7 - Jej kochanek jest demonem
Gwen w pierwszej chwili była podekscytowana. W końcu nie zawsze ma się okazję do wysłuchania, historii prawdziwego demona! Ale z czasem jej ekscytacja, ustąpiła miejsca znudzeniu i irytacji. Z bezsilności uderzyła tyłem głowy o ścianę, przy której siedziała, ale nawet rosnący ból, nie odgonił jej myśli od obecnej sytuacji.
– Bill, czy mógłbyś pominąć swoje tysięczne urodziny i powiedzieć mi w końcu do cholery, dlaczego byłeś zamknięty w kamieniu? – warknęła dziewczyna, przerywając tym samym monolog blondwłosego demona, który spojrzał na nią nieco zaskoczony i zbity z tropu. Szybko jednak odzyskał rezon i odruchowo poprawił cylinder, spoczywający na jego głowie.
– Dwu tysięczne - poprawił ją, widocznie urażony. – Nie poganiaj mnie, ruda paskudo, bo zaraz się rozmyśle i nic ci nie powiem.
– Przestałam cię słuchać po epoce faraonów – odgryzła się, krzyżując ręce na piersi. - Co jak co, ale lejesz wodę lepiej niż moja nauczycielka od biologii, a uwierz, ona potrafi przez czterdzieści pięć minut rozwodzić się nad budową pantofelka.
Bill zamilkł. Zmrużył widoczne oko, o bursztynowej barwie i lekko przekrzywił głowę.
– Myślę, że mógłbym pominąć moją historię, aż do momentu, który cię interesuje. Oczywiście nie za darmo – odpowiedział po chwili namysłu, ignorując tym samym uwagę dziewczyny.
"A ten znowu o tym" – pomyślała zirytowana, ale w ostateczności taka opcja bardziej jej odpowiadała niż słuchanie całej historii Billa. Zwłaszcza, że o ile dobrze zapamiętała to wspomniał on któregoś razu, iż ma około tryliona lat.
– Co będzie zapłatą? – spytała i spodziewała się naprawdę wielu odpowiedzi, począwszy od ugotowania czegoś, a skończywszy na przebraniu się w strój lolitki i wyjściu tak do miasta. Ale zupełnie nie spodziewała się tego, co naprawdę wyszło z jego ust.
– Pocałuj mnie.
Na reakcje Gwen nie trzeba było długo czekać. Niemal od razu jej twarz przybrała bardzo intensywny odcień czerwieni, przez co kolorem, prawie zlewała się z marchewkowymi włosami.
– N-nie żartuj sobie! – wykrzyknęła nerwowo. – Pytałam na prawdę!
Jednak ku przerażeniu Gwen, Bill nie zaczął się śmiać czy rzucać kąśliwymi uwagami. On po prostu siedział na łóżku, z niewzruszonym wyrazem twarzy i patrzył na nią przenikliwym spojrzeniem, od którego dziewczyna dostała dreszczy.
– To jest twoja zapłata – odparł, nie spuszczając z niej wzroku.
Nie czekając na odpowiedź rudowłosej, pstryknął palcami i w następnej sekundzie obydwoje znajdowali się na łóżku, w dość jednoznacznej pozycji. Gdy dziewczyna uświadomiła sobie, że leży pod Billem i jest przyciśniętą do materaca jego ciężarem, odruchowo napięła wszystkie swoje mięśnie, ale nic więcej nie była w stanie zrobić. Do jej nozdrzy dotarł zapach perfum blondyna, a lawendowa woń odurzyła jej zmysły. Przez chwilę zapragnęła go mieć jeszcze bliżej. Umysł podsuwał nastolatce różne obrazy, a spokojny oddech Billa owiewający nagą szyję, skutecznie odciągał jej myśli od rzeczywistości. Demon szeptał do ucha Gwen różne słowa, ale była tak pochłonięta osobą Cyferki, że rejestrowała tylko jego cichy, głęboki baryton, od którego na ciele dostawała gęsiej skórki.
Dopiero gdy mocniej potrząsnął ją za ramię, otworzyła przymknięte pod wpływem chwili oczy i w stanie podobnym do letargu, omiotła jego twarz nieprzytomnym spojrzeniem. Kiedy Bill był pewny, że dziewczyna go słucha, mówił dalej z tą różnicą, iż praktycznie szeptał.
– Gwen, wiesz dobrze kim jestem. Znam twoje wszystkie pragnienia, ale także obawy i wiem, że w głębi siebie jesteś po prostu małym zagubionym dzieckiem, które potrzebuje uwagi. Ja mogę poświęcić ci tej uwagi, tyle ile będziesz chciała. Mogę spełnić każde twoje życzenie i stać się dla ciebie praktycznie każdym: bratem, ojcem, przyjacielem, kochankiem. W zamian, chce tylko żebyś pomogła mi odzyskać moją utraconą moc. To nie wielka cena, za to co mogę ci oferować prawda? Ale czy nie uważasz, że to jest trochę niesprawiedliwe? Że mogąc prosić o wszystko, ty dajesz od siebie tak mało? Potrzebuje cię Gwen i wiem, że jesteś inteligentna na tyle, by zrozumieć o czym mówię. Nie musisz się opierać, nie masz powodu do wstydu. Doskonale znam twoje myśli, a nawet gdyby tak nie było, to nie jestem głupi, Rudziku. Wiem, że nie jestem ci obojętny, więc nie musisz się tak kryć.
Gwen nie odpowiedziała na żadne jego słowo, jedynie kiwała niemrawo głową i mrugała oczami, w których z czasem nagromadziły się łzy. W jej mniemaniu Bill nie powiedział nic, co mogłoby być bodźcem do jej zachowania, ale mimo to sprawił, że jedyne na co miała ochotę to płacz. Więc zaczęła płakać. Chwyciła demona w pasie, mocno wtulając głowę w jego tors i łkała głośno, nie przejmując się tym, iż swoimi łzami moczy jego ubranie.
A Bill... Bill właściwie nie poruszył się nawet o milimetr. Nadal pochylał się nad dziewczyną, podpierając się dłońmi po obu stronach jej głowy, a nogi rudowłosej znajdowały się pomiędzy jego. Cyferka lubił patrzeć na cierpienie innych, a zwłaszcza wtedy, kiedy sam je zadawał, ale nie pamiętał by zdarzyło mu się, aby jego ofiara wypłakiwała się w jego ubranie. W odczuciu Billa, było to zdecydowanie najlepsze doświadczenie z ludźmi i musiał przyznać, że pomimo tylu lat jego istnienia, oni nadal go zaskakiwali. A on nieświadom niczego, zapragnął więcej dotyku jej drobnego ciała i widoku zapłakanej twarzy, które stały się requiem dla jego duszy.
– Dobrze – wychrypiała cicho Gwen, odrywając się od Cyferki. Przetarła dłonią zapuchnięte od płaczu oczy. – Zgadzam się na tę zapłatę.
Na twarzy Billa pojawił się nikły uśmiech, gdy dziewczyna niepewnie zarzuciła ręce na jego szyi i lekko podciągnęła się do góry i musnęła wargami jego usta.
– Tylko tyle? – spytał, unosząc brew.
Zaczesał jej rudy kosmyk za ucho. Nawet z tej pozycji był w stanie wyczuć, jak szybko biło serce nastolatki, a rumieniec nie schodził z twarzy. W miejscach, gdzie materiał nie przykrywał jego skóry, a stykała się ona z ciałem dziewczyny, czuł bijące ciepło. Gwen cały czas trzymała uprzednio zarzucone ręce na jego szyi, ale żadne tego nie zmieniło.
– Jesteś niemożliwy – mruknęła, celowo unikając jego wzroku, a kiedy ich twarze się zbliżyły, przymknęła oczy.
Tym razem nie miał to być krótki pocałunek i zgodziła się na to, a mimo to, gdy ich wargi się zetknęły, nastolatka znieruchomiała. Bill wykorzystał jej chwilowe zawahanie, wpijając się zachłannie w jej usta, na co Gwen cicho jęknęła i zacisnęła dłoń na jego włosach. Drugą zaś kurczowo uczepiła się czarnego płaszcza.
Przez myśl przeleciało jej mnóstwo myśli, większość z nich była pełna obaw, czy dobrze robi godząc się na to wszystko. Jednak miękkie wargi Billa, dotyk jego dłoni, która nagle pojawiła się na jej policzku i odurzający lawendowy zapach perfum Cyferki, skutecznie odepchnął niepożądane myśli.
~*~
Okej, to nie był tydzień przerwy i nie wiem dlaczego dopiero teraz to wrzucam xD
Nie tylko Bill lubi przysłowiowo lać wodę, ale ja też. Od następnego rozdziału wracamy do głównego wątku, koniec z zapychaczami. Ale muszę przyznać, że bardzo przyjemnie pisało mi się ten rozdział. No i czytając poprzednie, doszłam do wniosku, że w zasadzie mało skupiłam się na relacji która łączy tą dwójkę, więc postanowiłam jakoś to naprawić. Jak mi to wyszło, cóż. To już wy musicie ocenić.
Dziękuje za gwiazdki i przepraszam że ociągam się z pisaniem ;_;
Tak jak pisałam w poprzedniej notce, jeśli rozdział(y) zawiera(ją) błędy to śmiało możecie je wymienić w komentarzu. Staram się na bieżąco sprawdzać rozdziały, ale nie zawsze jestem w stanie wszystko wychwycić ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro