Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

- Ale nie ruszaj się! - oberwałem w ramię od Leny, która próbowała nałożyć mi fioletową farbę na włosy, gdy w końcu umówiliśmy się na nocowanie. Trochę jej w tym przeszkadzałem, żeby nie było nudno, poza tym śmiesznie się wkurzała. - No i skończone. Dwadzieścia minut. - doczytała ile mam z tym siedzieć i zaczęła się zbierać z łazienki.

- Ej, ej, a ty gdzie? - wstałem z krzesełka i pociągnąłem ją za rękę. - Teraz twoja kolej. - wyszczerzyłem zęby, nie mogąc doczekać się farbowania jej blond włosów.

- Kuba... - jęknęła, bo mimo że kiedyś zgodziła się na to pod wpływem chwili, tak teraz nie bardzo chciała. Wydąłem wargę, udając smutnego na co przewróciła oczami i posłusznie siadła na krześle, a ja zająłem się jej włosami. - Ciągniesz. - syknęła z irytacja a ja się zaśmiałem.

- Bo lubię. - wystawiłem jej język w lustrze.




Przeniosłem laptopa na łóżko, podając go Lenie.

- Wybierz coś, a ja zrobię jakieś tosty. - pokiwała głową, więc ruszyłem do kuchni.

Oprócz kanapek wziąłem nam przekąski i piwo. Położyłem wszystko na stoliku obok łóżka i rzuciłem się obok dziewczyny, która wyglądała przeuroczo w fioletowych włosach.

- Czemu ja wyglądam przerażająco a ty słodko? - spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami.

- Bo nie mam wytatuowanej twarzy, szyi, ramion... - zaczęła wymieniać, sunąć po mnie wzrokiem.

- Dobra, kumam. - przerwałem jej. - Masz racje.

- Hm?

- Musimy zrobić ci jakiś tatuaż. - powiedziałem całkowicie poważnie, a ona się przeraziła, przez co wybuchnąłem śmiechem.

- Już dzisiaj wystarczająco zaingerowałeś w moją osobę... - skinęła na włosy i zniżyła głos, dodając - I bardzo mi się to podoba. - uśmiechnąłem się, bo wiedziałem, że jest zachwycona tym kolorem, a tak tylko udaje.

- Co tu mamy? - spojrzałem na ekran laptopa, gdy zorientowałem się, że za długo przyglądam się Lenie, co było złe, gdy leżała u mnie na łóżku w krótkich spodenkach i luźnej bluzce.

- Obejrzymy Spiderman'a. - zarządziła, a ja pokiwałem głową, bo lubiłem ten film.

Po paru kolejnych częściach, usnęliśmy chyba w tym samym momencie.




- Czemu już nie studiujesz? - zapytałem w końcu przy śniadaniu, bo miałem zrobić to już kiedyś, ale jakoś nie było odpowiedniej okazji. Lena trochę się zmieszała, ale odpowiedziała na pytanie po chwili ciszy.

- Głównie kwestie finansowe. Nie mogłam opłacić ich dalej, bo odkąd mama dostaje jedynie rentę, musiałam poświęcić trochę moich oszczędności. Poza tym wolałam wrócić do domu, żeby trochę obciążyć ją z obowiązków. Już czuje się lepiej i mogłabym zacząć od nowa, ale nadal-

- Zapłacę za twoje studia. - wyznałem od raz, bo to nie było żadnym problemem.

- Zwariowałeś? Nie.

- Lena...

- Nie. Proszę, koniec tematu. - spuściła wzrok, a ja pokiwałem głową, bo nie chciałem się kłócić, chociaż było mi źle i chciałbym jej pomóc jakkolwiek.

- Jutro mam urodziny. - zmieniłem temat na jakiś przyjemniejszy, choć wizja starości nie była taka super.

- Wiem. - posłała mi uśmiech.

- Wpadnij. Pewnie napijemy się czegoś z chłopakami i pogramy w Fife. - zgodziła się i zebrała talerze, bo jak powiedziała 'musi się już zbierać'. Przytuliłem ją na pożegnanie, gdy założyła buty w przedpokoju. - Pięknie ci w tych włosach. - dodałem jeszcze, na co się zaśmiała.

- Tobie również. - oboje spojrzeliśmy w lustro, gdzie stojąc obok siebie wyglądaliśmy jak przerażająca para, w takich samych kolorach na głowie. - To był dobry pomysł, panie Grabowski.

- W rzeczy samej, pani Jabłońska.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro