➳ ℛᴏᴢᴅᴢɪᴀł ᴄᴢᴡᴀʀᴛʏ
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
- Gdzie jest teraz książę? Muszę z nim pilnie porozmawiać, Valide. - Dopytywała zdenerwowana Baharaz trzymając za rączkę swego trzyletniego pierworodnego.
- Mój syn, uczestnicy w zabawie na swoją cześć. Urządziłam ją z myślą przedstawienia mu pewnej niewolnicy. Podarunku od Iskendera Pashy. Mój syn nalegałbym tak zrobiła. - oznajmiła beztroskim tonem.
- Kolejna kobieta? - oburzyła się Baharaz. - Jak możesz pozwalać, aby sprawiał mi taki ból...
- Baharaz, proszę cię. Jesteś sułtanką, a mój księciem, czy tego chcesz, czy nie ma prawo, a nawet obowiązek korzystać z haremu. - przerwała jej wypowiedź.
Jednak sułtanka Baharaz nie potrafiła tego zrozumieć. Tak dawno nie miała Mehmeta tylko dla siebie, tęskniła za jego zapachem, głosem sprawiającym jej komplementy.
Tak dawno nie spędzali razem chwili, jedynie sam na sam. Wiedziała, że książę nie darzy jej tak wielkim uczuciem, jakim ona obdarowała jego, przez co nie czuła się zbyt pewnie w pałacu. Odkąd pamięta zabiegała o miejsce w sercu najstarszego syna Padyszacha, lecz zawsze pojawiał się ktoś ważniejszy od niej.
- Posłuchaj - Muazzez dotknęła jej dłoni. - Jesteś matką jego syna, to ty, a nie pierwsza lepsza nałożnica będziesz mu towarzyszyć w święte czwartki, oraz w trakcie naszej następnej podróży do Konstantynopolu.
- Więc to jednak pewne? Sułtanka Hümeyra wychodzi za mąż? - zastanowiła się Baharaz.
- Oczywiście. Postanowione. Nie ma odwrotu. - odparła silna.
- A sułtanka Mahienver za kogo wydają ją za mąż? - zapytała.
- Sułtanka Matka wydaję ją za Ibrahima Pashe. - oznajmiła Muazzez popijając szerbet.
W komnacie księcia paliły się świece, a kwiatowa woń rozeszła się już po całym pomieszczenia. Mehmet stał na balkonie w ciemnozielonym kaftanie, spoglądając w dal na prowincje, którą dowodził. Wewnątrz nadal czuł strach, a w jego głowie kotłowały się myśli dotyczące swojej niedawnej rozmowy z matką. Nie chciał nawet próbować ingerować w sprawy brata. Jednak zdawał sobie sprawę, że może nie mieć wyboru. W tym momencie jednak, z niecierpliwością wyczekiwał dziewczyny, która dla niego zatańczyła. Tej samej, która zaatakowała go kawałkiem szkła, powinien był ją za to ukarać, niedozwolone było tak frywolne poruszanie się po pałacu, ale nie zrobił tego, sam nie wiedząc, z jakiego powodu. Wziął do ręki leżący nieopodal płatek róży. Ona przypominała mu taką różę. I księżyc, który widział z balkonu, na tle ciemnego nieba jego światło lśniło wielkim pięknem.
Tymczasem Asu przygotowywała się do pierwszej nocy. Odziana w równie piękną, jak w trakcie tańca ubarwioną czerwienią suknie z włosami popuszczonymi na ramiona.
W rękawie po kryjomu umieściła przezroczystą fiolkę, którą podarowała jej Lale Hatun i zabezpieczyła tak, aby nie wypadła. Zawartość buteleczki była bardzo dobrze znana dziewczynie. Serce bolało ją od ciągłych wyrzutów sumienia, ale musiała to zrobić, inaczej naraziłaby na niebezpieczeństwo bliskich, za którymi tak bardzo tęskniła. Ile by dała za, chociażby jedno spotkanie.
Tylko kilka kropel.
- Niech Allah ma cię w opiece, Nadio. - zwróciła się do niej Lale Hatun.
Szła złotą drogą ku komnaty w której po raz pierwszy popełni tak wielki grzech. Czymże będzie jej niewinność, gdy już tego dokona? Kim się stanie, gdy nadejdzie koniec?
Na usta przybrała lekki uśmiech, nie chcąc wzbudzać podejrzeń. Będąc w środku, ukłoniła się, przykucnęła przed nim i ucałowała jego szatę, tak jak jej wcześniej nakazano. Podniósł ją, ale nawet stojąc, musiała podnosić głowę do góry, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Książę. - Zachichotała nerwowo.
- Masz zamiar zaatakować mnie czymś ostrym? - Uśmiechnął się lekko.
- Nie. - Odparła stanowczo. - Jeszcze nie dzisiaj.
Zbliżył się w jej stronę i musnął ustami jej usta, łącząc je następnie w długim namiętnym pocałunku.
Prawą dłonią sięgnęł po ramiączka jej sukni, odsunęł je, wystawiając na widok najpierw jej ramiona, a później resztę ciała, gdy suknia zsunęła się w dół. Omotał wzrokiem całe jej ciało. Powoli całował każdy skrawek skóry, z przyjemnością wdychając zapach dziewczyny.
Oddychali wspólnym rytmem, pomału zapominając o całym świecie, o smutkach, zmartwieniach i niebezpieczeństwach, jakie będą na nich czekać, gdy już skończy się ta chwila wzajemnej przyjemności.
Asu nie wiedziała, kiedy położyli się w łożu, ale była pewna, że nie czuła się już tak źle i niezręcznie jak to miało miejsce na początku. Zachichotała, czując muskanie nieogoloną brodą należącą do księcia. Jedynego mężczyzny, którego tak pragnęła.
Leżeli i trwali wspólnie niczym ogień i woda.
W tamten chwili połączyli się na zawsze.
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Kiedy otworzyła oczy, nie była do końca pewna w jakim miejscu się znajduję. Rozejrzała się dookoła, poczuła rażące promienie słońca, a osoba obok niej poruszyła się, dziewczyna wstała i narzuciła na siebie suknie, ówcześnie sprawdzając czy fiolka z trującą cieczą jest na swoim miejscu.
- Nadia? - usłyszała zaspany głos Księcia.
- Mehmet - Szepnęła zaczepnie zbliżając się w jego stronę. - Jestem bardzo głodna.
- Straże! - krzyknął z uśmiechem zakładając kaftan. Widząc dwóch tak samo ubranych mężczyzn powiedział - Kaźcie przygotować pyszne śniadanie.
Oni skineli głowami i wyszli.
- Zwracasz się do mnie Nadia, tak dawno nie słyszałam tego imienia. - zamyśliła się, a on ujął jej dłoń.
- Coś Cię trapi? - zapytał znartwiony.
Tak i to wiele, chciała odpowiedzieć. Pragnęła wyznać mu wszystko, łącznie z tym jak beznadziejnie się czuła. Jakie miała wyrzuty sumienia, oraz to, że za wszelką cenę próbowała zmienić się w kogoś kim nie jest. W intrygantkę i manipulantkę w jednym. Nie mogła mu jednak powiedzieć o wszystkim.
- Tęsknię za domem. Za rodziną. - odparła, a jej oczy zaszkliły się łzami.
Służące przyniosły jedzenie, a ona pierwsza usiedła na podłodzę, nalała wina sobie, oraz jemu, po czy. ukradkiem wlała do niego kilka kropelek cieczy z fiolki. Czuła przy tym nieprzyjemny uścisk w sercu.
Wybacz mi.
- Rozumiem Cię, może nie całkowicie, ale rozumiem. Naprawdę, sam tęsknię za bliskimi, za bratem, który zmarł gdy miałem jedenaście lat, za resztą rodzeństwa, która jest tak daleko. - wyjaśnił, spoglądając na kielich z winem. - A niedługo stracę również Hümeyre, moją starszą siostrę.
- Dlaczego ją stracisz?
- Matka postanowiła wydać ją za mąż, wraz z moją drugą siostrą Mahienver. Ojciec, władca wyraził zgodę. - Oznajmił, upijając kilka łyków trunku.
- Rozumiem, że nie jest to zbyt miła wiadomość.
- Jest wdową od kilku miesięcy, raz się rozwiodła. Nigdy nie była szczęśliwa w małżeństwie. Wiem, że tego nie chcę, próbowałem ją wspomóc, ale nie jestem sułtanem. - wyznał.
Nadia położyla mu jedną dłoń na ramieniu, a drugą ujęła jego twarz, uśmiechając się pocieszająco.
- Jesteś kimś ważniejszym, bratem. Zawsze bądź dla niej bratem, czując twoje wsparcie, może nie będzie szczęśliwa, ale napewno będzie wiedziała, że ktoś pragnie dla niej tego co najlepsze. Dzięki temu nadzieja jej nie opuści. - powiedziała, po czym pochyliła się i połączyła ich usta w kolejnym w ciągu tych dwóch dni, pocałunku.
- Wiem, wiem jakie imię powinnaś nosić, Esmeray. Jesteś piękna jak księżyc, tajemnicza i mroczna. - stwierdził odsuwając się na chwilę, a gdy spotkal się z aprobatą dziewczyny, ponowił pocałunek.
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Ja Nadya,
Greczynka zrodzona z Anastazji i Alberta, żyjąca dzięki ich miłości.
Siostra Anny i Antoniego, który zdołał zaznać spokoju.
Przez ludzi, którzy wtargnęli do mej ojczyzny- cierpię.
Ja Nadya,
Moje imię powinno nieść nadzieję, lecz ja ją straciłam.
Pogrążona w martwym śnie idę ku memu przeznaczeniu i godzę się na to, co da mi Najwyższy.
Ja Nadya, której imię zmieniono na Asu, buntuje się przeciwko niesprawiedliwości.
Nikt nie będzie w stanie złamać mojej siły.
Zniszczyć mojej duszy.
Porzucam swe słabości.
I staję się kimś nowym, niezależnym od bólu i cierpienia.
Nie spotka mnie już żadna gorycz.
Nie zapłacze gorzkimi łzami.
Przybieram nowe imię.
Ja Esmaray,
Niczym księżyc pomiędzy gwiazdami, a jego piękno rozświetla...
Ja Esmeray,
Swą siłę czerpię z miłości.
Moją siłą jest bezpieczeństwo mych bliskich...
Czy żyją jeszcze na Rodos i cierpią z równie wielkiej tęsknoty?
Czy spoglądają na wody, wypatrując mnie na statku?
Ja Esmeray,
Zmuszona przez Haseki Hasibe do odebrania najcenniejszego daru Allaha, odrodzę się niczym feniks z popiołów.
Niszcząc wszystkich tych, którzy odważą się mnie skrzywdzić.
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro