Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epeisodion XX

Euforyczne, słodkie apogeum. Największa wygrana to być szczęśliwym i dumnym z podjętych przez siebie decyzji. Czasem z czegoś potencjalnie bezużytecznego tworzy się największa wartość, którą możesz szczycić się przez całe życie...
_____________________________

Nie pomylił się, Kanada była jego. Miał w garści wygraną, rozgniatając konkurencję jak karaluchy. I już był w drodze na Scate America. Czuł się tak lekko, kiedy Viktor dowiedział się o jego pochodzeniu, jakby to nawet nie było dla niego ważne. Zdobył nowe pokłady energii i zaczął wierzyć, że może te zawody wygrać. Zresztą był to już prawie koniec. Został ostatni etap rozgrywek i oficjalne zakończenie igrzysk w Waszyngtonie, do którego właśnie zmierzali. Yuuri uśmiechał się szczerzej niż kiedykolwiek wcześniej, a srebrnowłosy patrzył na to z rozczuleniem. Złapał go za rękę, delektując się widokiem srebrnej obrączki, spoczywającej na jego palcu. Jeszcze tylko ostatnia prosta, a znów zmieni się na złotą, tym razem już na zawsze podpieczętowując wspaniałość ich silnego związku.

Zamierzali wykorzystać wolny wieczór najlepiej jak się tylko dało. Demonicznie. Zameldowali się w hotelu, mając jedną tylko nadzieję - że ściany są dostatecznie grube. Najważniejsze było, że znów mogli utonąć w swoich objęciach, porwani szalonym pożądaniem i całkowitą nagością, na którą to przez kilka tygodni Katsuki się nie zgadzał z wiadomych przyczyn. W recepcji Viktor poprosił, by przyniesiono ich bagaże kolejnego ranka, w godzinach sprzątania. Nie marnując czasu wziął Yuuriego w ramiona i popędził z nim do windy, napawając się uroczym śmiechem i wesołymi oczami, które nie do końca zdawały sobie sprawę z wyglądu tej bezsennej nocy. Dotarli na trzecie piętro, a Nikiforov krążył korytarzami, używając Japończyka jako nawigację.

Kiedy znaleźli się już w swoim apartamencie, nie zwracali uwagi na jego wystrój, a wyłącznie na duże łóżko. Czarne pióra na śnieżnobiałej pościeli, cały Yuuri, gdziekolwiek by się nie znalazł był dla niego po prostu perfekcyjny. Zrzucił go na łóżko, bezpośrednio sięgając do klamry swojego paska.

- Ej! Ale ja lubię grę wstępną! - skulił się na łóżku w zamkniętej pozie, pozwalając skrzydłom leniwie się rozłożyć.

- A jakże Demonie, dyktuj zasady - szepnął namiętnie, wskakując na materac. Jedynym co zrobił młodszy było mocne szarpnięcie go za koszulkę i nagłe wgryzienie w jego szyję. Viktor zaskoczony agresywną zabawą syknął, przede wszystkim reagując na ból.

- I nie powiedziałem, że będę delikatny. Słodki Yuuri już zniknął wiesz? - wsunął się na jego kolana, kładąc dłonie na osłoniętych zimowym płaszczem ramionach.

- A mi już gorąco - skomentował, pozbywając się niepotrzebnej warstwy. Katsuki prychnął, chwytając go za nadgarstki, by przyciągnąć je do nasady swoich skrzydeł. To był ten cudowny rodzaj dotyku na który czekał, od kiedy odkrył, że tak wspaniale działa. Nikiforov rozumiejąc aluzję wcisnął palce w ich zagłębienia, w nagrodę otrzymując donośny jęk i nacisk na jego biodra. Spojrzał w zamroczone, mahoniowe oczy, proszące o więcej. W amoku objął go demonicznym atrybutem, zamykając ich obu w ciasnej, ciemnej kuli. I nie zamierzał zabrać ich już z powrotem. Zaczął przygryzać jego obojczyki, przerywając to rozkosznym sapaniem. Rosjanin czuł się zupełnie inaczej, ale równie wspaniale. Teraz każdy ich stosunek będzie urozmaicony, czy tego chcą czy nie. Ma szatana na wyciągnięcie ręki. Nadal nie może w pełni pojąć tego fenomenu, ale nigdy nie powiedział, że mu się to nie podoba. Wręcz przeciwnie, pociągało go tak mocno, jak ten pierwszy układ Katsukiego, który obejrzał w internecie...

- Będziesz mówił mantrę o tym, jak bardzo mnie kochasz...

¤

Nic nie mogło równać się wspaniałej nocy, należącej tylko do nich. Oboje mieli teraz tyle energii, że mogliby ośmiokrotnie przebiec równik. Yuuri pierwszy raz w swym ponurym życiu całkowicie zmienił nastawienie, myślał pozytywnie. Był wręcz pewien, że wygra, mimo że nie miało to najmniejszego znaczenia, bo zaraz po Grand Prix zostanie mężem najwspanialszego mężczyzny, stąpającego po tej ziemi.

Zgarniając Plisetskiego po drodze (to nie ważne, że wcześniej o nim zapomnieli i musieli się wracać) ruszyli na ostatni etap konkursu. Zostały już tylko dwa tańce i będzie można o wszystkim zapomnieć. Oboje szalenie cieszyli się z tej wizji, tylko Yurio zdawał się tym przybity.

No bo co on ma dalej zrobić? Jak gdyby nigdy nic ma wrócić do Jakowa i trenować nowe układy w objęciach Mili? Kto wie, czy oni w ogóle go tam jeszcze potrzebują. Może warto szukać sobie nowego trenera na stałe?

Cały pesymizm Yuuriego zdawał się przelać na jego rosyjskiego imiennika, odbierając mu całą chęć do życia. Nie mógł zdzierżyć szczęścia łyżwiarzy, ich lekkości i frywolności. Niczym się już nie przejmowali, bawili się wręcz tymi zawodami. Był w szoku, że jedna rozmowa tak dużo zmieniła w ich relacjach. Sam też chciałby umieć zdobyć się na coś takiego, jednak nigdy nie potrafił omówić czegoś na spokojnie. Krzyczał, wybuchał, nie lubił hamować negatywnych emocji, ani tłumić w sobie agresji, no bo po co?

Starał się jak tylko mógł, by wyprzedzić Katsukiego, ten jednak zdobył taki wynik, że konkurencja mogła odpuścić w przedbiegach. Samym programem krótkim zagwarantował sobie miejsce na podium. Yurio tańczył swoją wojnę, obierając sobie za cel Katsukiego, z którym walczył o zwycięstwo. Jak się okazało, nie było to dobrym pomysłem, gdyż nienawiść do jego osoby jakoś tak bez ostrzeżenia wygasła. Poznał go z innej strony i zaczął traktować nieomal jak mentora, wzór do naśladowania, bo mimo tragedii, która go spotkała, wystartował w zawodach. Był zdumiony jego występem w Kanadzie, kiedy to publicznie pokazał skrzydła, ale nie zawahał się ani na chwilę, udając, że taki był plan. On sam chyba nigdy w życiu nie byłby opanowany w tak krytycznej sytuacji. Uciekłby w popłochu, podczas gdy Katsukiemu nawet twarz nie drgnęła.

I te emocje prawdopodobnie go zgubiły.

I zniszczyły jeszcze mocniej, gdy po poprawnym występie ujrzał znajome twarze, których zdecydowanie widzieć nie chciał.

- Yurio, ależ to było niesamowicie zwyczajne! - Mila złapała go za kulisami, śmiejąc się fałszywie. Tak to jest z rudymi. Dopóki tańczysz jak im zagrają to są potulnymi owieczkami, ale jak tylko zrobisz coś wbrew, to ci do gardła skoczą.

- Jak poziom twojej inteligencji - warknął, próbując ją wyminąć. Niewiele to dało, gdyż wyższa od niego dziewczyna zastawiła mu drogę.

- Ja mam się czuć obrażona, czy raczej ty?

- Taka jesteś głupia, że muszę ci o tym mówić?! - krzyknął, mając ochotę się na nią rzucić. Całe plany spaliły jednak na panewce, kiedy ten podrabiany Rusek podszedł, obejmując ją od tyłu w pasie.

- Ładnie to tak podskakiwać do dziewczyny? - powiedział melodycznie.

- A ładnie to tak wyrzucać z lodowiska, bo nie chciało się tańczyć w durnej parze?! - zgromił wzrokiem dziewczynę, której z każdym słowem nienawidził coraz bardziej.

- Zostaw nas na chwilę samych, Milu - rzekł nader powoli, co zamiast uspokajać, jeszcze bardziej irytowało.

- Skąd ty w ogóle jesteś i jak to się stało, że reprezentujesz MÓJ kraj?! - syknął, gdy zostali już sami.

- Z Kazachstanu. Zobaczyłem ogłoszenie w internecie i płacę, którą oferuje twój były trener. To mnie wystarczająco skusiło - splótł ręce na piersi, patrząc na niego z wyższością.

Nazwał Jakowa jego byłym trenerem... Czyżby to znaczyło, że Plisetsky dosłownie został sam na lodzie?

- Ty szczurze! - rzucił pierwszym z brzegu epitetem, nie potrafiąc znaleźć nic bardziej wyszukanego. Już zwijał drobne palce w pięść i przygotowywał się do wzięcia zamachu, kiedy to znajomy głos mu przeszkodził.

- Nie zaczynaj, Yuraśka - powiedział Yuuri z pełnym opanowaniem, podchodząc do centrum wydarzeń. Plisetsky od razu się uspokoił, bo interwencja Japończyka mocno go zadziwiła. Zaabsorbowany Kazach przyjrzał się szczupłej sylwetce w obcisłym kostiumie, doskonale uwydatniającym wszystkie jego walory. Odpięta bluza reprezentacyjna zsunęła się kusząco z jego lewego ramienia. - A ty co tak patrzysz? Zajęty jestem.

Na jeden krótki moment pokazał mu srebrną obrączkę, a Otabek uniósł ręce w geście poddania. Yuuri wywrócił oczami, cicho wzdychając. Myślał jeszcze nad jakąś ripostą, ale to w sumie nie w jego stylu. Szarpnął Rosjanina za włosy i odszedł, umyślnie kołysząc biodrami.

- Niezła z niego laska... - szepnął sam do siebie.

- Nie dla ciebie! - krzyknął brunet, szokując Altina swoim wyostrzonym słuchem.

Bycie Demonem ma tyle zalet! Wreszcie nie boję się wyrażać własnego zdania! Jak mogłem tak długo się przed tym wzbraniać?

_______________

Jeżeli ktoś się nudzi, to zapraszam na one shota by: me. Jest to bxb/yaoi jak kto woli, jednakże nie z Yuri on Ice.


#reklama

OPIS:

Praktycznie wszystko mówi nam tytuł.
Praktycznie wszystko wyczytujemy z okładki.
Praktycznie nic nas nie zainteresuje.
Praktycznie niczego nie weźmiemy ze sobą, bo to marnotractwo czasu.
Praktycznie nigdy nie spojrzymy przez przypadek poza ramy tego, czego szukamy.
Praktycznie zawsze zamkniemy oczy, nie chcąc być inni.
Bo praktycznie zawsze się to źle skończy.
I praktycznie zawsze będziemy tego żałować.
I... praktycznie nigdy mnie to nie obchodziło...

<okładka świetnej roboty _Moony_>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro