiusa była warta tysiąca galeonów. Jego żar nieco ostygł, kiedy spotkał się z obojętnością ze strony Malfoya. Jednak zaraz przypomniał sobie całująca się namiętnie Weasley i znów zapłonął w nim ogień. Do tego stopnia, że niesiony jakąś dziwną siłą, wstał z fotela.

- Szukałem Levisa, bo... właśnie, zapomniałem o nim... mniejsza o to. Wszedłem do biblioteki, bo myślałem, że go tam znajdę i nie zgadniesz! - Zawołał Zabini, żwawo gestykulując. Lulet uniosła do góry brew. Zabini skrzywił się, co ona tu w ogóle robiła?

- Nie było go tam. Zgadłem? - Spytał Malfoy, nie podnosząc głowy. Mathew zauważył, że miał zamknięte oczy i prawie w ogóle, nie licząc klatki piersiowej, się nie poruszał.

- Nie - powiedział. - Znaczy tak, nie było go tam, ale chodziło mi o coś innego - dodał.

- Co jest? - Obok Zabiniego pojawił się Alex, siadając w fotelu, w którym wcześniej on siedział. Założył nogę na druga, w geście iście pedalskim - zdaniem Zabiniego - i uśmiechnął się słodko, ukazując białe zęby, które znacznie odróżniały się na tle jego ciemniejszej karnacji.

- Szukałem cię - powiedział, ale po chwili pokręcił głową, wracając do tematu głównego. Jedną z jego wad było często rozkojarzenie. Wystarczyło przerwać mu byle błahostką i już zapominał, o czym mówił. Czasem było to przydatne, czasem jednak strasznie go wkurzało. No ale taki już był. - Mniejsza o to. Wracając do tego, co zobaczyłem w bibliotece... Normalnie, zobaczyłem Weasley - powiedział takim tonem, jakby obwieszczał, że właśnie ujrzał tańcząca kankana McGonagall.

Lulet prychnęła, zdmuchując z palców pyłek po piłowanym paznokciu, Alex stłumił dłonią śmiech, a Malfoy zironizował:

- Łał! - A po chwili dodał: - To żadna nowość. Ten szczur Weasley to stały bywalec biblioteki, Zabini.

- Nie, nie, nie o to mi chodziło. Widziałem normalnie, jak ta totalna dziewica, której nawet dotknąć nie można, i która rumieni się na samo słowo „seks" czy „całowanie", całowała się w bibliotece! Na oczach całej biblioteki! - Zawołał, wiedząc, że ta nowina jest warta tego tysiąca galeonów. - Namiętnie. Z języczkiem! Normalnie wyglądało, jakby robiła to nie raz... a przecież wszyscy wiedzą, że nigdy się z nikim nie umawiała. - Dokończył swoją myśl. Scorpius - co zaczynało Zabiniego denerwować - znów nawet się nie poruszył, jedynie westchnął przeciągle, Lulet Nantes odłożyła pilniczek na stolik i przysunęła się do Malfoya obdarowując pocałunkiem jego szyję, a Levis uznał, że jego paznokcie są o wiele interesujące niż całująca się Weasley.

Zabini zadrżał. Co z nimi? Normalnie nie darowaliby sobie złośliwego komentarza na zachowanie Weasley, a teraz co? Udają, że ich kompletnie nie interesuje? Phi. Mathew uspokoił się i wzruszył ramionami. Odwrócił się i usiadł na drugim z foteli, beznamiętnie wpatrując się we wzór włókien obicia.

- Skoro nie interesuje was to, że Weasley właśnie publicznie pokazała, że nie jest taką dziewicą, za jaką się podaje, to pewnie nie zainteresuje was, z kim się tak namiętnie całowała - powiedział spokojnie. Zauważył jak Nantes na chwilkę oderwała się od Malfoya i spojrzała na niego, zaciekawiona, ale zaraz powróciła do swoich pieszczot, siadając Malfoyowi na kolanach i nachylając się, by go pocałować.

- Okej, więc wcale wam nie powiem, że robiła to z Joshem Faro. Nawet mnie nie proście - powiedział Zabini, przyglądając się plamce brudu na swoim adidasie. Levis zachłysnął się własną śliną, co spowodowało lekki uśmiech na twarzy Zabiniego, a Malfoy oderwał usta od ust Lulet i spojrzał na niego.

Ha! Jestem genialny!

- Z tym Faro, którego mam na myśli? - Zapytał Malfoy, spychając lekko Nantes z kolan. - Zobacz, czy nie ma cię w drugim pokoju - dodał, nawet na nią nie patrząc. Czarnowłosa prychnęła i wstała, zabierając swój pilniczek. Poprawiła spódniczkę i poszła w stronę koleżanek, które zaraz zaczęły cicho plotkować.

- Dokładnie z tym - powiedział Zabini, a w jego oku zabłysnęły dzikie iskierki. - Ale czad, nie? - Ożywił się, siadając na krawędzi fotela. - Co za historia: niewinna Weasley i całkiem winny Josh Faro. Hogwarts love story. - Zaśmiał się.

- Nie wie, że Faro to... - Zaczął Alex, ale przerwał mu Malfoy.

- Nie wygląda na taką, którą by to interesowało. Nawet, jeśli kiedyś obiło jej się o uszy, pewnie nie zwróciła na to uwagi - powiedział, wpatrując się w świeczkę stojącą na stoliku.

Przypominał sobie, dlaczego tak bardzo nie lubił Josha. Może nie tyle „nie lubił" co rywalizował z nim. Odkąd tylko Malfoy stał się mężczyzną (w sensie, że świadomie uprawiał seks dla przyjemności), czyli mniej więcej w wieku czternastu lat, Josh stanowił dla niego zagrożenie. Był uważany za jednego z przystojniejszych Hogwartczyków, podobnie jak Malfoy. I podobnie jak Malfoy uwielbiał rozdziewiczać. Co za tym idzie: kto miał więcej dziewic, ten był lepszy. Dziwne, wiedział o tym nawet Scorpius, ale cóż, każda dyscyplina, w której jest od kogoś lepszy, jest dobra.

Tak się niefortunnie złożyło, że szli łeb w łeb (żaden z nich nie rezygnował z chwalenia się swoimi trofeami), a w szkole pomału zaczynało brakować dziewic. Albo były to dziewczynki w wielku jedenastu lat albo totalne pasztety, których nawet dwumetrowym kijem nikt by nie dotknął albo „cnotki niewydymki", które na samo słowo „seks" chowały się w szafach.

Była też Weasley - oddzielna, jednoosobowa grupa. Nie mógł zaliczyć jej do pasztetów, bo (choć nigdy w życiu nie powiedziałby tego na głos, nawet pod wpływem środków odurzających!) wyglądała jak dziewczyna, nie potwór. Nie mógł też włożyć jej do worka z cnotkami, bo - jak się przed chwilą dowiedział - całowała się z JOSHEM FARO.

Wychodziło więc na to, że skoro żaden z nich nie zamierzał sięgnąć po pasztet ani po cnotkę, zostawała jedna osoba, która mogłaby rozstrzygnąć spór. Jednak z racji wojny między Malfoyem a Weasley, wiadomo było, że to nie ów blondyn zdobędzie mistrzostwo. Szala zwycięstwa przesunęłaby się więc na Puchona.Spryciarz. Ale jako, że młody pan Malfoy nie należał do osób, które przegrywają (zwłaszcza z cieniasem Faro) musiał zrobić wszystko, aby plan Puchona się nie powiódł.

Tylko co? Przecież nie będzie ich śledził. Nie było też mowy o tym, aby to on zaliczył Weasley (może i nie wyglądała jak potwór, ale to kolidowałoby z jego zasadami!). Gdyby tylko znalazł się ktoś, kto wtargnąłby w życie Weasley i odciągnął ją od Josha... przynajmniej do czasu, aż Malfoy nie wymyśli jak się pozbyć tego insekta... albo dopóki ten knypek nie skończy szkoły... miałby problem z głowy.

Nie, żeby bronił cnoty Weasley. Co to, to nigdy w życiu. Chodziło tylko o zwycięstwo w tym „Biegu po dziewicę", ot co!

Tylko kto byłby na tyle odważny, by podbić do Weasley? Właściwie nikomu tego nie życzył, ale jednak...

- Alex
, przypomnij mi, kto jest mi winien przysługę? - Zapytał, nie odrywając spojrzenia od świeczki. W jego głowie powstawał już plan. Doskonały, wybitny, na miarę najlepszego stratega. Musiał tylko dobrać odpowiednich żołnierzy.

- Zdaje się, że Trish Gaza z trzeciego roku i Krukon Ashton z czwartego - odpowiedział Levis.

Malfoy zacmokał. Dziewczyna odpada - wątpił, żeby Weasley była lesbą, zwłaszcza po nowinie, którą niedawno usłyszał. Chłopak też odpada, bo za młody. Musiał znaleźć kogoś w wieku Weasley, albo starszego, chłopaka, całkiem przystojnego (bądźmy szczerzy, każda dziewczyna, choćby zapierała się rękami i nogami, patrzy na wygląd), mądrego, aby mógł ją czymś zainteresować i na tyle sprytnego, by dobrze to rozegrał oraz godnego zaufania.

Alex? Nie, odpada. Ten by się zaraz zakochał.

Zabini? Malfoy uśmiechnął się. Zabini mądry i interesujący? Chociaż może gdyby go odpowiednio przygotował...

- Czemu tak na mnie patrzysz? - Zapytał Mathew przestając drapać się po łopatce.

- Zabini, jesteś mi potrzebny - powiedział Malfoy, siadając wygodniej. - Musisz podbić do Weasley.

- Co? - Dopadły go dwie takie same odpowiedzi, z dwóch różnych stron. Wywrócił oczami młynka.

- Potrzebuję kogoś zaufanego i na tyle sprytnego, by odciągnął Weasley od Faro. On jej nie może przelecieć, bo wtedy wygrałby ten nasz niepisany konkurs - powiedział, kręcąc głową.

- Ale dlaczego ja? Dlaczego to nie może być Alex? - Zapytał Mathew, wskazując na Levis'a dłonią.

- Bo on się zaraz zakocha, a nie o to mi chodzi. - Zignorował oburzone prychnięcie kolegi.

- Ale ja nie chcę! - Zawołał Zabini.

- Daj spokój, przecież nie każę ci się w niej zakochiwać. Masz to tylko pociągnąć do końca roku szkolnego...

- Ale z nią się nie da. Dlaczego sam tego nie załatwisz? - Zapytał. Nie musiał słyszeć odpowiedzi; wzrok Malfoya był tak sugestywny, że od razu zrozumiał. - Ona nawet na mnie nie spojrzy...

- Spojrzy. Jeśli trochę się zmienisz... - Powiedział Malfoy. Alex przekrzywił głowę, zainteresowany tokiem rozumowania młodego dziedzica. - Zabini daj spokój. Chcesz, żeby Faro, ta gnida, która przeleciała twoją dziewczynę, mnie pokonał?

- Dlaczego mi się ten pomysł nie podoba? - Zapytał, czujnie przyglądając się chytrze uśmiechniętemu Malfoyowi.


****************

W Listopadzie wracam na 110%. Nie chcę zawieść was, tych którzy nadal tu są.(jest tu ktoś? Niedługo będzie mój rok na wattpad i rok  tego fanf. Dużo sie smieniło od tego czasu,ale mam nadzieję,że chociaż garstka została... :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro