Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epeisodion XVI

I to zwątpienie, co szepcze do ucha:
Że jednym tylko lekarstwem na męki
Jest dobrowolne samobójstwo ducha.

Adam Asnyk
XXIX

___________________________

Nie było zdziwieniem, że Plisetsky kierowany prawdziwą żądzą wojny położy na łopatki przeciwników w drugim etapie Grand Prix. Przed wyjazdem na Rostelecom Cup w Moskwie marzył tylko o tym, by jeszcze raz spotkać Milę z tym swoim podrabianym Ruskiem i powiedzieć jej coś do słuchu. Na jego nieszczęście nie udało mu się uzyskać informacji o miejscu ich pobytu, jednak lotnisko łączy ludzi.

- Mila? Mila! - krzyknął, odłączając się od Yuuriego i Viktora.

- Dzika wróżka... - wywrócił oczami młodszy, patrząc jak ten przedziera się przez tłum. Czerwonowłosa odwróciła się, ze sztucznym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Zatrzymała się w pół kroku, czekając aż blondyn ją dogoni.

- Jurij, co za spotkanie, nieprawdaż? - zachichotała fałszywie.

- Bądź choć raz poważna, Matrioszko. - warknął.

- Wypraszam to sobie!

- Od początku chcieliście mnie wykurzyć z Jakowem, co nie? - spojrzał nienawistnie na zaskoczoną dziewczynę.

- Uważasz, że to ty zawsze jesteś w centrum uwagi? Wypchaj się, nikt nie będzie cię nosić na rękach! Sam zrezygnowałeś z jazdy w duecie, czyli w skrócie z mistrzostw, bo przecież nie masz trenera - prychnęła, patrząc na niego z triumfalnym uśmieszkiem.

- Yuuri jest moim trenerem - oznajmił, stając w zamkniętej pozie.

- Yuuri? Ta chodząca depresja, co łyżew nie potrafi założyć bez Viktora? A tak go podobno nienawidzisz  - zakpiła, modulując głos na wyższy niż ten, którym mówi na codzień.

- To nie twoja sprawa. A poza tym tylko ja mogę go wyzywać od życiowych przegrywów - warknął, szczerząc zęby ze złości.

- Nazywaj sobie jak chcesz tego ukesia - machnęła ręką, rozglądając się po lotnisku. - Ja muszę już iść, bo w przeciwieństwie do ciebie mam szansę wygrać te zawody.

- Już je wygrałem, pani trzecie miejsce - uśmiechnął się z zaciętością, a Mila zawahała się na moment.

- Chwała ci za to - mruknęła ironicznie. - Ja wolę oszczędzić siły na zdobycie złota w Finale.

- A ja chcę wygrywać za każdym razem, żeby jeszcze bardziej zwiększyć swoją wartość - odpowiedział, nie tracąc pewności siebie.

- Uważaj, bo cię trener prześcignie - zakończyła i odeszła, ukrywając się w tłumie. Może miała trochę racji, bo w Chinach przepaść między pierwszym a drugim miejscem była niczym Wielki Kanion, ale... To on wygrał za drugim razem, to jest najważniejsze prawda? Tym bardziej, że teraz zamierzał nie schodzić już z podium.

- Gdzie ty łazisz dzikusie! - wrzasnął Nikiforov, który niespodziewanie (nawet dla samego siebie) wyłonił się z tłumu.

- Cały czas stałem w tym samym miejscu - burknął pod nosem, obrażony na cały świat.

- Lot nam opóźnili o dwie godziny - oznajmił, nie zwracając uwagi na jego rozdrażnienie. - Głupia pogoda...

- Świetnie! Chociaż raz się nie spóźniłeś i teraz musimy tu siedzieć tyle czasu! - krzyknął, demonstrując nie złość a bezsilność, która nagle chwyciła go za gardło. - Gdzie twoja Yuurina?

- Yuu... Boże, gdzie Yuuri?! - przeraził się, dopiero teraz zauważając, że go przy nim nie ma. Jego naprawdę nieustannie trzeba trzymać za rękę...

- Ty jesteś debilem, nawet dwóch worków piasku byś nie upilnował... - stwierdził, rozglądając się na boki.

- Hej! Raz pilnowałem! I... i tylko jeden się zgubił... - zmieszał się.

Rozmowa nie trwała długo, gdyż zaraz zaczęli rozglądać się za Japończykiem. Po chwili już biegali między ludźmi, co chwila w kogoś wpadając.

A było to tak, że kiedy Plisetsky ruszył w pogoni za Milą, narzeczeni przystanęli w miejscu, słuchając informacji o opóźnieniach. Gdy przypomnieli sobie o targanym ze sobą dzieciaku, zanurkowali w tłumie, w celu poszukiwań. Z początku Nikiforov szedł przodem, trzymając Yuuriego za rękę, ten jednak robił to na tyle słabo, że srebrnowłosy nie zauważył, kiedy delikatna dłoń wysunęła się z jego uścisku. Katsuki zmuszony był to zrobić, bo poczuł, że szalik osuwa mu się z pleców, przez co zaczął poruszać skrzydłami. Nie chciał wić się jak wąż na oczach tych wszystkich ludzi, dlatego skrył się w łazience, nikogo o tym nie informując. Płakał teraz przed lustrem, nie wiedząc jak ukryć swój nieznośny atrybut. Zatrzepotał skrzydłami, rozwiewając nieco swoje włosy. Kiedy składał je wzdłuż ciała nie starczało mu materiału na całkowite ich przykrycie. Łkając bezsilnie, otoczył je wokół swego pasa, mimo że było to strasznie nieprzyjemne. Pióra łaskotały jego delikatną skórę, a twardy szkielet skrzydeł wyginał się nienaturalnie. Nie miał jednak innej opcji i związał szalik, zapewniając tym sobie dawkę dyskomfortu i założył na ponów swoje ubrania, pozwalając zbłąkanym łzom spływać własnymi ścieżkami. Wyszedł z łazienki, zastanawiając się gdzie mogli pójść jego towarzysze. A że pewnie szukają zagubionego Yuuriego, który szuka ich, to zaczną bawić się w kotka i myszkę, co rusz nieświadomie się mijając. A że Katsuki był tu myszką, to postanowił siedzieć w swojej norze, bezwładnie osuwając się w dół po ścianie. Schował głowę w kolana, kuląc się najmocniej jak był w stanie i płakał cicho, nie zdając sobie sprawy, że siedzi pod graffiti wielkich, czarnych skrzydeł...

¤

- Yuuri! - podniósł głowę, słysząc znajome głosy, ale nie był w stanie wydusić ani słowa. Czekał aż Rosjanie sami do niego podejdą, nadal nie zmieniając pozycji. - Wiesz jak się o ciebie martwiłem?!

- Zapewne tak jak zawsze, kiedy się gdzieś zgubię - zaśmiał się przez łzy.

- A czemu ty płaczesz, skarbie ty mój... - natychmiast zaczął całować jego wilgotne policzki, a przestał dopiero kiedy Plisetsky odchrząknął, pokazując jak bardzo go to obrzydza. Nie był przecież Phichitem, żeby im teraz zdjęcia robić. Viktor obejrzał się na niego, wywracając oczami. - Też się kiedyś zakochasz, to zobaczysz.

- Spadaj staruchu.

- Zamknijcie się. - Mruknął Yuuri niewyraźnie.

- Źle się czujesz? - spytał, widząc jego zamroczenie.

- Może trochę zmęczony... - uśmiechnął się niemrawo, podliczając ilość wypłakanych minut. Srebrnowłosy od razu zarzucił sobie jego ręce na szyję i chwycił w kolanach, podnosząc do góry. Katsuki mruknął, zamykając oczy.

- Idziemy się gdzieś usiąść - stwierdził najstarszy, a Jurij wyszedł na przód robiąc za taran. Widział zaciekawione i zaniepokojone spojrzenia przechodniów, którzy spekulowali zapewne, że noszony przez Rosjanina chłopak zasłabł.

Doprowadził ich na ławki, gdzie to Viktor ułożył Katsukiego, który mruknął coś pod nosem i opadł na kolana przyszłego męża, zapadając w sen.


¤

Lot opóźnił się o kolejne trzy godziny, przez co na miejscu znaleźli się dopiero późną nocą. Nie mieli sił nawet by przebrać się w coś wygodniejszego. Mieli na sen zdecydowanie zbyt mało czasu, przez co oboje całkowicie zawalili swoje występy, grzejąc piąte i szóste miejsce.

Moskiewski konkurs zapamiętają jako prześmiewczość losu, demonstrację antycznego tragizmu i najobrzydliwszą serię pytań o brak formy czy idiotyczną taktykę dla zmylenia przeciwników.

Tymczasem zmylili tylko sami siebie, że są w stanie być chociaż blisko zwycięstwa. Dla każdego z nich łyżwiarstwo było jedną z tych nielicznych rzeczy, która im w życiu wychodziła, a momenty występów tymi, podczas których to oni byli najważniejsi i nic nie mogło ich złamać.

Teraz to wszystko jest przekreślone, Plisetsky nie pokaże Mili i Jakowowi, że popełnili błąd, pozbywając się go, a Yuuri nie wyjdzie za mąż za Viktora.

Marzenia zostały zniszczone.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro