Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Żałuję w życiu kilku sekund...

Podłoże o tej porze roku wciąż było zimne, a od nadmiernego siedzenia na nim, możnaby dostać nawet zapalenia płuc.

Jednak mężczyzna, który postanowił usiąść pod jednym z drzew w parku, kompletnie się tym nie przejmował.

Na duszy i umyśle ciążyły mu o wiele większe zmartwienia. Czuł, jakby wszystkie resztki sumienia, jakie w swym życiu pod prawem zachował, skumulowały się w jednym miejscu i zapłonęły żywym ogniem.

Przez jego nieodpowiedzialność, niedbałość, niekomopetencję, ktoś mógł zginąć. Najbardziej gryzło go to, że nie wiedział, czy czasem temu komuś śmierć nadal nie grozi.

Jedyne co wiedział, to to, co powiedziano mu na komisariacie: "Być może przez to, że przyznał się pan do zarzucanego czynu i zadzwonił po pomoc, ułagodzą panu karę. Jednakże, dowie się pan tego za trzy miesiące, bo dopiero wtedy obędzie pańska rozprawa, z uwagi na mnogość rozpraw członków rozbitego niedawno gangu."

Trzy miesiące. To całkiem spory okres czasu. Zbir powiedziałby, że to ślepe, ale kochane szczęście. On jednak nie czuł tego w ten konkretny sposób. To było jak czekanie na śmierć, bijąc się sam ze sobą w klatce.

Kiedyś powodowanie śmierci nie było dla niego niczym przejmującym, jednak gdy się to zostawi za sobą, popełnienie na nowo tego samego grzechu boli jeszcze bardziej.

Szczególnie, gdy się tego nie planowało.

Chuuya Nakahara zostawił zabijanie ludzi. Postanowił poświęcić się nowej pasji — motocyklom. Dołączył również do pewnego małego gangu motocyklowego, znanego jako Red Rose. Tatuaż, będący jego symbolem, miał wytatuowany na prawym obojczyku. Nigdy jednak nie spodziewałby się, że przez to, jak bardzo lubił jazdę, jakiej nauczył się w Red Rose, będzie miał kogoś na sumieniu.

Na dodatek kogoś znajomego.

Wracając z jednego ze spotkań, na lekko zmrożonej nawierzchni jechał za szybko i wpadł w poślizg. Wielokrotnie radził sobie z czymś takim, ale nie w momencie, gdy miał kogoś centralnie przed sobą.

Odasaku był dla Chuuyi w sumie jak jakaś gwiazdka z gazety — niższy mężczyzna wiedział o nim to i owo, jednak w sumie go nie znał.

Wiedział jednak to, przez co na moment był gotowy strzelić sobie w głowę.

Sakunosuke Oda zajmował się dziećmi. Miał pod bardziej czy mniej prawną opieką gromadkę pięciu dzieci, które zapewne nie mają zielonego pojęcia o tym, że ich tatuś został potrącony i zapadł przez to w śpiączkę.

W tym momencie Chuuya skreślił wszystkie deklaracje o swojej wytrwałości i byciu twardzielem, by najzwyczajniej się rozpłakać. Nie chciał być złym człowiekiem, pragnął przestać, ale pech się za nim ciągnął...

— O, patrz, ktoś płacze. — usłyszał koło siebie dziecięcy szept.

— A to dziewczyna czy chłopak? — znów szept innego dziecka.

— Chyba chłopak, no ale czemu płacze...

Chuuya uniósł wzrok. Otaczała go grupka dzieciaków, ale musiał wytrzeć łzy, by dostrzec je dokładnie. Każde z nich przyglądało mu się z uwagą.

— Jakie ma ładne włosy... — mruknęła jedyna spośród nich dziewczynka.

— Dziękuję. — mruknął cicho.

— ...prawie takie jak tata.

Chuuya zaszlochał cicho, już nawet ignorując zgromadzone dzieciaki. Dziewczynka podeszła do niego i przyjechała mu ręką po włosach.

— A ty znasz tatę?

— Ja... zrobiłem coś złego, ale bardzo tego nie chciałem. Przez to wasz tata jest w szpitalu i... śpi.

— Czyli żałujesz tego? — zapytał jeden z chłopców.

— Tak...

— Czyli tata jak się obudzi, to na pewno ci wybaczy! On zawsze nam wybacza jak naprawdę żałujemy!

Chuuya spuścił głowę, nie wiedząc co powiedzieć dzieciom. Poczuł jednak, że dwóch chłopców próbuje go podnieść.

— No chodź, pobawisz się z nami. Będziesz nas szukał, dobrze?

— ...dobrze.

Mężczyzna westchnął i poszedł z nimi, siląc się na fałszywy uśmiech.

》》》

— Wiesz... zastanawiam się, czy widziałeś wtedy, że to ja. Że to moja wina. Ja... naprawdę mi z tym źle. Naprawdę.

Spojrzał na pielęgniarkę, która wciąż patrzyła na niego nieufnie.

— I... nakłamałem, że jestem twoim kuzynem. Jedna-dwie uwierzyły, ale ta ostatnia jest całkiem sprytna.

Odasaku jednak wciąż milczał, a Chuuya z każdą chwilą spuszczał głowę coraz niżej.

— Masz bardzo grzeczne i wesołe dzieci. Spotkałem je dziś w parku. Mam... mam wrażenie, że powinienem się nimi zająć. Nie wiem, czemu tak jest, ale mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.

Jedyne co odpowiadało Chuuyi, to równomierny pisk aparatury monitorującej pracę serca nieprzytomnego mężczyzny.

— Przyjdę jeszcze. — westchnął, zeskakując z krzesła i kierując się ku wyjściu.

》》》

To powoli stawało się rutyną dla Chuuyi. Fakt, że nie miał motocykla, że łapał się małych zadań, by mieć nieco więcej pieniędzy. Przyzwyczajenie, że spotykał od czasu do czasu tamte dzieciaki i przynosił im słodycze. I coś w guście obowiązku, który wypełniał, odwiedzając Odasaku.

Czasem prosił mężczyznę, by się obudził. Częściej jednak opowiadał mu swój dzień i wspominał o dzieciach. Mówił o tym, że jeśli tylko się obudzi, to on może nawet pójść do więzienia, by tylko cieszyć się, że ten żyje.

Dużo razy także dodawał swoje trzy grosze o wciąż nieufnych wobec niego pielęgniarkach. 

Dni zamieniały się w tygodnie, a nawet w miesiące. Czas rozprawy nieuchronnie się zbliżał, a Chuuya prosił, by Odasaku obudził się przed nią. Nie chodziło mu jednak o to, by pojawił się w sądzie, tylko o to, by się zajął dziećmi.

Czasam tracił wiarę, że kiedykolwiek zostanie wysłuchany.

》》》

— Chuuya, Chuuya... a przyjdziesz dziś do nas do domu? — prosiła Sakura.

— Nie powinienem... — mruknął cicho, ale widząc otaczające go maślane spojrzenia, w końcu się poddał.

Sprzedawca w sklepie, który powitał Chuuyę, wziął go chyba za jednego z kolegów gromadki i zaprosił go do środka.

Sakura bawiła się z nim lalkami, Kosuke i Shinji autkami, a ostatecznie Yuu i Katsumi namówili go na przeczytanie im bajki. Chuuya oparł się o ścianę z książką otwartą na kolanach, a dzieciaki otoczyły go, z niecierpliwością oczekując bajki.

》》》

Dziś Odasaku nie usłyszał głosu, który codziennie od jakiegoś czasu coś do niego mówił. Mężczyzna w pewnym momencie nagle się przebudził. Rozejrzał się wokół i wyczuł, do ilu aparatur jest popodłączany.

To był Chuuya? Wtedy, na tym motocyklu...

Do sali nagle przybyła pielęgniarka.

— Proszę nie wstawać! Pan był w śpiączce przez trzy miesiące, nie może pan po prostu wstać i wyjść, potrzebne są niezbędne badania.

— Których o tej godzinie i tak nikt nie wykona. Proszę pani, tu chodzi o dzieci. O moje dzieci. Mogę potem zostać w łóżku, ale najpierw muszę je zobaczyć!

Pielęgniarka rozejrzała się wokół.

— Przełożona za to mi głowę utnie, ale niech panu będzie. Podwiozę pana.

Odasaku poczuł się zabawnie, przemykając z pielęgniarką przez korytarze szpitala. Po kilku minutach już był w aucie i podawał kobiecie adres.

Na miejscu dostrzegł, że w pokoju dzieciaków wciąż paliło się światło. Wysiadł z auta i chwiejnym krokiem wszedł do środka.

Powitał go dość zabawny widok — Chuuya zasnął na podłodze, z wtulonymi w niego dzeciakami. Odasaku zebrał w sobie siły i przeniósł maluchy do łóżek. Yuu jednak obudził się.

— Tata... — wyszeptał z uśmiechem i przytulił się.

— Cześć. Podasz mi tamtą poduszkę?

Chłopiec ochoczo spełnił prośbę, a Odasaku wsunął ją Chuuyi pod głowę i przykrył go kocem.

— Dobranoc, Yuu. Bądźcie grzeczni w szkole.

》》》

Gdy Chuuya się obudził, był całkiem sam. Dzieci pewnie poszły już do szkoły, zostawiając go samego. Mężczyzna jednak nagle poderwał się, przypominając coś sobie.

— Przecież ja mam dziś odebrać wezwanie na rozprawę!

Chuuya wyskoczył oknem i popędził w odpowiednie miejsce. Tam też czekał na niego kurier, z nieskazitelnym uśmiechem wręczając mu kopertę.

To był wredny uśmiech, więc raczej nie zwiastował niczego dobrego. Chuuya usiadł na krawężniku i otworzył kopertę, nieco ją rozdzierając.

Był zaskoczony treścią listu, który donosił, że strona oskarżająca na prośbę ofiary wypadku wycofała zarzuty.

Chuuya z zamyślenia podrapał się po karku, zahaczając paznokciami o różę. Uśmiechnął się lekko i ruszył w drogę, niezbyt przejmując się zawiadomieniem o możliwości odbioru motocyklu.

Jego głowę zaprzątała kompletnie inna sprawa, którą chciał załatwić jeszcze dziś.

Czas znów zmierzyć się z tamtą pielęgniarką.

》》》

Taa... miało być o Dazaiu, ale jednak miałam wenę na tego shota, którego już dawno planowałam napisać. Miłego wieczoru ~

Watt znów nie lubi jak ja próbuję coś wrzucić :')

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: