Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

💍

Wigilia co prawda była dzisiaj, ale ja i tak nie byłem pewien czy kupiłem dobry prezent dla swojego chłopaka. Nie wiedziałem czy mogę zapytać kogoś ze znajomych o poradę, żeby przypadkiem mu nie wygadali co dla niego mam. Dlatego wolałem zachować to w tajemnicy.

— Co kupiłeś Thomasowi? — spytał Nathan — Myślałem, że mi akurat się pochwalisz. — no tak, cały on..

Wszystko miało odbyć się właśnie w jego domu. Mój brat miał największą przestrzeń z nas wszystkich, więc bez problemu się pomieścimy.

— Nie przypadnie ci do gustu. — odparłem zgodnie z prawdą.

— A co? Pierścionek zaręczynowy mu sprawiłeś? — prychnął — Wybacz, dobrze wiesz jaką mam opinię na ten temat. — dodał widząc moją minę.

Wiecznie powtarzał, że ślub niczego do życia nie wniesie - poza papierkiem i łatwiejszą możliwością uzyskania spadku po zmarłym.

Ja jednak uważałem inaczej. To byłby najważniejszy dzień w moim życiu. W końcu powiedzielibyśmy sobie „tak" z Thomasem przed ołtarzem.

— A gdybyś mógł to tak ocenić „nieswoim" okiem? — spytałem lekko zirytowany pokazując mu zdjęcie w telefonie.

— Złoto, na bogato. — skwitował.

— Czyli mogę mu to dać? 

— Powinien być zadowolony nie? — zmarszczył brwi — Jak masz wątpliwości to spytaj Ronnie'go.

Myślałem, że się przesłyszałem. Odkąd pamiętam, oboje skakali sobie wzajemnie do gardeł, a Nat nagle mi z nim wyjeżdża.. albo już coś wypił.. albo ja o czymś nie wiem.

— Przecież go nie lubisz. — zauważyłem — Dlaczego sam podsuwasz mi ten pomysł?

— To już nie moja wina, że masz takich, a nie innych znajomych. — wzruszył ramionami — Gustu nie masz za chuja pana.

I mówi to ktoś, kto je pizzę z ananasem. Wolałem jednak nie zaczynać tematu hawajskiej, bo skończyłbym marnie. Ta pizza dla niego to świętość.

— Siema siemanko! — jest i on, ulubieniec mojego brata — Patrzcie co mam!

— Na cholerę kupiłeś jemiołę chory pojebie? — spytał Nathan piorunując go wzrokiem.

— A dlaczego nie? — spytał brunet — Poza tym.. wiesz, że cenię sobie tradycje.

— To trzymaj te swoje chujowe tradycje w pizdu daleko ode mnie. — burknął.

— Zawsze musisz być taki niemiły?

— Niech ci się Dylan pochwali prezentem dla Thomasa. — uśmiechnął się wrednie wychodząc z kuchni.

I tak o dziwo, szybko się skończyło. Zazwyczaj Nathan nie odpuszczał i to Ronnie był tym, który darował sobie dalszą walkę z nim. Mój brat był po prostu nie do przegadania, więc trudno było mi zrozumieć jak to się stało.

— Mam nadzieję, że to pierścionek. — skomentował Ronnie — Chyba już najwyższa pora się oświadczyć, nie uważasz?

Dziwnie mi to słyszeć od kogoś, kto nawet nie był w związku.. ale przecież nie zabronię mu się wypowiadać na ten temat, tylko z tego powodu.

— Chociaż ty tak sądzisz.. — zaśmiałem się.

— No tak. Słuchaj Nathana to nawet wejście w relację jest marnowaniem czasu. Lepsze są kochanki z Sycylii czy tam innych wysp.

— Ja tutaj w dalszym ciągu jestem, więc uważaj co mówisz szwabie! — krzyknął.

— Śmianie się z mojego pochodzenia przestało być śmieszne, parę lat temu Nathan. — skomentował Ronnie, ale na to już nie dostał odpowiedzi — Wracając do tego właściwego tematu. Oboje się kochacie, jesteście już trochę razem.. co może pójść nie tak?

— Może to nie będzie odpowiedni moment?

Nie wiedziałem w końcu co siedziało mu w głowie. Może on w ogóle nie chciał wiązać się ze mną na stałe i wolał poczekać aż znajdzie tą „jedyną" osobę z którą się zestarzeje?

— A kiedy będzie? Jak oboje umrzecie? — zmarszczył brwi — Dylan, zrobiłbym dla ciebie wiele, ale oświadczać się Thomasowi w twoim imieniu nie będę.

Nie? A to wielka szkoda.. bo właśnie na to liczyłem.

— Kupiłeś już pierścionek, więc nie możesz się wycofać. — dodał — I nie mów mi, że go sprzedasz, bo strzelę focha.

— Mam nadzieję, że niedługo zamienimy się miejscami i to ja będę mógł doradzać tobie. — przyznałem przytulając go.

— Ja bym na to tak szybko nie liczył.. — westchnął ciężko.

*

W końcu musieliśmy wszyscy zabrać się do roboty, bo do wigilii zostało zaledwie kilka godzin. Razem z Thomasem, pojechaliśmy na poszukiwania choinek, ale żadna już nie była piękna i rozłożysta. W końcu znaleźliśmy najpiękniejszą jaka była w dziesiątym przez nas odwiedzonym sklepie.

— Należy się pięćdziesiąt dolarów. — powiedział facet od choinek.

— Jaja sobie robisz jak myślisz, że dam ci tyle za jakieś durne drzewko! — zdenerwowałem się.

— Panie, bierzesz tą choinkę czy nie? — spytał z wrednym uśmieszkiem.

— Możemy zawsze poszukać innej. — zaproponował Thomas.

— Pieprzyć to. Biorę ją. — mruknąłem.

— Czekaj. — blondyn wyjął portfel i wziął z niego połowę kwoty — Oboje zapłacimy po połowie. Tak będzie sprawiedliwie.

Dlaczego miałoby być sprawiedliwie? To ja miałem kupić choinkę! A to, że mój uroczy chłopak jak zwykle chciał być cholernie uprzejmy, to już inna sprawa.

— Tommy.. — westchnąłem — To moja robota, a ty masz jeszcze swoją.

— To nieważne. — upierał się.

— Nie wezmę od ciebie pieniędzy. Zapomnij.

— W takim razie sam zapłacę za choinkę. — postanowił.

Wziąłem w końcu te jego pieniądze, ale i tak wiedziałem, że mu je oddam. Próbowałem nawet wcisnąć mu je do ręki, ale i tak mi się nie udało. Postanowiłem, że włożę mu je do portfela i tak właśnie zrobiłem. Prawie, by się zorientował, ale jednak nie.

— Ładnie tu. — odparłem, kiedy znaleźliśmy się w Alei Jemioł.

Uznaliśmy, że zapakujemy choinkę do bagażnika i jeszcze trochę się porozglądamy.. bo czemu nie?

— Możesz wybrać sobie ofiarę, jeśli chcesz. — uśmiechnął się wrednie.

— Nie mam takiej potrzeby. — musnąłem jego wargę — Nikt się na nas nie rzucił, a to dziwne... — zauważyłem.

Ja i Thomas zawsze mieliśmy „szczęście". W kinie objąłem go i zaraz zostaliśmy zaatakowani popcornem, a mnie nawet oblano colą. Nawet jak złapaliśmy się za ręce w parku to zaraz już zleciały się jakieś babcie, że będziemy się smażyć w piekle.. a teraz? Pocałowałem go w miejscu pełnym ludzi, a oni totalnie to olali. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale to był szok dla mnie.

— To chyba dobrze co? — zaśmiał się cicho łapiąc mnie za rękę, po czym ruszyliśmy dalej.

Nie było nic ciekawego poza wypiekami, kiełbasami, różnymi pierdółkami i blondynem, który wciąż trzymał mocno moją rękę w uścisku.

Za namową Thomasa kupiłem pierniczki, które i tak zje on. Też chciałbym tyle jeść i być tak chudy jak on. To nie fair, że ja musiałem się pilnować. Wystarczyło, że spojrzałem na jakieś jedzenie i już miałem plus pięć kilogramów do swojej wagi.

*

Kiedy pojechaliśmy do domu Nathana, okazało się, że nikogo nie ma. Zerknąłem pod wycieraczkę, gdzie był klucz. Mój brat nigdy go z sobą nie nosił, tylko zawsze go tutaj zostawiał. Jakim cudem nikt go nie okradł? Tego nikt nie wie.

Wiedzieliśmy, że ciasta (tak jak i inne potrawy zresztą) raczej będą kupne. Dlatego uznaliśmy, że jedno robione przez kogoś innego niż cukierników, nikomu nie zaszkodzi.

Nie mogłem przypomnieć sobie dlaczego tak właściwie nie gotowaliśmy razem. Kiedy zobaczyłem jaki syf zrobiliśmy w kuchni i jak sami wyglądamy - moja pamięć zdecydowanie się polepszyła.

— Zdejmij ją. — powiedział wkładając ręce pod moją bluzkę.

— Mam lepszy pomysł: chodźmy się razem wykąpać, a później tu ogarnijmy zanim Nathan nas zabije. — odparłem, a potem poczułem jak jego wargi idealnie układają się na tych moich.

Zrobiłem to co powinienem zrobić od samego początku, pociągnąłem go za kołnierz bluzki odwzajemniając gest. Zacząłem prowadzić go w stronę łazienki. Pchnąłem lekko drzwi i po omacku nacisnąłem włącznik. Posadziłem go na pralce i zjechałem z pocałunkami na szyję. Tommy jęknął, gdy tylko poczuł mój rozgrzany język na swojej skórze. Objął mnie nogami w pasie, a ręce zarzucił na kark.

— Chcę byś mnie rozebrał.. — wyszeptał nagle.

Cmoknąłem go w usta, po czym zrzuciłem z niego górną część ubrania i zacząłem walkę z paskiem od spodni.. upierdliwy wynalazek ludzi..

W końcu mój chłopak był nagi, seksowny, ale przede wszystkim.. cały mój.

Wszedłem z nim do kabiny i od razu przyparłem go do ściany.

— Może byś się tak zdjął ubrania przed wejściem pod prysznic co? — spojrzał na mnie rozbawiony, a ja lekko się zarumieniłem.

Jaki ze mnie idiota. Byłem tak napalony, że zapomniałem o sobie.. oh, cholera..

— Pomogę ci. — mruknął zdejmując ze mnie bluzkę — Mógłbyś tak chodzić zawsze.. — kucnął i tym razem pozbawił mnie spodni razem z bokserkami — Kiedy my się ostatni raz tak bawiliśmy?

— Nie wiem, ale przecież nie musimy tego robić tu i teraz.. — zaśmiałem się nerwowo.

— Oj Dylan, Dylan.. — wyrzucił moje ubrania z kabiny — Mi możesz powiedzieć wprost, że tego chcesz..

*

Potem wylądowaliśmy w łazience jeszcze jakieś pięć razy.. a to wszystko wina mąki, lukru i innych rzeczy. Tak było, nie zmyślam.

— To co? Do sześciu razy sztuka? — spytał z uśmiechem prasując swoją koszulę.

— Dobrze wiesz jak mniej więcej, brzmiałaby moja odpowiedź, ale co za dużo to niezdrowo. — odparłem układając włosy.

— Lepiej wyglądają nieułożone wiesz?

Tommy podszedł do mnie rozwalając moją fryzurę, wcześniej oczywiście wyłączając żelazko.

— Ty lepiej wyglądałbyś bez koszuli - ale ubieraj ją, bo nikt nie będzie cię oglądał bez niej. Poza mną oczywiście! — chciałem zabrzmieć jak najbardziej poważnie, ale nie udało mi się, bo po chwili obaj wybuchliśmy głośnym śmiechem.

— A was co tak bawi gołąbki?!

Minho wbił nam do pokoju jak do swojego własnego. Jednak, kiedy zobaczył, że oboje nie mamy na sobie koszulek, a ja siedzę w samych bokserkach - od razu wyszedł.

— Nie wiedziałem, że się pukaliście! Sorki! — przeprosił.

Żebyśmy my się tylko pod prysznicem „pukali".. ale przynajmniej było gorąco i to nie przez temperaturę wody!

— Do wigilii została jakaś godzina. — spojrzałem na zegarek, na mojej lewej ręce — Co robisz tutaj tak wcześnie?

— Nie żeby coś, ale niektórzy też już tutaj przyjechali. — odpowiedział mi — No i.. alkohol sam się nie schłodzi, prawda?

Alkohol? Czy on jest normalny? Przecież jak Nathan się do niego dobierze to chyba nikt żywy stąd nie wyjdzie! Dobre tyle, że nie miał rano kaca i nie będzie trzeba go sprzątać z podłogi.. ale naprawdę nie chcę słuchać jego gorzkich żali.

— Mówiąc „coś do picia", nie mieliśmy tego na myśli. — skomentował Thomas — Zdajesz sobie z tego sprawę?

— Spokojnie. Kupiłem jeszcze coś gazowanego. — razem z Tommy'm odetchnęliśmy z ulgą, słysząc to — To nie Sylwester, żebyśmy się tak grubo bawili. 

W końcu nasza dwójka się w pełni ogarnęła i wtedy zaczęła się zbierać reszta gości. Wszystko było gotowe, więc tyle dobrego.

Moją uwagę przykuła pusta butelka wódki na blacie w kuchni. Nie miałem nawet pojęcia kto ją wypił, ale podziwiam go za to, że nikt tego nie zauważył. Po chwili jednak ukazała mi się odpowiedź w postaci Ronnie'go.

Westchnąłem ciężko i wziąłem go pod ramię, po czym poszliśmy w kierunku do łazienki, żebym mógł porządnie go opieprzyć. Przecież Nathan go chyba zabije jak zobaczy, jak on wygląda.

— Masz coś wspólnego z pustą butelką po wódce? — spytałem.

— Nie wiem o czym mówisz. — upierał się — Ja alkohol tylko okazyjnie piję.. a teraz jestem trzeźwiutki jak szczupaczek.

— To zrób jaskółkę. — widząc jak się pochyla, od razu pociągnąłem go w górę — Jaskółkę robią tylko pijani, Ronnie.

— Co za bezsens. — skomentował.

— No co ty nie powiesz? — prychnąłem — Nie wiem jak to zrobisz, ale masz zachowywać się normalnie.. i przede wszystkim niczego więcej nie pić, czy to jest jasne?

— Jak słońce.

Oboje wyszliśmy z łazienki i jak na złość musieliśmy akurat trafić na Nathana, który od razu podejrzliwe na nas spojrzał. Gdyby potrafił zabijać wzrokiem, raczej byśmy już nie żyli.

— Thomas nie byłby zadowolony, gdyby to zobaczył Dylan. — skomentował Nat odchodząc.

Z czego miałby nie być zadowolony? Przecież niczego złego nie zrobiłem!

*

W końcu przyszła pora na składanie sobie wzajemnie życzeń, ale bez opłatka. Oczywiście najpierw złożyłem je sobie z Thomasem i zaraz później pociągnął mnie do siebie Nathan, który nie byłby sobą, gdyby nie życzył mi: „zamykania się sam na sam w łazience z przyjaciółmi". Nie ukrywam, że trochę mnie to zirytowało, więc zapytałem go wprost o co mu tak naprawdę chodzi. Jednak musiał wyciągnąć mnie na dwór, żeby mi odpowiedzieć na to pytanie.

— Nie wiem czy mogę ci o tym powiedzieć.

— Możesz powiedzieć mi o wszystkim Nathan. — zapewniłem.

— Przysięgnij na Thomasa, że to zostanie między nami. — powiedział nagle.

— Co?

— Po prostu to zrób.

Co on tak właściwie chce mi powiedzieć? Zabił kogoś, czy o co chodzi? Oczywiście nawet gdyby miał się pozbyć jakiegoś trupa, pomógłbym mu w tym.

— Przysięgam. — odezwałem się w końcu — Czy teraz powiesz o co chodzi?

— Zanim do tego przejdę, muszę cię o coś zapytać.

— Odkładanie głównego tematu wychodzi ci najlepiej.. — westchnąłem.

— Czy ty i Ronnie.. no wiesz, macie romans?

Nie wiedziałem czy mam się śmiać, czy płakać.. skąd on do cholery tak właściwie wytrzasnął ten pomysł? Nigdy w życiu nie zrobiłbym Tommy'emu takie świństwa! Kocham go najbardziej na świecie i to się nie zmieni!

— Nie! — zaprzeczyłem od razu — Poszedłem do łazienki, żeby go zjebać za butelkę wódki. Wolałem zrobić to przed tobą, bo ty byś się z nim w tańcu nie pierdolił.

— Czasami nie da się inaczej. — odparł.

— Czasami? — uniosłem brew — Ale ty zawsze masz do niego jakiś problem.

— Trzeba jakoś tłumić w sobie emocje, które nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego.

Musiałem przetrawić sens jego słów. O mało się nie zachłysnąłem powietrzem jak zrozumiałem o co mi chodziło.

— Czy on ci się podoba? — spytałem cicho, a skinął głową w odpowiedzi — Ja pierdole.. — załamałem się — Ale dlaczego nie możesz mu tego pokazać „normalnie"?

Nigdy nie rozmawialiśmy o Ronnie'm w inny sposób niż ten, że Nat go obrażał, albo się z niego śmiał. Zaskoczył mnie.. i to bardzo.

— To twój przyjaciel, ja jestem twoim bratem. Chyba nie muszę mówić nic więcej.

Nawet nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. Nie wiedziałem co robić. Mógłbym mu zaproponować, żeby porozmawiał z nim o tym, ale rozmowy na temat uczuć, nie były w stylu Nathana. Poza tym Ronnie był pijany, więc nie skończyłoby się to dobrze - chyba, że..

— To nie ma nic do rzeczy. — odparłem — Jeśli macie być szczęśliwi to bądźcie. Ja się nie będę w to mieszał, ale w jednej rzeczy mogę ci pomóc. — uśmiechnąłem się — Zrobię wam klimat do rozmowy.

— Jak chcesz to zrobić?

— Wybacz, nie mogę ci tego zdradzić. Muszę wziąć cię z zaskoczenia, żebyś przypadkiem mi nie uciekł. — przyznałem.

Oboje skierowaliśmy się do środka, a on zaczął jeszcze coś mruczeć pod nosem.. czyli standard. Już na samym wejściu przywitał nas Minho i niespecjalnie ucieszyły nas słowa, które od niego usłyszeliśmy:

— Jak na szwaba to ma słaby łeb, nie?

Nathan powiedział coś w stylu: „żadna nowość" i wrócił do salonu, więc byłem sam na sam z Azjatą.

— Ja bym dawno spał pod stołem, a ten jeszcze stoi na nogach. — skomentowałem.

— Pierdolisz? Ja to bym nawet jeszcze dwa razy tyle wypił.

Co jak co, ale on miał mocny łeb. Nie wiem jak on to robił, ale niezależnie ile wypił, to jedyne co było po nim widać to to, że był bardziej wyluzowany.

My również udaliśmy się do reszty. Nw samym wejściu musiałem się załamać, kiedy o mały włos Ronnie nie przewrócił choinki.

— Czemu ty się tak tym przejmujesz? - zaśmiał się Minho widząc moją minę — Przynajmniej będzie co wspominać.

— Czy ty widzisz co on odpierdala? — spytałem — Zaraz może jeszcze wejdzie na stół i zacznie tańczyć?

— Brendzia słońce! — zawołał ją brunet i zaczął iść w jej stronę — Pozwól, że złożę ci życzenia prosto od serca. Sam je nawet wymyśliłem..

— Ale od Brendy to niech on spierdala. — warknął Minho, kiedy dziewczyna się uśmiechnęła do Ronnie'go.

— Co? — zdziwiłem się — O czym ty mówisz? — nie dowiedziałem się, bo Azjata do nich podszedł — Matko.. za jakie grzechy to się dzieje? — spytałem samego siebie i poszedłem za nim.

— O! Pan sajgonka! Właśnie miałem iść do ciebie, składać ci życzenia.. — uśmiechnął się Ronnie.

— Wsadź sobie w dupę swoje życzenia. — Minho jedynie patrzył na niego jakby miał go zaraz zabić — Podnieca się Brenda? Chciałbyś się z nią bzykać co?

No tego to ja się nie spodziewałem. Minho zazdrosny o Brendę? Dobrze się dogadywali, fakt.. ale nie sądziłem, że może być z tego coś więcej niż przyjacielska relacja. Chociaż nie powinno mnie to dziwić po rozmowie z moim bratem z chwili temu.

— Minho! — oburzyła się dziewczyna — Jaki jest twój problem?

— Jaki jest twój problem? — zaczął ją przedrzeźniać — Ten stojący tutaj jest problemem. Do mnie się tak nie uśmiechasz jak do niego, nie patrzysz na mnie tak jak na niego.

— Ja to mogę wyjaśnić. — wtrącił się Ronnie.

— Ty niczego nie wyjaśniaj. Chyba, że ja mam wyjaśnić ciebie.

— Jak jesteś taki cwany do wyjaśniania, zacznij ode mnie! — wtrącił Nathan i miał już się podnosić, ale Thomas mu na to nie pozwolił.

— Po prostu nie szukajmy problemów na siłę. — westchnąłem — Są święta i do cholery jasnej, spędźmy je normalnie.

— Dylan ma rację. — przyznała Brenda — Spędźmy je normalnie. Wracając do moich życzeń.. — zwróciła się do Ronnie'go — ..powiedz to co czujesz. Niech osoba, którą kochasz będzie tego świadoma — westchnęła ciężko i odeszła do tamtej dwójki.

— Co? — zdziwił się Minho — To Brenda ci się nie podoba?

— Nie? — zaśmiał się Ronnie — Stary, ja jestem gejem..

Okej, czyli Nathan ma jakiekolwiek szanse u niego - to dobrze. Szkoda, że nie chciał zdradzić kto mu się podoba. Mógłbym spróbować to od niego wyciągnąć, ale nie wiem czy był wystarczająco pijany. Chociaż z drugiej strony, nie byłoby to fair.

— Dziękuję, że moje prośby zostały wysłuchane! — Azjata ucałował bruneta w czoło na co ten spojrzał się na niego dziwnie — Dziękuję, że jesteś gejem!

— Nie żeby coś, ale to chyba nie jest jego wybór.. — skomentowałem.

— Wystarczyło zwykłe przepraszam, że jeszcze przed chwilą chciałem ci najebać, ale wyjebane we mnie. — powiedział Ronnie — Powinieneś przeprosić Brendę. Ja bym się czuł urażony na jej miejscu. Homo i hetero się nie łączy.

— Chyba tak zrobię.. — westchnął — Ale Ronnie.. co ja mam jej powiedzieć?

— Dlaczego mnie o to pytasz? — zdziwił się — Ja obecnie się kręcę i nie wiem co się dookoła dzieje.. — przyznał.

— Masz rację. — przytaknął Azjata — Sam powinienem to wiedzieć.

— Chcesz może jemiołę? — spytał brunet.

— Na cholerę mi jemioła? — zdziwił się Minho.

— Bo się pod nią idzie w ślinę, potem się rozbieracie i.. — zaczął wyjaśniać Ronnie, a ja strzeliłem go w twarz — No co?

— Może i jesteś pijany, ale się opanuj. — burknąłem — A tą jemiołę to lepiej ja wezmę. — postanowiłem zabierając mu ją.

— Z Tomem to możesz i bez jemiołki działać. — powiedział.

Znowu miałem ochotę mu przyłożyć, ale ostatecznie się powstrzymałem. Nie będę przecież odbierał Nathanowi roli. Niech on go leje za nieodpowiednie zachowania.

*

Święta były całkiem spoko, ale Ronnie'go będę już trzymał od alkoholu z daleka. Myślałem, że to mój brat nie powinien być pijany.. ale zmieniłem zdanie.

— Z Ronnie'm wszystko okej? — spytał cicho Tommy.

Chyba alkohol za bardzo uderzył mu już do głowy. Zdążył wkurzyć już wszystkich jak leci, nie wspominając już o Nathanie, który nawet nie komentował tego co robił. Jedynie ściągnął go z parapetu, kiedy zaczął się drzeć, że będzie skakał.

— Jest najebany i zakochany. — szepnąłem — Więc chyba nie.

— Tak właśnie myślałem, bo mnie pytał o poradę. — przyznał blondyn — Muszę ci powiedzieć, że jestem w szoku, bo osoba, którą wybrał raczej nie odwzajemnia tego samego.

— Czy tą osobą jest Nathan? — spytałem i po jego minie było widać, że trafiłem — No to będziesz jeszcze w większym szoku, bo to się uda. — sięgnąłem po jemiołę — Tylko musimy ich jakoś zostawić samych. Co prawda my i tak zaraz wychodzimy, bo przecież muszę dać ci prezent, ale co z Minho i Brendą?

Od razu jak przyszło co do prezentów, powiedziałem blondynowi, że swój dostanie później, więc on uznał, że zrobi to samo. Zyskałem trochę na czasie, ale i tak się tym wszystkim stresowałem.

— Zamkniemy ich w jednym pomieszczeniu, a Minho i Brendzie powiemy, żeby dali im spokój.

— Nie musicie już kombinować. — odparł Azjata cicho — Na nas już pora.

— Nas? — spytaliśmy zdziwieni z Thomasem, w tym samym momencie.

— No ja i Brenda. — wyjaśnił — Później wam opowiem, a teraz wybaczcie - muszę was pożegnać. To pa!

Oczywiście chciałem być kulturalny i odprowadziłem go do drzwi. Przy okazji pomachałem Brendzie, która opierała się o jego samochód. Zapewne ona będzie prowadzić, bo Minho już zdążył sobie chlusnąć parę kieliszków.

Kiedy wróciłem do środka, uświadomiłem sobie, że Nathan i Ronnie gdzieś mi zniknęli. Myślałem, że wzięli sprawy w swoje ręce, ale mój brat po prostu poszedł do kuchni, żeby porozmawiać przez telefon.

— Zaraz wychodzimy, więc będziecie sami. — powiedziałem dając mu jemiołę — Zrób co należy, a może i więcej. To już zależy od ciebie.

— Dopiero co poszedł spać do sypialni. — pokręcił głową.

— To go obudź, proste. — wzruszyłem ramionami — Nie interesuje mnie co i jak, ale weź się w garść. Życzę ci powodzenia.

Po moim wywodzie, pociągnąłem Thomasa w stronę wyjścia upewniając się przy tym, że mam ze sobą mój prezent. Przez całą drogę wypytywał mnie gdzie idziemy, a ja jedynie odpowiadałem: „niespodzianka".

— To bardzo idealne miejsce na takie okazje jak ta. — sięgnąłem do kieszeni po pudełko — Tommy. Długo już zwlekałem i dopiero teraz odważę się zapytać. Czy zostaniesz moim mężem?

— Nie no.. nie wierzę.. — załamał się, a ja jedynie zmarszczyłem brwi — Chciałem cię zapytać o to samo!

— Co? — zdziwiłem się.

Mój chłopak wyjął pudełko podobnej wielkości mojego, a po chwili je otworzył. On też chciał mi podarować pierścionek zaręczynowy.

Cholera! Nie spodziewałem się tego!

— Skoro oboje chcieliśmy tego samego, odpowiedź jest jasna. Po prostu wymieńmy się pudełkami. — odparł, a ja przytaknąłem.

Założyłem swój pierścionek na palec, a Thomas zrobił to samo.

— To zdecydowanie moje najlepsze święta.. — odparłem.

— Nie zostało mi nic innego niż powiedzieć, że moje też. — przyznał całując mnie czule w usta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro