samotność
— Wie pan, był taki okres, kiedy życie nagle przestało mieć sens. I nie tylko moje! Patrzyłem na ludzi, na ich pasje, na wszystko, co robili danego dnia, i myślałem: „Dlaczego? I tak umrzecie". Zastanawiało mnie, skąd brali tę całą motywację i siłę do robienia... czegokolwiek! Ale gdy tylko chcieli zarazić mnie tym optymizmem, robiłem krok w tył. Wie pan, smutni ludzie mają to do siebie, że narzekają i narzekają na ten smutek, chociaż mimo wszystko nauczyli się już z nim żyć. Bo on mieszka gdzieś tam na dnie serca i jest jak nieznośny sąsiad, który późno w nocy urządza imprezy. Ale przecież my musimy się z nim po prostu pogodzić. Bo niczego nie zrobimy. W każdym razie stałem się samotny; samotny do tego stopnia, że niekiedy ten brak bliskości odczuwałem fizycznie. I ja nawet nie zaznałem prawdziwego uczucia, jak więc mogę za nim tęsknić, proszę pana? Wieczorami kładłem się na swym łóżku, zamiast, na przykład, zrobić coś do jedzenia, posprzątać czy odrobić pracę domową. Słuchałem muzyki i starałem się nie utonąć w oceanie łez. A, no i zgaszałem światło. To dość ważny element tego... rytuału? Czy nazwać to mogę rytuałem? W każdym razie zgaszałem światło, aby w pewien sposób pogodzić się z tym, co mnie spotka po śmierci. Chciałem zapoznać drzemiącą w mym wnętrzu pustkę z ciemnością, ponieważ miałem wrażenie, że wiele miały wspólnego. Ach, pan nawet nie wie, jak bardzo się polubiły!
— Tak, rozumiem. Dużo pan pamięta z tych czasów. Jeśli można wiedzieć – kiedy to było?
— Teraz, proszę pana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro