
³⁶ - ᴀ ᴍᴀᴅᴇ-ᴜᴩ ʜᴀᴩᴩɪɴᴇꜱꜱ ᴡɪʟʟ ɴᴇᴠᴇʀ ᴛᴜʀɴ ɪɴᴛᴏ ᴀ ᴛʀᴜᴇ ʜᴀᴩᴩɪɴᴇꜱꜱ
↷ 슬픔은 영원 할 것이다
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
— Kapitanie, jesteś pewien, że to właśnie chcesz teraz robić?
Hanse od półtorej godziny próbował wyperswadować szalony pomysł, który wpadł Yucie do głowy.
Prosił, przekonywał jak głupie to jest i uciekał się do drobnego szantażu emocjonalnego – nic jednak nie poskutkowało.
Japończyk był zbyt uparty i chciał w pełni zrealizować swój plan, pchając w niego biednego Hanse, który nigdy nie potrafił mu odmówić.
Więc gdy zapytał go, czy pójdzie z nim potajemnie na imprezę do kompletnie obcych osób; nie miał zbytniego wyboru i zgodził się.
Dokładnie o dwudziestej zawiózł go pod adres znajdujący się na kawałku podręcznika (domyślał się do jakiego przedmiotu on był, jednak nie powiedział tego głośno, z obawy przed niekontrolowanym wybuchem agresji ze strony Nakamoto).
I tak był wdzięczny, że zapłacił on jego mandat, który jakby nie patrzeć dostał właśnie przez niego, dlatego też nie gryzł jego bladej ręki, gdy była mu jeszcze potrzebna.
— Tak, jestem dokładnie tego pewny — Potakuje, odgarniając dłonią włosy z czoła — Potrzebuje się rozerwać jak za starych dobrych czasów
— Ale ty nie lubiłeś wcześniej chodzić na imprezy...
— Nie ma to znaczenia! — Uciął mu wypowiedź, lekko się irytując jego słowami — Mam dość starego siebie i tego jak podatny na uczucia się stałem. Dlatego pora to zmienić
Wysiadł z samochodu, głośno wzdychając i poszedł w kierunku domu, gdzie miała odbywać się wspomniana wcześniej imprez.
Raz odwrócił się za siebie, by sprawdzić czy Do za nim idzie, tak jak mu obiecał.
Liczył na to, że chociaż przez chwilę uda mu się zapomnieć o Sichengu.
I o tym jak bardzo chciałby być teraz nią.
Na imprezie dość szybko się odnalazł, pomimo Hanse biegającym za nim krok w krok, który prawdopodobnie przejął rolę nieobecnego na imprezie Chittaphona.
Nie chciał by jego przyjaciel dowiedział się, gdzie poszedł i co robi bez jego wiedzy, dlatego poprosił Johnny'ego by zabrał go do siebie na noc, na romantyczny wieczór zaś Chi wcisnął kit, że będą z Hanse rozmawiać z ojcem Yuty by ten załatwił mu te stypendium o które go tak męczy.
Może nie było to uczciwe i każdy na jego miejscu by miał wyrzuty sumienia z tego powodu – tylko, że Nakamoto miał ku temu swój powód.
Kochał Taja i nie zamęczać go swoimi problemami.
Wiedział, że miał swój związek, swoje problemy i zmartwienia na głowie, a jego marudzenie mu nad uchem nie było do końca zdrowe/
Jako przyjaciele nie mieli w obowiązku spędzać ze sobą każdego dnia, robiąc wszystko wspólnie, bo nie o to też chodzi w przyjaźni.
Sztuką jest nie widzieć się ponad miesiąc, jednak mając siebie nawzajem w sercu, niż codziennie zmuszać się do gadania i czuć się przytłoczonym.
Kiedyś być może nadejdzie dzień, gdy powie mu o tym, czego boi się najbardziej i czego pragnie.
Ale nie było to teraz.
— Pośpiesz się chłopie, ile można sikać? — Mruknął do siebie, kończąc swojego kolejnego drinka z fioletową palemką.
Do zostawił go na chwilę, by udać się do łazienki, prosząc by nigdzie się nie ruszał.
Obiecał, że nigdzie nie pójdzie, jednak zastrzegł sobie wyłączność na alkohol, który wchodził mu dzisiaj niesamowicie dobrze.
Nie żałował sobie whisky z lodem i colą, zaprzyjaźnił się z kwaśną caipirinhą oraz dowiedział się o tym, jak w głębi duszy pragnął wypić tak przyjemny i ekstrawagancki drink jak cosmopolitan.
Dzisiejszej nocy chciał pójść na całość i na razie całkiem dobrze mu to wychodziło.
Nie tańczył, więc jego ciało nie lepiło się od potu a on sam z racji tego, że nie pali; nie musiał nawiązywać dziwnych znajomości, próbując nie zmarznąć na dworze.
Znalazł się tu, bo jeden z bogatych pierwszaków chciał zrobić wszystko, by dostać się do szkolnej drużyny i zaprosił go na swoją „domówkę" przy całej szkole, tak by każdy wiedział, że zaprasza do siebie szkolną gwiazdę za którą uchodził Japończyk (według chodzących po szkole plotek).
On się zgodził, wiedząc, że Sicheng zapewne siedział w salonie, pijąc herbatę i śmiejąc się z jej żartów.
Jego okulary lekko zsuwają mu się w dół, gdy marszczy nos, rozbawiony jak nigdy.
Cokolwiek nie padnie z jej ust – zgodzi się z tym bez wahania.
Czy go to bolało?
Jak najbardziej.
A dlaczego?
To już pytanie dla jego serca, chcącego zagłuszyć swoje szybsze bicie.
— Nie podoba ci się impreza, czy czekasz aż ktoś zaprosi cię do tańca? — Usłyszał przy swoim uchu, kończąc dopijać drinka.
Odwrócił się w stronę właściciela tajemniczego głosu, na którego widok szklanka sama wypadła mu z rąk rozbijając im się pod stopami.
Określenie „przystojny" nie oddawało w pełni tego, jak atrakcyjny był.
Włosy sięgające za ucho, których niesforne kosmyki padały na jego twarz, duże czekoladowe oczy i uśmiech, którym kupił go w chwili, gdy tylko na niego spojrzał.
Chłopak nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa, stojąc jak kłoda z otwartą buzią.
W głowie zaczęło krążyć mu dziesiątki myśli naraz, kwestionujących autentyczność stojącego przed nim mężczyzny.
Czy był on aniołem zesłanym z góry, by zabrał go do siebie i zakończyć jego rozterki miłosne?
A może istniała też opcja, że Yuta upił się do nieprzytomności i to wszystko mu się wydaje i tak naprawdę Hanse próbuje wtaszczyć jego upite ciało do samochodu?
Była to może jego fantazja o idealnym facecie, który będzie tym, czego tak naprawdę pragnął?
— Przepraszam, słyszysz mnie? — Piękny nieznajomy wyrwał go z „transu" machając mu ręką przed twarzą.
— Ja? Czy słyszę? Ale co? Że kto? — Każdego słowo, które wypowiadał było bez ładu i składu, jego język definitywnie się plątał.
Nie mógł zdecydować czy było to spowodowane zbyt dużą ilością alkoholu, czy jednak to na widok pana idealnego tracił zdolność poprawnej mowy.
— Tak, ty — Pokiwał głową — Zobaczyłem, że stoisz tutaj sam więc pomyślałem, że dotrzymam ci towarzystwa
— Ja Yuta, Nakamoto Yuta
— Japończyk? — Mruknął do siebie — Nigdy jeszcze nie miałem kontaktu z kimś zza granicy — Coś w jego roztapiającym uśmiechu pozwoliło na to, by Yuta dał się chwycić za dłoń, oddalając się o kilka metrów dalej od rozbitego szkła, które mogło skaleczyć jednego z nich.
Gdy pierwszy szok po poznaniu tajemniczego nieznajomego zaczął mijać, Nakamoto mógł przyjrzeć się temu, w co był ubrany.
Pomimo dość słabego oświetlenia był w stanie dojrzeć koszulę, której materiał wyglądał satynę połączoną z koronką (dość podobną miał Ten, więc był w stanie poznać od razu materiał, mimo swojego stanu nietrzeźwości), zwykłe spodnie i buty wyglądające jak te błyszczące pantofle od Gucci, których właścicielką była jego własna matka.
Wiedział, w co tak naprawdę się ubiera, bo jego widok zaczął działać na Yutę, który rozważał przetańczenie z nim całej nocy, a może nawet i dwóch.
— Wybacz, że jeszcze nie przedstawiłem ci się do tej pory; Lee Jongsuk — Skinął lekko głową, uśmiechając się szelmowsko — Miło mi poznać
— B... Bardzo wzajemnie mi też miło poznać ciebie
— Z kim przyszedłeś? Może powinniśmy poszukać tej osoby by się nie martwiła
W chwili gdy to mówił telefon Japończyka zaczął wibrować w kieszeni jego spodni.
Gdy zobaczył kto do niego dzwoni, rozłączył się, uśmiechając się głupkowato w stronę nowo poznanego kolegi.
— Przyszedłem z Hanse. On robi siku, gdzieś w toaletach o tam — Pokazał palcem przed siebie, gdzie niedawno zniknął jego znajomy — Miałem na niego poczekać ale pojawiłeś się ty i teraz patrzę na ciebie zamiast szukać jego
— To co powiesz na wspólne szukanie tego całego Hanse? Służę ramieniem, słodziaku — Zaproponował, z czego niemal od razu skorzystał Yuta, wieszając się na nim i śmiejąc po cichu.
Zmieszane drinki zaczęły w końcu działać i chłopak tracił coraz większą kontrolę nad tym, co robił.
Jego limit alkoholu został przekroczony i jeśli nie chce obudzić się z kacem, to musi zaufać Jongsukowi, by ten nie dawał mu już alkoholu.
Jedyny plus był taki, że nie myślał już o Sichengu i jego nowej kochanicy.
Było mu to na tą chwilę obojętne, zwłaszcza gdy nieodebrał kilku jego połączeń.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro