Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

- Mariusz na bramkę! - krzyknął Maciek, który zmienił się pozycją z kumplem, korzystając z tego, że piłka wyszła poza linię.

Przetarłem twarz koszulką, którą dostałem dobrych parę lat temu, gdy dołączyłem do MKS. Udało mi się ją wygrzebać z dna szafy specjalnie na dzisiejszy meczyk. Jednak szybko przekonałem się, że mimo iż wszystko wygląda jak dawniej; te trybuny, moi kumple, zdarta trawa i stary tshirt, to kondycja nie była ta sama co kiedyś, a wszystko potęgowała wysoka temperatura. Byłem wykończony, ale też strasznie szczęśliwy, czułem się jak dzieciak, bez żadnych zmartwień.

- Kurwa! - upadłem na kolana po tym jak wykopałem piłkę w chuj daleko, nie pomagając tym mojej drużynie. Kamil poklepał mnie po plecach, rzucając krótkie "idziesz po nią", przypominając tę niepisaną zasadę.

Piłka okazała się przelecieć za siatką, ogradzającą boisko i wpaść w piach w piaskownicy, w znajdującym się niedaleko placu zabaw. Dopiero teraz zauważyłem, że bawiło się tam kilka dzieciaków, a gdzieniegdzie na ławce siedziały osoby je pilnujące.

Uśmiechnąłem się na widok chłopczyka, który podniósł piłkę, dokładnie ją oglądając, chociaż nie było w niej nic ciekawego, była stara i przetarta.

- Hej, mógłbym odzyskać moją zgubę? - zapytałem, gdy byłem blisko niego, a on popatrzył na mnie niepewnie, co w ogóle mnie nie zdziwiło, bo dzieci raczej bały się wytatuowanego dziwaka. Zauważyłem jak mocniej ją ścisnął, chociaż i tak zabrałbym ją bez trudu, ale przecież nie będę się szarpał z dzieckiem.

- Miki, co jest? - obok nas pojawiła się...

- Lena. - powiedziałem jak w transie, patrząc na dziewczynę. W końcu miałem okazje zobaczyć ją z bliska i usłyszeć jej głos.

Wyglądała podobnie, jak wtedy przed domem. Jej jasne włosy były w lekkim nieładzie, ale to sprawiało, że wyglądała dość uroczo, jeszcze w połączeniu z nieskazitelną cerą bez ani grama makijażu. Jej niebieskie oczy były takie jak zapamiętałem z dzieciństwa i to utwierdziło mnie w przekonaniu, że to faktycznie moja dawna znajoma. Miała czarną bluzkę na ramiączkach, krótkie spodenki z wysokim stanem i znoszone trampki.

Popatrzyła na mnie niepewnie, ale nie urodziła się wczoraj, żeby nie wiedzieć kim jestem. Od razu jakby wszystko sobie przypomniała, uśmiechając się lekko.

- Hej, Kuba. Dawno Cię tu nie było. - zaczęła i schyliła się w stronę brata, zabierając mu piłkę. - Idź się pobaw z kolegami. - skinęła głową w kierunku huśtawek, więc poszedł tam bez słowa. Oddała mi piłkę, za co niemo podziękowałem. - Moja mama miała rację, mówiąc że "chyba widzi tam jakiegoś zielonowłosego wariata". - zaśmiała się tak cholernie uroczo, że powstrzymałem się od powiedzenia czegoś w stylu 'aww', bo to byłoby dziwne.

Przeczesałem machinalnie moje zielone kosmyki, kiwając głową.

- Chyba powinienem zmienić image, żeby nie straszyć sąsiadek. - zaśmiałem się, a ona pokręciła głową.

- Co ty, fajnie Ci tak. Pasuje do tatuaży. - przejechała wzrokiem po moich ramionach. - Ale się zmieniłeś. - założyła ręce na piersi, kręcąc głową w niedowierzaniu.

- Ja? Ciebie w ogóle nie poznałem. Kiedyś byłaś taką małą, uroczą kluską. - powiedziałem szczerze, co wywołało u niej rumieniec. - I miałaś brązowe włosy. - zauważyłem, bo naprawdę była to spora zmiana. To, jak i fakt, że zgubiła chyba połowę ciała i sięgała mi już prawie do ramion, a ja sam byłem sto dziewięćdziesięcio centymetrowym chłopem.

- Zmiany są dobre. - ucięła. - Co w ogóle słychać w "wielkim świecie"?

- Cóż...

- Kuba, kurwa, ruchy! - odwróciłem się, widząc kumpli, którzy stali przy siatce kawałek od nas, czekając na piłkę. Wróciłem do niej wzrokiem, posyłając przepraszające spojrzenie.

- Może chcesz z nami pograć? Pamiętam, że umiałaś. - przekrzywiłem głowę, patrząc na nią z góry, a ona pokręciła głową.

- To nie dla mnie.

- Ja chcę! - jej brat znów znalazł się koło nas.

- Mikołaj... - zaczęła, ale kucnąłem przed nim, przerywając jej.

- Wiesz, my już kończymy na dzisiaj, bo jesteśmy padnięci, ale może następnym razem, hm? Na pewno Cię zaprosimy. - jego oczy błysnęły i pokiwał energicznie głową, odbiegając do swoich kumpli, za pewne dzieląc się nowiną.

- Cóż za pedagogiczne podejście. - uniosła brew, co połechtało moje ego, chociaż było to ironiczne. Maciek znów coś krzyknął, zanim zdążyłem się odezwać. - Idź już. - skinęła na orlik. - Drużyna cię potrzebuje... Chociaż chyba bardziej po prostu piłki. - zaśmiała, się a ja szturchnąłem ją łokciem za ten chamski, ale zabawny komentarz.

Pożegnaliśmy się, obiecując, że jeszcze spotkamy się, żeby pogadać na spokojnie. Wróciłem do chłopaków, rzucając im piłkę, na co jedynie pokręcili głową.

- No co? - zapytałem ich i zagryzłem wargę, kryjąc uśmiech.

- Mam nadzieje, że chociaż się z nią umówiłeś. - powiedział Denis, który znalazł się obok mnie, ale nawet mu nie odpowiedziałem, bo znów zaczęliśmy grać, by dokończyć ostatnie minuty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro