Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

➳ ℛᴏᴢᴅᴢɪᴀł ᴅʀᴜɢɪ.

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

❛❛ ━ Mil­cze­nie jest jak ciem­ność, wszak ją pus­tka wy­pełnia. Ciszy mrok to noc, słów niewy­powie­dzianych pełnia. ━ ❜❜

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

|⚘| Pałac w Manisie był pełen radości ze względu narodzin drugiego potomka najstarszego Księcia Mehmeta. Jedna z jego faworyt, Asena Hatun, urodziła śliczną dziewczynkę, którą syn Sułtana od razu pokochał. Maleńka Sułtanka Ismihan przyszła na świat kilka tygodni temu przynosząc uśmiech mieszkańcom nie tylko prowincji koronnej, ale również całemu Imperium Osmańskiemu, oprócz jednej z zamieszkujących pałacu kobiet, wszyscy zareagowali entuzjastycznie na wieść o kolejnym potomku Dynastii Osmanów. Sułtanka Baharaz siedziała z naburmuszoną miną, wraz z innymi, zajmując miejsce tuż obok starszej siostry księcia, pięknej Hümeyry, która niedawno ponownie owdowiała, lecz nie wyglądała na zmartwioną tym faktem co zauważyła nie tylko Baharaz, matka pierworodnego syna księcia, aczkolwiek niebędąca jego ulubienicą, a bardziej protegowaną Valide Muazzez. Wobec niej zachowywano większy respekt niż przez całe życie w stosunku do Haseki Hasibe.

- Rozchmurz się, Baharaz. Cieszę się, że jednak zdołałaś przyjść. - Rzekła Muazzez spoglądając na dziewczynę.

- Pani, nie zrozum mnie źle, ale dlaczego świętujemy narodziny dziewczynki? Na cześć mojego Księcia nie było tu takiego przepychu. - Oburzyła się Sułtanka.

- W tamtym okresie Sułtan zabrał Mehmeta na wojnę, nie mogliśmy przecież skarżyć się na uroczystość, którą urządziła wielka Valide Nergisah. Modliliśmy się, aby wrócili cali i zdrowi. - Przypomniała, spoglądając na nią surowym wzrokiem.

- Wiem, pani. Wybacz mi, lecz czuję wielki ból, że Książe nie jest mi wierny. - Wyznała szczerze. Z tego powodu czuła złość. Była córką Chana Krymskiego, protegowaną Rodzicielki Księcia, a on nigdy nie spoglądał na nią z miłością. Kiedyś mówiono o zaręczynach owej dwójki, lecz gdy Asena zaszła w ciążę wieści nagle ucichły, ale Baharaz nie miała zamiaru tak łatwo się poddać.

- Synu. - Zamyślona nawet nie zobaczyła, że książę pojawił się w haremie.

- Witaj matko - Odparł głębokim głosem i ucałował dłoń rodzicielki. - Chciałbym porozmawiać na osobności. Przyszedł list z Konyi.

Wspólnie udali się do komnaty Księcia, a świętowanie pomału dobiegało końca.

- Twój szpieg z Konyi czeka na swój wyrok, matko. Jeśli mój ojciec dowie się, o tym, co zrobiłaś, mogę stracić jego przychylność i Manise, czy tego chciałaś? Czy to było twym zamiarem? - Wypytywał rozjuszony tym, co uczyniła Muazzez.

- Oczywiście, że nie synu. Chciałam Cię chronić...

- Przed moim bratem? - Przerwał jej ze złością.

- Mój piękny synku. Mój odważny lwie. Za twoim bratem dumnie stoi jego matka i to ona go prowadzi - Kontynuowała. - Przyjdzie taki moment, kiedy pozostaniecie tylko wy dwoje, a wtedy Osman nie zawaha się, spróbuje Cię zabić. Dlatego ty musisz być pierwszy, ty pierwszy musisz wyjąć miecz. Ty pierwszy musisz pozbawić go ostatniego oddechu. Pragnęłam być przygotowana na każdy ruch Hasibe, ona też ma tu szpiegów, nie wątpię w to. Musisz mi zaufać, tylko mi.

- Ty chcesz, bym zabił mojego brata. - stwierdził zimnym tonem.

- Nie, chcę, byś zniszczył wroga. - poprawiła, uśmiechając się smutno.

Asena Hatun słynęła z przecudnej urody, młoda czerkieska, teraz matka dziewczynki. Nie ukrywała faktu niezadowolenia ową płcią, ale bezwzględu na to obdarzyła córkę miłością, w końcu dzięki temu książę bardziej ją doceni. Miała nadzieję wykorzystać dziewczynkę do swych celów, aby zdobywać to, czego pragnie, czyli jak największą ilość uwagi księcia, który jak powszechnie uważano cenił ją bardziej niż Baharnaz.

- Widzę, żeś zadowolona.

Odwróciła się, czując uścisk czyjś chudych palców na swoim łokciu. Baharnaz, że wściekłą miną patrzyła z dołu na faworytę swego ukochanego.

- Puść mnie. To, że Sułtanka Muazzez Cię lubi nie daję ci prawa traktowania faworyt księcia w taki sposób.

- Nie, nie daję, ale jestem matką jego syna. Jedynego syna, pierworodnego.

- Owszem jedynego, bo już więcej dzieci z nim nie będziesz miała - Zakpiła Asena Hatun, wyrywając się z uścisku znienawidzonej kobiety. - Nie kompromituj się Sułtanko, nie wiesz, do czego jestem zdolna. Uważaj, kiedyś zjawi się ktoś, kto założy jedwabny sznur na twą chudą szyję i skończysz jak matka Sułtana Orhana, Ematullah Hatice, pływając w Bosforze. Nie lekceważ mnie.

- Jak śmiesz grozić Sułtance? - Oburzyła się Baharnaz. - Lepiej ty, Hatun trzymaj się na baczności. Książę Mehmet nie jest naiwny, nie zaślepiłaś go swą urodą na tyle, by stracił dla ciebie głowę. Prędzej czy później zrozumie, że chcesz tylko zaszkodzić Dynastii.

Po drugiej stronie, korytarza, usłyszały subtelne kroki. Sułtańska siostra, Hümeyra z dezaprobatą spoglądała na dwie nałożnice swego młodszego brata, którego bardzo ceniła, z wzajemnością. Obydwie kobiety na chwile za pomniały o nieporozumieniach i okazały szacunek członkini rodziny Osmanów, na jaki ta zasługiwała. Była urodziwą kobietą, dumną, lecz robiła to, czego oczekiwała od niej matka. Wychodziła za mąż, a potem wracała do pałacu w Manisie.

- Co tu się dzieje? - Zapytała zirytowana - Nie wstyd wam? Na środku pałacu, przed samym haremem urządzać przedstawienie? Cieszcie się, że moja matka tego nie słyszy, ale zapewne tak się stanie, gdy po raz kolejny dojdą do niej plotki na temat tej sytuacji. Idźcie się do siebie. Zajmijcie swoimi dziećmi. Dajcie spokój tej dziecinnym nieporozumieniom, jesteście matkami dzieci mego brata, powinno być wam wstyd.

Miesiące mijały, a ciemnowłosa Nadya, licząca już siedemnaście wiosen, pod nowym imieniem Asu Hatun uczyła się za pomocą zaufanych sług Haseki Hasibe tego, co powinna wiedzieć, nim uda się na dwór Księcia Mehmeta. Wielka sułtanka nie wypuściła jej ze swych rąk, dopóki nie nabrała pewności, że jest gotowa, aby wykonać zadanie. Musiała nabrać pewności co do tego, że młodemu dziewczęciu się powiedzie.

- Ufasz jej, Pani? - Zapytał Selcuk Aga z niewykrywalnym zainteresowaniem.

- Och, nie jestem już naiwną Bośniaczką, którą niegdyś znałeś. Nie ufam nikomu, Selcuk. Gdy wykona zadanie, nadejdzie jej koniec, rozumiesz? Nie mogę pozwolić, by stała się żmiją, którą sama sobie wyhodowałam.

- Rozumiem, Sułtanko. - Odpowiedział niepewnie kierując wzrok w stronę Asu Hatun, która rozmawiała z jedną z niewolnic.

- Jutro, Selcuk, pojedzie do Manisy razem z Iskenderem Pashą. Jest mi wierny, chociaż niewiele osób zdaję sobie sprawę z tegoż faktu, aczkolwiek to dobrze, bardzo dobrze, wręcz idealnie. Wykona swą rolę i podaruję dziewczynę Muazzez, a ona prędzej czy później wyślę ją do alkowy.

- A co jeśli nie?

- Grecka dziewuszka jest inteligentna, poradzi sobie, Selcuk, poradzi. - Stwierdziła pewnie ulubienicą Sułtana.

Asu Hatun czuła narastający niepokój zaistniałą sytuacją, jednakże wiedziała, że musi wziąć się w garść. Tylko że każdej nocy znów będąc Nadią, myślała o tym, że będzie zmuszona przyczynić się do śmierci człowieka, którego nie znała.
Przez cały ten czas ze skromnej, walecznej dziewczyny z wielkim sercem zmieniała się w istotę zdolną do odebrania najcenniejszego daru, którym ludzie zostali obdarowani przez wielkiego Boga, Allaha.
Dziewczyna obiecywała sobie w duchu, że chociażby nie wiadomo co się stało, pozostanie w niej cząstka człowieczeństwa.

- Musisz się wyspać, jutro wczesnym rankiem wyjedziesz razem z Iskanderem Pashą - Poinformował Selcuk Aga. - Sułtanka Hasibe wysyła razem z tobą swą zaufaną służącą Lale Hatun, dziewczyna jest młoda, nikt jej nie zna. Pamiętaj, musisz uważać, być czujną, Lale cię wspomoże, ale nie możecie się za bardzo spoufalać, aby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.

- Bądź gotowa Nadio, wraz ze wschodem słońca wyruszasz do Manisy. - Szepnęła cicho, pilnując by, nikt jej nie usłyszał.

Straciła rachubę czasu, przez większość drogi do Manisy spała, albo spoglądała na widoki z powozu. Nie chciała nawet myśleć o tym, co ją czeka, jak ktoś przedwcześnie, pozna prawdę. Wyobrażała sobie, że jest na Rodos, spogląda na tamte wody, zniera kwiaty na łąkach i robi wianki, które spina we włosy.

- Uśmiechaj się Hatun, musisz trzymać głowę do góry, bo zaczną podejrzewać, że cierpisz i wykorzystają to przeciwko tobie. - Powiedziała Lale Hatun.

Była to kobieta około trzydziestoletnia, miała długie rude włosy zaplecione w warkocze. Rzadko kiedy się odzywała, a jak już coś mówiła, brzmiało to niczym rada.

Gdy dotarli na miejsce, zawiadomiono ją, że Sułtanka Muazzez wie o jej przybyciu, po czym Iskender Pasha zaprowadził dziewczynę razem z Lale Hatun do jednej z Kalf. Pojawiła się tam pod pretekstem bycia podarunkiem od Iskendera Pashy. Lale zaprowadzono do innych służących, a Asu do hamamu.

Gorąca woda muskała jej ciało, pragnęła zmyć z siebie cały brud tego świata, ból sumienia i serca. Ubrała się w jasnoniebieską suknię ze zdobieniami, po czym jeden z haremowych eunuchów zaprowadził ją do komnaty kobiety rządzącej haremem swego ukochanego syna.

- Jesteś podarunkiem od Iskendera Pashy, czyż nie? To nasz zaufany sługa, lecz nie zmienia to faktu, że będziemy ci się przyglądać - Oznajmiła Sułtanka Muazzez aksamitnym głosem. - Nie wiem, czy wyślę cię do alkowy syna, na razie musisz zdobyć moje zaufanie. Nie mogę ryzykować w tych czasach.

Słysząc to, Nadia poczuła ukłucie żołądku.

- Skąd podchodzisz, jak ci na imię? - zapytała po chwili.

- Nadia... Asu - poprawiła się. - Pochodzę z wyspy Rodos.

- Greczynka... Cóż, zmienimy ci imię, w najbliższym czasie. Możesz iść.

Ciemnowłosa skłoniła się, po czym udała w stronę wyjścia z komnat. Czuła na sobie, badający, wzrok Sułtanki. Kobieta ta wydała jej się bardziej dumna niż Hasibe, zupełnie inna. Była jednak pewna jednej ważne rzeczy, wszak obydwie kochał swych synów.

- Jest piękna... Co o niej myślisz pani?- dopytywał Gül Aga.

- Racja, zobaczymy co, z niej będzie. Nie można zaś odmawiać ani marnować podarunku.

Traciła cierpliwość, nie mogła już wytrzymać. Dusiło ją od środka okropne uczucie, jakby ktoś trzymał ją za kark. Musiała wyjść na zewnątrz, wymknąć się jakoś. Trzy dni już siedzi w jednej z mniejszych komnat. Ubrała na plecy szarą narzutkę i nałożyła kaptur na swą głowę, aby zakryć głowę. Wymknęła się na balkon, trzymając w pogotowiu kawałek lustra, które rozbiła, aby chociaż na moment poczuć się bezpiecznie. Potrzebowała chwili na dworze poza tym całym zgiełkiem, ale na zewnątrz wyjść nie mogla.

Gdy tak stała oparta o drzewo, z zamkniętymi oczyma, słuchała śpiewu ptaków i wpatrywała się w wielki księżyc znajdujący się na ciemnym sklepieniu niebieskim wśród jasnych gwiazd.

Nagle rozległ się dziwny dźwięk, poczuła czyjąś obecność za sobą, wystraszona, sięgnęła po ostry kawałek lustra i odwróciła się, wymierzając nim w szyję nieznajomego osobnika. Okazał się mężczyzną, chociaż w tej ciemności trudno było go dostrzec dokładnie. Widziała rysy jego twarzy, stał niemal na wyciągnięcie ręki, więc jej broń dotykała jego skóry.

- Co tutaj robisz? - Uslyszała pytanie, zadane przez zachrypnięty głos.

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Miłej niedzieli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro