Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Poczułem, że muszę wrócić do żywych. Nie mogłem od tak się poddać, dając się przygnieść temu wszystkiemu. W końcu w życiu było jeszcze wiele pięknych rzeczy, które były dopiero przede mną.

Położyłem się na kanapie, wgapiając w biały sufit. W pokoju panowała cisza, przerywana tykaniem zegara, który wisiał na jasnej ścianie. Całe wnętrze było utrzymane w dość modernistycznym stylu, co wywoływało we mnie uczucie spokoju. Sięgnąłem po szklankę wody, stojącą na przeszklonym stoliku obok. Wziąłem dużego łyka, bo rozmowa była dopiero przede mną, a już zaschło mi w gardle. Wóciłem do poprzedniej pozycji, splatając dłonie na brzuchu, oczekując...

- Pojebało Cię? - nie mogłem powstrzymać prychnięcia. - Mówiłem, że Ci pomogę, ale nie będziemy się bawić w leżanki jak u psychologa. - podniosłem się do siadu, robiąc na kanapie miejsce dla Filipa.

- Chciałem zrobić klimat, panie Szcześniak. - zironizowałem, a on pokręcił głową, kładąc na stoliku przekąski. Usiadł obok mnie, a ja od razu go przytuliłem, mimo że zrobiłem to już wcześniej, gdy otworzył mi drzwi mieszkania. - Ależ ja tęskniłem.

Fifi zaśmiał się szczerze, lekko się odsuwając. Zrozumiałem aluzje - Filip nie lubił żadnego rodzaju czułości, więc w końcu dałem mu przestrzeń.

- Ta, ta, ja też. Nie wiedziałem, że aż tak nie będziesz umiał sobie beze mnie poradzić. - nawiązał do sytuacji, gdy on spędził miesiąc za granicą z dziewczyną, a ja w zamknięciu, bez kontaktu z nikim.

Gdy tylko wrócił do kraju, musieliśmy się spotkać. Krzysiek pomógł mi się ogarnąć, sprawić, że siedzę tu teraz umyty i w czystych ubraniach, ale to Filip musiał mnie ustawić do pionu.

- Cieszę się, że wróciłeś, bo czuję się jakbym musiał nauczyć się żyć od nowa. - wyznałem szczerze, czując się zupełnie bezpiecznie, mówiąc o tym mojemu przyjacielowi. On zawsze rozumiał. - Nawet moja mama stwierdziła, że jeśli ty mi nie pomożesz, to już nikt tego nie zrobi. - zaśmialiśmy się, wiedząc jak bardzo moja mama uwielbia Filipa.

- Coś wymyślimy. - poklepał mnie po ramieniu. - Wychodziliśmy już z niejednego gówna. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro