Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

- Denis dzwonił, no chodź. - Maciek próbował wyciągnąć mnie do pubu, który w sumie planowałem odwiedzić, ale dziś nie miałem na to ochoty. Nie chciałem jednak marnować okazji, gdy większość kumpli potwierdziła przybycie i w końcu zwlokłem się z łóżka.

Wziąłem szybki prysznic, ubrałem świeże ciuchy, użyłem perfum i przeczesałem moje, jeszcze zielone, włosy.

Drogę pokonaliśmy na piechotę, bo spacerowanie po mieście w taką pogodę - w ciepły wieczór z lekkim wiaterkiem, było przyjemnością. A następną przyjemnością miało być picie, które najzwyczajniej wykluczało prowadzenie auta.

Pub, który potocznie nazywaliśmy Pubem Kamila, ze względu na pracującego tam kumpla, był dosyć oblegany w piątkowy wieczór. Mimo to mieliśmy 'zaklepany' stolik, gdzieś na końcu sali. Gdy tam dotarliśmy, przy stole siedział już Adrian i Mariusz. Przywitaliśmy się krótko, idąc od razu zamówić jakieś piwa, żeby dogonić kumpli, którzy kończyli już po jednym kuflu.

- Gdzie ten Kamil? - rozejrzał się Maciek, ale zamiast wspomnianego chłopaka za ladę wyszła Lena. - O, hej. Dwa razy po Ciechanie.

- Się robi. - wystawił jej banknot, ale pokręciła głową. - Na koszt firmy. Zalecenie szefa. - skinęła na Kamila, który wyszedł zza służbowych drzwi.

- Tak, dokładnie. - potwierdził jej słowa, więc braciak schował kasę. - Fajnie was tu w końcu gościć, a nie tylko konkurencje odwiedzacie. - tu posłał spojrzenie Maćkowi, który uniósł obronnie ręce. - Zaraz do was przyjdę.

Lena postawiła przed nami kufle, wycierając w fartuszek mokre od zimnego alkoholu ręce.

- Nie pasujesz tutaj. - stwierdził Maciek, a ja nie mogłem się nie zgodzić. Choćby nie wiem jak seksownie wyglądała w tej spódniczce, z twarzy była tak uroczo delikatna. W ogóle nie pasująca do miejsca, w którym dziewiećdziesiąt dziewięć procent klientów to pijani faceci. Chociaż Lena była bardzo konkretna i miała charakterek, tego nie mogłem jej odmówić.

- To zawsze mógł być klub ze striptizem. - wzruszyła ramionami, a moje myśli zrobiły się bardzo złe. - Chyba lepszy taki pubik, nie? - spojrzała na mnie, puszczając oczko.

- Ta, masz racje. Jak będziesz miała chwilę, to chodź do nas. - skinął na nasz stolik, na co pokiwała głową.

- Co ty taki małomówny? - pociągnęła, gdy Maciek zostawił nas przy barze.

- Zmęczony.

- Co wymyśliła wam dzisiaj Pani Ela?

- Znosiliśmy łóżko Maćka, które jest wielkości słonia i wnosiliśmy nowe, o podobnych gabarytach. - zaśmiała się, za pewne mając przed oczami obraz tej sytuacji.

- Biedny. Następną część dnia spałeś? - zapytała sarkastycznie, więc nie mogłem się nie uśmiechnąć.

- Może.

- To musi być męczące... A ja tu do rana. - oparła brodę na dłoniach. - I nawet nie mogę pić w pracy... - nachyliła się bliżej mnie. - ale czasem i tak to robię. - zaśmiałem się, kręcąc głową.

- Musimy umówić się na to pidżama party z maratonem filmowym.

- Nocowanie? Na to się nie zgadzałam.

- W końcu oboje musimy odespać te ciężkie dni. - puściłem jej oczko i ruszyłem w stronę kumpli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro