➳ ℛᴏᴢᴅᴢɪᴀł ᴛʀᴢᴇᴄɪ
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
❝ [...] ᴊᴇꜱᴛᴇśᴍʏ ᴢᴀɴᴜʀᴢᴇɴɪ ᴡ ᴇᴛᴇʀᴢᴇ ᴅźᴡɪęᴋᴏ́ᴡ ɪ ᴛᴀᴋ ɴᴀᴘʀᴀᴡᴅę ᴄɪꜱᴢᴀ ᴛᴏ ᴛʏʟᴋᴏ ᴘᴏᴊęᴄɪᴇ ᴘᴏᴇᴛᴏ́ᴡ, ᴘɪꜱᴀʀᴢʏ ɪ ɢłᴜᴄʜᴏɴɪᴇᴍʏᴄʜ.
Cɪꜱᴢᴀ ɴɪᴇ ɪꜱᴛɴɪᴇᴊᴇ. Gᴅᴢɪᴇ ɴɪᴇ ᴍᴀ ᴘʀᴏ́żɴɪ, ᴄᴢʏʟɪ ᴡꜱᴢęᴅᴢɪᴇ ᴛᴀᴍ, ɢᴅᴢɪᴇ ᴍᴏżɴᴀ ᴏᴅᴅʏᴄʜᴀć ɪ ᴊᴇꜱᴛ ʀᴜᴄʜ, ɴɪᴇ ᴍᴀ ᴄɪꜱᴢʏ. ❞
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
-Co tutaj robisz? - ponowił pytanie, a ciało dziewczyny spięło się pod wpływem jego głosu.
- Stoję.- wzruszyła ramionami.
W świetle jednej ze świec ujrzała jak, unosi brew do góry, ukazując tym samym zdziwienie. Nadia stwierdziła, że równie dobrze mogłaby rzucić się przez balkon za sobą.
- Tyle wiem. Wolno wam tak stać, hatun? - dopytywałam z kpiącym uśmiechem.
- Skąd wiesz, że nie jestem sułtanką? - Oburzyła się, powodując krótki śmiech u nieznajomego.
- Wybacz, o Pani, moją haniebną pomyłkę, lecz skory jestem do tego, aby... - przerwał i się odwrócił.
Dwóch mężczyzn ubranych w podobny sposób. Nadia domyśliła się, że muszą to być strażnicy pałacowi. Jeden z nich zmierzył ją od góry do dołu ze zdziwieniem, po czym podszedł do nieznajomego i ku zdziwienuu dziewczyny, przybysze skłonili się nisko.
- Sehzade. - powiedział, a Nadia wybałuszyła oczy, będąc w niemałym szoku. - Martwiliśmy się o ciebie, jak widzę, znalazłeś intruza.
- Ptaszek wyleciał ze swej klatki. - dodał drugi.
- Jaki znowu ptaszek! - oburzyła się - Jak śmiesz się tak do mnie zwracać? Ty...
- Stoisz przed Sehzade Mehmetem, nie wstyd ci tak krzyczeć? - wciął się pierwszy z nich.
Zmieszana cofnęła się, o krok, gdyby odważyłaby się, powiedzieć coś jeszcze, zapewne rozkazałby ją zabić i nici z wykonania zadania. Z jednej strony, to dobrze, jak i dla niego tak i dla niej bezpieczniej. Postanowiła jakoś ich wyminąć i wrócić do haremu, nie kompromitując się, jeszcze bardziej niż miało to miejsce chwilę wcześniej, jednak nie zauważyła, leżącej na ziemi małej gałązki, którą zapewne przywiał wiatr, potknęła się o nią, a gdy już przygotowała się na ból, poczuła silny uścisk męskich ramion, oraz najprzyjemniejszy zapach kiedykolwiek przyszło jej poznać. Spojrzeli sobie w oczy, a czas jakby zatrzymał się w miejscu. Sehzade Mehmet pomógł jej odzyskać równowagę, a po chwili zapytał:
- Jak ci na imię?
- Asu, chociaż wolę swe stare imię, Nadia, ale ty zwracaj się, do mnie jak chcesz... - zamilkła nagle widząc jego uśmiech.
- Imię Asu do ciebie pasuję, Nadia pewnie, też, chociaż ja bym porównał Cię do czegoś jeszcze... - zamyślił się.
- Proszę? - mruknęła, cicho po grecku, lecz on nie odpowiedział.
- Wracaj lepiej do środka, ptaszyno, tam, gdzie twe miejsce. - nakazał nagle, spoglądając na rozbawionego ich dyskusją strażnika.
Pokiwała zgodnie z głową i pospiesznie ruszyła w stronę wyznaczonego miejsca, ale za chwilę odwróciła się, po czym skłoniła lekko. Dalej czuła ten przyjemny zapach przypominający drzewo cytrusowe, owa przyjemna woń towarzyszyła jej przez dłuższy czas.
Tej nocy nie potrafiła zasnąć, myślami była gdzieś daleko, przy dzisiejszym spotkaniu z księciem. Z tym którego, miała otruć, skrzywdzić, a ostatecznie odebrać mu życie. Oczywiście małymi kroczkami tak jak nakazywała Sułtanka Hasibe, ale dla dziewczęcia o, tak wielkim sercu, wydawało się to bardzo trudnym zadaniem.
Po raz kolejny poczuła wyrzuty sumienia.
Fakt, iż nowo przybyła nałożnica została umieszczona, nie jak powszechnie było praktykowane, razem z innymi niewolnicami, lecz w jednej z osobnych komnat na piętrze, oficjalnie należących do faworyt księcia, wzbudził nieoczekiwane, zamieszanie sprawiając, że zazdrosne dziewczęta plotkowały, oraz słuchały z wielkim zainteresowaniem wieści i informacji na temat greczynki. Większość z nich nie widziała jej na oczy, gdyż Nadia przesiadywała w swych czterech ścianach, pogrążając się we własnych myślach. Czasami Lale Hatun próbowała rozbawić swą towarzyszkę, którą bardzo polubiła, a tym samym również współczuła dziewczęciu tego, z czym musiała się zmierzyć. Ona sama również, w ciągu trzydziestoletniego życia przeżyła sporo drastycznych sytuacji, trudnych do zrozumienia. Wiedziała więc, że niewinność bladolicej podopiecznej Sułtanki Hasibe, zgubi ją i prędzej czy później, żeby przeżyć, będzie musiała odrzucić swą czystość, jeśli chcę wcielić się w rolę szpiega. Nadii trudno było przyzwyczaić się do nowego trybu życia, zaakceptować swoją rolę w haremie, oraz imię, nadane jej przez tamtych ludzi. Tęsknota za bliskimi nie przechodziła jakkolwiek by się, starała być silną i utrzymać się w ryzach, w pewnym momencie niewidzialna bańka utrzymująca ją w ryzach, pękała, a ona dawała upust emocją. Nie zalewała się już łzami, jak to miało miejsce na początku, tyle czasu minęło, że zapomniała jak się naprawdę płacze. Zarządczyni haremu mając dosyć, jak to nazwała, kaprysów młódki, siłą zaciągnęła ją do haremowej szkółki dla niewolnic, grożąc, że jeśli nie będzie posłuszna, rozkażę wykonać na niej bolesną karę.
Czwartego dnia, dokładnie po południu rozniosła się wieść o urządzanej przez Sułtankę Muazzez zabawie z myślą o księciu. Wedle podejrzeń Lale, miało to na celu zapoznanie syna sułtana z podarunkiem od wiernego sługi, jakim był Iskender Pasha. Nadia, słysząc tak dobrane słowa, utwierdzała się w fakcie bycia, jedynie uprzedmiotowioną własnością księcia w mniemaniu, wszystkich tych ludzi. Sprawiło to, że w jej sercu zagnieździło się uczucie nienawiści. Kilka godzin spędziła na nauce tańca, stwierdzając, że nie były to trudne, skomplikowane do zapamiętania kroki. Jednak ani razu w ciągu tych przygotowań na jej twarzy zagościł szczery uśmiech.
Lale Hatun i kilka innych służących zabrały ją do hamamu, a tam dokładnie oczyściła swe ciało. Spędziła tam, o wiele więcej czasu niż powinna, jednakże dzięki temu poczuła się, chociaż odrobinę lepiej.
Na swym łożu ujrzała suknię, uszytą z kaszmirowego materiału, zabarwionego czerwonym barwnikiem, przypominającym kolor jej ust, oraz policzków w chwili zawstydzenia, co przyznała z niechęcią. Rzeczą rzucającą się w oczy było to, iż dolna partia sukni odkrywała sporą część nogi, sięgająca do połowy ud.
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Sułtanka Muazzez nakazała swym służącym z ukrycia obserwować poczynania Nadii, gdy tylko usłyszała o tym, że grecka niewolnica wymykała się ze swej komnaty i swobodnie poruszała się po pałacu. Nie mogla pozwolić na tak frywolne zachowanie, więc musiała mieć ją na oku.
Oprócz tego miała inne zmartwienia, dotyczące zjednania sobie jednego z urzędników państwowych, chociaż jej zamiary miały na celu możliwość trzymania, swego wroga na tyle blisko, by mógł być jej posłuszny, a dokładniej poprzez nikah, zaślubiny. Kobieta wiedziała, że to najlepsze wyjście, nie była nowością, wieść, że Mustafe Pashe, człowieka tak wpływowego trzeba trzymać blisko.
Decyzja zapadła, wyraził zgodę, chociaż nie zrobił tego od razu, ale wstyd odmówić sułtance chcącej oddać swoją ukochaną latorośl.
Wezwała więc swoją córkę, Hümeyre, wiedząc, że dziewczyna nie będzie zbyt przychylna temu, co zaplanowała, ale nie miała wyjścia. Jeśli sytuacja wymagałaby zmuszenia dziewczyny do zamążpójścia, to będzie musiała tego dokonać.
Zaślubiny miałyby się, odbyć w stolicy, a Hümeyra wyszłaby za mąż, razem ze swoją przyrodnią siostrą Mahienver, której nikah zaplanowany został na koniec sierpnia.
Brązowowłosa ucałowała wierzch dłoni swej matki i z lekkim uśmiechem usiadła tuż obok na ottomanie.
- Chciałaś mnie widzieć, Valide.
- Moja piękna córko, już dwie wiosny minęły odkąd twój mąż, Husrev Pasha opuścił ten świat. - Zaczęła, trzymając za dłoń swoją córkę. - Postanowiliśmy wydać cię za mąż ponownie. Tym razem za Mustafe Pashe.
- Nie mówisz na poważnie, matko. - Hümeyra wstała gwałtownie. - Jak możesz zmuszać mnie znów do czegoś takiego. Nie słyszałaś plotek na temat tego mężczyzny? Tego, że prowadzi się z dziewką z tawerny?
Chcesz wydać mnie za kogoś takiego?
- Hümeyra. - skarciła ją z oburzeniem, wyczuwalnym w głosie. - Zrobisz, co mówię i bez dyskusji. A jeśli będę zmuszona, zaciągnę cię za włosy i wyjdziesz za Mustafe Pashe.
- Nie możesz mnie tak karać przez swoje ambicje, matko! - krzyknęła ze złóscią.
- Mogę zrobić wszystko. Jesteś moją corką.
Hümeyra skłoniła się pospiesznie i ze łzami w szmaragdowych oczach popędziła do swojej komnaty.
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Nadya stresowała się, mogłaby nawet powiedzieć, że strach paraliżował jej całe ciało. Za chwilę miała zatańczyć dla księcia, do którego kilka dni wcześniej odniosła się bez szacunku.
- Asu, chodź na chwilę. - zawołała ją Lale i zaciągnęła w odosobnione miejsce.- Zrób wszystko, byleby zainteresować Księcia, dobrze?
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Pamiętaj o umowie z Sułtanką. - przypomniała szeptem.
- Pamiętam, Lale, pamiętam. - odparła, odchodząc.
Wprowadzono ją do niewielkiej sali, nieznacznie większej od jej komnaty. Okiennice zostały zasłonięte materiałem, a w środku unosił się zapach świec, tulipanów i wina, natomiast tuż przed ottomanem, na którym siedział mężczyzna, ustawiono tacę z jedzeniem.
I tak zaczęło się przedstawienie. Za późno już było na jakikolwiek odwrót. Twarz dziewczyny była zakryta, a na widoczność zostawione tylko oczy. Ktoś rozpoczął grę na skrzypcach, ale Asu nie wiedziała kim, była ta osoba, nie miała siły zobaczyć, wpatrywała się w Księcia Mehmeta z uniesioną głową. Obracała się i kręciła rękami z subtelnością białej, jak śnieżne płatki róży. Poruszała rękami, ruchy greczynki przypominały morskie fale, które widoczne są z horyzontu czy statku. Robiła to według słyszanego rytmu muzyki, każdy swój gest wypełniła niezliczoną ilością uczuć, przyprawiając choreografię odrobiną erotyzmu. Wówczas stawała się, nie skromną, niewinną Nadią, a odważną, pewną siebie i niezastąpioną Asu. Oprócz rąk, do tańca dołączyła również odsłoniętą nogę, czym całkowicie dopełniła taniec.
Melodia cichła z każdą następną sekundą. Niewolnica kucnęła tuż przed siedzącym Księciem, który wpatrywał się w nią ze zdumieniem, chociaż trudno było jej poznać jego uczucia po tajemniczym wyrazie twarzy. Przez chwilę trzymała uniesioną głowę, ale zaraz ją opuściła.
Cisza stawała się taka nieznośna, że dziewczynie zaczęły trząść się dłonie, a nawet cale ciało. Gdy w końcu przed Asu wylądowała fioletowa, piękna chusta, wiedziała już, że Książę zrobił krok ku swemu upadkowi.
A ona zapewne upadnie razem z nim.
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro