Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

➳ ℛᴏᴢᴅᴢɪᴀł Ósᴍʏ

Nie chcę cię widzieć...

Zadrzwieczało jej w uszach.
Te słowa prześladowały ją przez następne cztery dni. Tyle wytrzymała. Nie wychodziła z komnaty, a gdy było to konieczne, usprawiedliwiała się złym samopoczuciem, a to w pewnym sensie było prawdą, gdyżpsychicznie jak i fizycznie nie czuła się na siłach. Nie wiedziała co robić,a mętlik w głowie zagłębiał się, bardziej niż kiedykolwiek. Całe dnie spedzała na bezsensowanych rozmowach, o których i tak nie potrafiła myśleć. 
Nawet Lale nie znalazła sposobu, aby rozweselić swoją towarzyszkę, aczkolwiek sama kobieta coraz zaczęła dokładniej przyglądać się zachowaniu dziewczyny podejrzewając, że ta niedługo zapomni o danym sułtance Hasibe słowie, Lale było szkoda greczynki, taka młoda, niewinna zmuszona zrobić coś wbrew sobie i temu w co wierzyła.
To naprawdę okrutny czyn, ale ona też znajdowała się między młotem, a kowadłem, jednak bezwzględu na wszystko wiedziała, że jakąkolwiek decyzje podejmie Esmeray, ona stanie po jej stronie i będzie ją chronić za cenę swego życia.

Przynajmniej spróbuje. Przynajmniej postara się, aby przeżyła i chociaż przez chwilę była szczęśliwa.

- Lale, czy sułtanka kontaktowała się z tobą? - zapytała Esmeray, ze smutkiem spoglądając w okiennice swojej komnaty.

- Nie. - skłamała, wczoraj Iskender podrzucił kobiecie wiadomość.

- Zapewne niedługo się odezwie. - stwierdziła.

Lale przytaknęła jej zgodnie i zabrała się za rozczesywanie długich ciemnobrązowych włosów hatun.


Hümeyra w końcu się wyspała, może nie była tak bardzo wypoczęta jak niegdyś, gdy jeszcze mogła nazwać się odrobinę wolną, ale czy życie w seraju można nazwać wolnym? Przecież to wieczna niewola, nawet jej bracia, Osman, Mehmed czy młody i niedoświadczony Ahmed, który nigdy nie chciał tronu, są zniewoleni i kiedyś wystąpią przeciwko sobie, a wtedy ona będzie musiała wybrać stronę.
Bycie jedyną siostrą, było naprawdę trudno, chociaż czy napewno była jedyną siostrą?  Dla samego sułtana liczyła sie tylko ona, przecież Rukiye już dawno przestała się liczyć. Mało kto jeszcze o niej pamięta, dziewczynce której przeznaczeniem było cierpieć. Hümeyra nigdy nie poznała starszej siostry, była zbyt mała aby ją pamiętać. Zapewne nigdy już jej nie spotka.

- Sułtanko. - usłyszała głos swojego męża, odwróciła się w jego stronę, a ten ukłonił się przed nią. - Doszły mnie wieści, że mój brat dotarł tu kilka dni temu. Czy się mylę?

- Nie mylisz się, Paszo. - odparła siadając na pobliskim ottomanie.

- Gdzie jest?

- Cóż - zaczęła głosem przepełnionym odrazą i bólem - jeśli przypomina ciebie, zapewne w tawernie. Jeśli nie, sądzę, że koczuję w naszym ogrodzie. Myślisz, że odstąpiłabym chociaż kąta w tym pałacu komuś z twojej rodziny, kto nie byłby niewinnym dzieckiem lub kobietą?

Posłał jej niedowierzające spojrzenie.

- To także mój pałac.

- Ja jestem sułtanką, ty tylko bezpańskim psem, który uczepił się mojej nogi. - oznajmiła pewnie.

- Jestem twoim mężem. - oburzył się, po czym uderzył pięścią o pobliską ściane.

- Jestes nikim. - mruknęła bez emocji,bacznie obserwując jak odchodzi.

Esmeray nie mogła jeść, ani śniadania,ani obiadu, a tym bardziej kolacji.
Nerwy zjadaly ją od środka powodując odruchy wymiotne i bóle głowy. Jakos idalo jej się uzyskać zioła, które mogły pomóc i skrócić cierpienia. Sama podejrzewała co mogło stać za złym samopoczuciem, Lale też o tym myślała, ale obydwie tego nie chciały.

Nie teraz, kiedy lawiruje pomiędzy dobrą i złą stroną, zastanawiając się co zrobić, aby Mehmed nie dowiedział się prawdy i by w końcu uzyskać jego przebaczenie.

Tęsknota rozrywała jej serce, ale wolała dusić te uczucie w środku.

Dla własnego bezpieczeństwa.

- Dilasub Hatun! - zawołała Defne Kalfa, wysoka blondynka powędrowała a strone kobiety wesołym krokiem. - Szykuj się, idziesz dzisiaj do alkowy. Książę chcę się widzieć.

Słowa te sprawiły, że to co Esmeray trzymała w dłoniach spadło na ziemię z gluchym hukiem, powodując, że wzrok wszystkim spoczął na otępionej przez całą sytuację, oddalistce. Niektóre z dziewcząt patrzyły ze współczuciem, szczerze ubolewając nad losem niewolnicy, takiej jak one, inne widziały w niej przegraną, która miala zbyt wielkie nadzieję i cieszyly się z jej cierpień, pragnąc widzieć ich więcej.
Dilasub prychnęła pogardliwie, a po chwili odwrociła się do swoich przyjaciółek i cieszyła zaistniałą sytuacją. W końcu książę chciał ją zobaczyć. Dzisiaj spędzi z nim swą pierwszą noc.

- Esmeray, nie pokazuj swoich uczuć -szepnęła Lale - musisz być silna, niech to będzię twą siłą, dziecino.

- Może gdybym była silniejsza, wykonałabym zadanie, ochraniając tych ktorych kocham. - odpowiedziała szeptem wracając do pracy w haremowej sali.

Potem poczuła silny ból, który nazwała swoją pokutą.

Poniszczony przez deszcz pergamin sprawiał wrażenie starego.
Muazez ścinęła go w dłoni, w konsekwencji niszcząc owy przedmiot. Drzwi do komnaty matki księcia otworzyły się, a przez nie wszedł ukochany syn kobiety. Uśmiechnął się delikatnie i ucalował wuerzch dłoni swej rodzicielku, ukazując jej przy tym należny szacunek.

- Drogi Mehmedzie, twój ojciec sułtan, wyjeżdża na wojnę. Pragnie byś mu towarzyszył. - poinformował zmartwiona.

Nie chciała, aby ją opuszczał, nie teraz kiedy potrzebowała jego towarzystwa. Bała sie też, że Hasibe mogłaby nastać na jego zycie gdy ten będzie na walczyl w imię imperium. Za ich dom, Mehmed oddałby życie. 

- Mój lwie, mój jedyny synku, któryś zdolny był uczynić mnie tym kim teraz jestem. Żyjemy w zlych czasach. Większość z nas to źli ludzie. Pragnę byś wrócił, caly i zdrowy, pokochal kogoś kto zawsze stanie przy tobie. Będzie cię chronić kiedy mnie zabraknie. Wykorzystaj te dni które ci pozostały, ale nie trać czasu na pozegnania synu. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz miał o jeden powód więcej by wrócić.

- Dobrze matko. Wiesz, że zawsze będę liczyl sie z twoim zdaniem. - stwierdził. - Chciałbym, żebyś miala kogoś na oku. Chcę by byla bezpieczna. Ufam...

- Nadia Hatun? - przerwała, a on przytaknął.

Bezwzględnie na skale jego złości w stosunku do dziewczyny, nie chciał aby spotkało ją coś złego. Zależało mu na niej, bardziej niz kiedykolwiek na jakiejkolwiek nałożnicy. Moze to jeszcze nie miłość, ale wiedział, ze kiedy ona nadejdzie, wtedy będzie pewny. Wiedział, tez, że już jej wybaczył, dalej byl zły, ale jeśli nie chciała mówić, musiała mieć dobry powód, a on musi obdarzyć ją zaufaniem.

- Chcę żebyś spedził dzisiejszą noc z Dilasub. Potrzebujesz większej ilości następców, a skoro ograniczyles swoje spotkania z Esmeray...

- Skoro twierdzisz, że tak trzeba. Niech będzie. 

Czy chciał wyjeżdżać na wojne? Nie, nie chciał wolałby zostać, chociaż lubi walczyć. Niegdyś też uwielbiał towarzyszyć swemu ojcu, kiedy jeszcze mieszkał w Topkapy uwielbial spędzać z nim czas. Sułtan był dla niego inspiracją, pragnął być człowiekiem takim jak on. Być w przyszłości, jeśli będzie mu to dane dobrym władcą.

________________________________

W dosyc dłuższej przerwie przedstawiam wam kolejny rozdział. Nie wiem kiedy opublikuje kolejny postaram sie zrobic to w następnym tygodniu.

Milego weekendu.:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro