Epeisodion XXI
Zgubić sens, nie wiedzieć kim się jest
Poczuć strach, to ludzka rzecz
Zwątpić w doskonałość wyrysowaną na obrazku
Z duszą i ciałem znaleźć się w potrzasku.
______________________________
Yuuri siłą wepchnął blondyna do przebieralni, przybijając go do ściany. Młodszy spojrzał na niego przerażony, gdy ten uderzył pięścią w ścianę tuż obok jego twarzy. Nigdy się tak nie zachowywał.
- Ciebie już do reszty powaliło?! - krzyknął, oczy mając jednak brązowe, co oznaczało, że w pełni kontroluje swoje reakcje.
- Yuu, przepraszam... - powiedział niepewnie, choć uległość nigdy nie była wpisana w jego charakter. Nie miał już sił po tym wszystkim, co go spotkało.
- Znowu zostałbyś zdyskwalifikowany i to tuż przed finałem! Chcesz stracić szansę na medal? Po raz kolejny popełnić ten sam błąd?! - wyliczał, odsuwając się od niego.
- Przecież każdy wie, że ty i tak wygrasz! - wrzasnął bezsilnie, mając ochotę uciec i nigdy już nie wracać do łyżwiarstwa. Odczuwał ogromną presję, tyle się wydarzyło w tym fatalnym roku, że całkowicie tracił wiarę w siebie.
- Gdzie twoja nadzieja? Gdzie wojna? Plisetsky masz im wszystkim urządzić wojnę, a nie płaszczyć się i płakać! Nawet nie próbuj tłumaczyć dlaczego chciałeś uderzyć tego... Szczura? Bo to ukazuje wyłącznie jaki jesteś słaby. - Yurio poczuł jak serce mu pęka. Miał ochotę się rozpłakać, ale brakło mu na to odwagi.
- Zamknij się, mam już tego dosyć - westchnął ciężko. Nie był w stanie spojrzeć mu w oczy.
- Każdy ma gorsze chwile. Wiesz doskonale jak było ze mną na początku zawodów. Ale się nie poddałem i zobacz.
- Po co ty to robisz? - spojrzał na niego z nutą pogardy, pod którą krył łzy.
- Bo wiem jak trudno przeć do przodu bez żadnego wsparcia. - Skwitował i ruszył do wyjścia. - A, i jeszcze jedno. Trzymaj swoje emocje na krótkiej smyczy i przelewaj je na taniec. Tylko to cię może teraz uratować.
¤
Szara koszula z rękawem za łokcie i błyszcząca, szmaragdowa kamizelka przylegały ściśle do jego ciała. Na popielatych spodniach zawieszone były złoto-zielone łańcuszki, dodające kostiumowi dynamiczności. W małego koka włożył ozdobną spinkę, po czym założył krótkie rękawiczki z odkrytymi palcami. Zlewały się z kamizelką, gdyż zrobiono je z tego samego, gładkiego materiału. Stanął przy bandzie, obserwując Katsukiego, kończącego swój układ wyciągnięciem skrzydeł. Że też publiczność to kupowała. No cóż, tłum jest głupi, a on tylko zbiera kolejne punkty za prezentację.
Yuuri zszedł z lodu, uśmiechając się wesoło. Mrugnął do Plisetskiego, od razu ruszając na kiss&cry. Zignorował Viktora, podającego mu osłonki, bo to i tak był ostatni występ, a kondycja ostrzy pozostawia wiele do życzenia po morderczym układzie. Łyżwy męczyły się bardziej niżby ich właściciel, trzepoczący skrzydłami, jak dziecko, chwalące się wszystkim nową zabawką.
Yurio spuścił nerwowo powietrze, starając się uspokoić drżenie rąk. Wynik, którego i tak nie zdoła pobić, nowy rekord. Bijący poprzedni, zresztą też Yuuriego o całe czterdzieści trzy punkty. Dotąd myślano, że to niemożliwe, jednak nie ustanowił go człowiek, a potomek szatana.
Czuł się jakby był pod wodą. Wpłynął na środek tafli, wyobrażając, że ma pod sobą jezioro, zamiast lodu. Jego nazwisko. Tańczy wojnę. Program dowolny. Kilka słów o poprzednich etapach. Pierwsze nuty, a on nie mógł się ruszyć. Zobaczył Viktora, który biegnie z Yuurim w ramionach do bandy, żeby jak najszybciej się przy niej znaleźć, bo nie było kiedy zdjąć łyżew. Narzeczeni wyglądali tak majestatycznie i rozczulająco. Każdy ich gest był głośnym manifestem wspólnej miłości, której nie przerwie nawet śmierć. Najtwarlszego z dostępnych uczuć, najbardziej przyciągającego ze wszystkich fizycznych sił. To już nie był tylko Eros, zabrali mu Agape.Yuuri pomachał, trzymając wysoko rękę, tak samo jak odpowiadające jej skrzydło. Kiedy znalazło się w nim tyle empatii do największego rywala?
Rosjanin nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Fakt faktem, bardzo go ta empatia podbudowała. Rozpoczął swą jazdę, by nie tracić czasu zrobił dwa piruety, ostro rysując taflę.
Mam walczyć, ale sam już nie wiem z kim. Nie potrafię pozbierać się po tej rozmowie z Otabekiem. Prawie bym go uderzył i co wtedy? Polałaby się krew? Dostałbym zakaz startowania w zawodach?
Wykonał serię kroków, przechodząc do ofensywy. Zwolnił drastycznie, wpasowując się w rytm.
Nie czuję siebie. Poddałem się, ja już naprawdę nie mogę. Całą swoją energię zmarnowałem wcześniej. Po co tak szalałem w Japonii? Zrobiłem ludziom nadzieję, zawalając każde kolejne etapy. Co z tego, że Yuuri mówi, że jeżdżę wspaniale, co z tego, że mam wysokie punktacje, skoro on za każdym razem jest przede mną?! Dlaczego stał się taki niedościgniony? Dwa lata temu wbiłem go w ziemię, a dziś role się odwróciły. Przecież Viktor nie leży nawet obok dobrego trenera! Chociaż to akurat kłamstwo, bo leży obok Yuuriego. Ale on nie jest dobrym trenerem! Nie pozwala mi się pokonać... I może dlatego jest właśnie taki dobry? Niedościgniony, zbyt perfekcyjny, by był prawdziwy. Demon, uśmiechający się i cieszący z losu, który niegdyś doprowadzał go do depresji. Zapomniał już czym jest desperacja, a mimo to wytańczył ją tak wspaniale... A ja nadal nie wiem z kim prowadzę wojnę, nie wiem dla kogo ją tańczę.
Myśląc o zupełnie niepasujących tematach zaczął wykonywać skoki. Rozpoczął od poprawnie wylądowanego, podwójnego Salchowa. Widząc swoje dzisiejsze problemy postanowił odratować się zmianą programu. Przejechał tyłem lodowisko, skacząc Loop za Loopem, tak jak to czasem robił Yuuri. Były to jednak zwykłe skoki, pozbawione uczuć, które w jeździe figurowej były tak ważne.
No co jest?! Wychodzą, ale to tyle, dlaczego ja nic nie czuję?! Czy ja do cholery nie mam duszy?!
Wściekł się, pozwaląc wypłynąć na zewnątrz wyłącznie dobitnej bezsilności i braku motywacji. Wykonywał któciutką Spiralę Śmierci, po której jednak zakręciło mu się w głowie i pomieszał kroki.
Jestem taki bezużyteczny, nic mi dzisiaj nie wychodzi, nie ma szans bym to nadrobił! Co z tego, że po krótkim jestem na drugim miejscu. Co z tego, że między mną a trzecim jest spora przepaść? Każdy zrobi to lepiej!
Wyskoczył i perfekcyjnie wylądował Toe Loopa. Spojrzał na Katsukiego, nadal w ramionach Siwusa, który krzyczał do niego "Axel", lecz do blondyna to nie docierało. Płynąc bezwiednie po tafli zaczął obserwować widownię. Wszystko było jak za mgłą i wygłuszoną ścianą. O mało nie uderzyłby plecami w bandę. Odbił się jednak niechlujnie w drugą stronę, przygotowując do kolejnych skoków. Musi być seria, ale czy da radę?
Wyskakując Lootza ponownie spojrzał na publiczność. Niefortunnie ujrzał Yakowa i Milę, patrzących na niego pogardliwie. Widzieli się nawzajem, patrzyli w swoje oczy, pomiędzy pierwszym, drugim i trzecim obrotem. Na czwarty zabrakło mu pędu, więc pospiesznie zdecydował się na lądowanie, tyle że było już za późno i stracił równowagę, upadając na kolana. Położył dłonie na lodzie, całkowicie odrywając się od rzeczywistości. Muzyka płynęła dalej, a on tonął. Katsuki krzyczał coś do chłopaka, ale on nie kontaktował, mając przed sobą wyłącznie pogardliwy śmiech Jakowa. Wyolbrzymił go sobie w głowie, umniejszając siebie najmocniej jak tylko potrafił i nie mógł choćby mrugnąć, żeby łzy nie wyleciały z jego oczu.
- Yurio wstawaj! - wrzasnął zniekształcony głos, którego nie mógł nawet rozpoznać.. Ten rozkaz otrzeźwił go jednak. Nieporadnie, z płaczem na końcu nosa wstał, zataczając kręgi. Zrobił kilka kroków, spoglądając na trenera. - Zrób wojnę temu śmieciowi, pokaż mu, jak bardzo go nienawidzisz, jak wiele stracił!
Motywował go, nie zważając na fakt, że zachowuje się wręcz grubiańsko. Viktor położył dłoń na jego odsłoniętym ramieniu, ale brunet nawet nie zwracał na to uwagi. Dopiero teraz Plisetsky poczuł przypływ sił, wyskakując perfekcyjnie i z pasją całą serię trudnych skoków. Wbił się w wizję walki, przebijając mieczem serce wroga. Punktacja gwałtownie wzrosła, ale nie trwało to już długo, bo zaraz piosenka się skończyła, a Yurio stanął z założonymi artystycznie rękoma. Trwało to sekundę, bo zaraz uklęknął i krzyknął wymownie, zamykając oczy. Strumień łez spływał po jego twarzy, kiedy schodził z lodu. Był załamany swoją porażką i przekonany, że trener wyrządzi mu największa tyradę wszechczasów.
- Zawaliłem - jęknął tylko, stając obok nich. Przerażony spojrzał Katsukiemu w oczy, lecz ten po prostu mocno go przytulił i nie pozwalał się odsunąć.
- Nadrobiłeś, jest dobrze. Nie przejmuj się będzie dobrze, staniesz na podium - pocieszał go, jak nigdy wcześniej. Robił to, bo zwalczył wreszcie własną niepewność i chciał mierzyć wyżej, pozbywając się jej z innych ludzi.
- Dziękuję ci, Yuuri... - szepnął, wtulając się w niego bez ostrzeżenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro